Idąc za wzorem narzuconym przez krytyków zza oceanu, łatwo jest napisać, co w Batman v Superman jest złe, słabe i tragiczne. Nieco mocniej trzeba się nagimnastykować, wskazując te pozytywne, poprawne elementy. Trochę wysiłku jednak jeszcze nikomu nie zaszkodziło:
UWAGA - tekst zawiera spoilery z filmu Batman v Superman
1. Rewelacyjna, mocno przerysowana muzyka Zimmera i Junkie XL
Batman v Superman cierpi na niedobór dobrej gry aktorskiej i udanych dialogów. Dlatego producenci budują odpowiednie emocje za pomocą głośnej, wyrazistej muzyki Hansa Zimmera i Junkie XL. Utwory są naprawdę charakterne i tworzą ten film w podobny sposób, co wybuchy, efekty specjalne i peleryny.
Zimmer we współpracy z Junkie XL zaserwował naprawdę zróżnicowaną paletę doznań dźwiękowych. Mnie najbardziej spodobał się główny motyw Wonder Woman, czyli „Is She With You?”. Kapitalne przełamanie mroczniejszych i spokojniejszych utworów serwowanych w pierwszej połowie seansu.
Drugim rewelacyjnym kawałkiem jest „The Red Capes Are Coming”. Kojarzona z fatalnym Leksem Luthorem muzyka broni się sama, bez filmu przy boku. Ciężka, mroczna, z odpowiednim ładunkiem - po prostu trzeba przesłuchać.
2. Sen / Wizja Batmana pokazująca mroczną przyszłość
W Batman v Superman można zobaczyć wiele mar dręczących głównych bohaterów. Może nawet zbyt wiele. W natłoku niepotrzebnych scen jedna wyróżnia się w sposób zdecydowany. Mam na myśli rozgrywaną na pustyni sekwencję, kończącą się pojmaniem Mrocznego Rycerza przez sługusów Supermana.
Pozornie wyrwane z kontekstu ujęcia są nawiązaniem do czegoś znacznie, znacznie większego i poważniejszego. Mowa o historii z komiksów „Injustice”, gdzie Superman staje się tyranem nieprzebierającym w środkach, aby utrzymać na świecie pokój i bezpieczeństwo. Taki Machiavelli na skalę globalną.
Jedyną osobą, która staje przeciwko tyranii Supermana, jest jego największy przyjaciel - Batman. Rozpoczyna się wyniszczająca wojna, która rzutuje na całą Ziemię. W wizji Snydera, ta jest zniszczona konfliktem, z kolei sam Batman wyzbył się swoich zasad i wartości, zabijając za pomocą broni palnej i prowadząc działania terrorystyczne.
„Injustice” to jedna z najciekawszych opowieści, jakie ma do zaoferowania DC Comics. To świetnie, że producenci w Warner Bros. są jej świadomi. Może nie teraz, może nie w przeciągu kilku następnych lat, ale jestem przekonany, że Superman i Batman stoczą ponowny bój. Tym razem na śmierć i życie.
3. Podwaliny pod szerokie, skomplikowane uniwersum
Oglądając obraz Batman v Superman, nie sposób nie wyczuć pośpiechu reżysera, goniącego za filmowym uniwersum Marvela. W Warner Bros. chcą mieć własnych Avengersów i chcą mieć ich już teraz. To widać w niemal każdej scenie Batman v Superman, będącym takim Justice League 0,5.
Superman, Wonder Woman. Batman, Flash, Aquaman, Cyborg - oni wszyscy chociaż na moment pojawili się w filmie, wysyłając widzowi jasny i wyraźny sygnał - "my się dopiero rozkręcamy!". Szkoda tylko, że na wypchanym smaczkami filmie obrywa jego własny scenariusz, pocięty i poklejony jak wycinanki na lekcjach techniki.
Naprawdę mam ochotę obejrzeć Justice League. Chyba wszystkim przyda się odskocznia od Avengersów Marvela.
