REKLAMA

Nawet David Hasselhoff nie uratowałby nowego "Baywatch" - recenzja Spider’s Web

C.J. Parker, Mitch Buchannon, Matt Brody. Czekaliście, aż te postaci pojawią się na ekranie kina? Nie? No to dobrze, bo oznacza to, że zupełnie nic nie stracicie, jeśli darujecie sobie seans "Baywatch".

Baywatch
REKLAMA
REKLAMA

Pozwólcie, że pominę opis fabuły, gdyż w sumie nie jest ona w