4. Co za walki! Toż to Dragon Ball Z!
Ostatnia walka Batmana, Wonder Woman i Supermana z bestią Doomsday była całkowicie zbędna. Ale za to jak widowiskowa! Warner Bros. zaserwował nam bitwę na skalę przerastającą wszystko to, co dotychczas widzieliśmy w filmach o super-bohaterach. Zupełnie nowy poziom zniszczeń, wybuchów i efektów specjalnych.
Oglądając ostateczną batalię, moje skojarzenia od razu powędrowały do popularnego anime Dragon Ball Z. Pod względem epickości, to był dokładnie ten sam ogrom. Starcia w kosmosie, atomówki, gigantyczne fale energii, ciosy wyrzucające przeciwników w powietrze - przepiękny, kiczowaty, jarmarczny festiwal efektów specjalnych. Chłonąłem to jak gąbka.
5. Wonder Woman kradnie panom całe widowisko
Wojownicza Amazonka nie wnosi do Batman v Superman zupełnie niczego. Jej obecność nie ma żadnego uzasadnienia i jest całkowicie zbędna. Zack Snyder to reżyser znany z tego, że tworzy coś, bo jest „cool”, nie dlatego, że jest to zasadne. Widać to właśnie na przykładzie Wonder Woman.
Ta jest zupełnie niepotrzebna filmowi, przynajmniej z narracyjnego punktu widzenia. Mimo tego, aktorka Gal Gadot kradnie mężczyznom z przerostem ego całe widowisko, posiadając znacznie mniej czasu ekranowego. Jej walka jest świetna, jej suknie zmysłowe, a jej linie dialogowe jako jedne z niewielu trzymają poziom.
Wonder Woman to taki Człowiek ze stali, który się udał. Bardzo dobry debiut postaci, która dostanie przecież swój własny, solowy film. Na pewno go obejrzę, chociaż ani trochę nie ciągnie mnie do komiksowego wydania tej super-bohaterki. Amazonka od zawsze wydawała mi się jedną z nudniejszych postaci w stajni DC. A tutaj proszę!
6. Mroczny Rycerz powraca
Batman Afflecka… dał radę. Nie powalił pod względem wykonania, nie wprowadził żadnej rewolucji, nie przeniósł postaci z komiksów na zupełnie inny poziom. Mimo tego, Mroczny Rycerz Snydera to jedna z solidniejszych postaci stanowiących filar całego filmu. W porównaniu do Supermana, Batman to postać skomplikowana, ciekawa i ze wspaniałymi rokowaniami na przyszłość.
Boli mnie tylko to, że z 20 latami walki z przestępczością na karku, Batman jest tak mało… zniszczony życiem? Zdewastowany? Czuć, że scenarzyści nie bardzo mają jeszcze pojęcie, co działo się przez te ostatnie 20 lat. Coś tam Joker, coś tam Robin, coś tam spalona willa, to by było na tyle.
W tym momencie Mroczny Rycerz to jedna wielka furtka. Do filmów przed akcją Batman v Superman, do filmów po wydarzeniach z omawianej produkcji - możliwości są naprawdę szerokie i lepiej, żeby Warner dobrze je wykorzystał.
7. Śmierć sami-wiecie-kogo!
Fatalnie to zabrzmi, ale naprawdę się cieszę ze „śmierci” Supermana. Oczywiście Clark Kent powróci, to nie ulega żadnej wątpliwości. Tym bardziej życzyłbym sobie, aby Warner. dobrze wykorzystał czas bez Człowieka ze stali.
Superman jest po prostu zbyt potężny. Każdy kolejny film na licencji DC byłby bombardowany pytaniami „gdzie był wtedy Superman?”. To wszakże bohater działający na skalę globalną, który w kilka sekund pojawia się w niebezpiecznym miejscu. Z takim potencjalnym sojusznikiem, ani Cyborg, ani Wonder Woman, ani Flash nie mieli by okazji na odpowiednie zabłyśnięcie w filmowym uniwersum.
Superman tymczasowo leży pod ziemią. To absolutnie najlepsze, co mogło spotkać Warner Bros. Najwyższy czas na innych, nowych bohaterów. Kal-El może powrócić, kiedy drużyna będzie już skompletowana, obejmując należyte mu przywództwo. A co potem? Potem Injustice oczywiście!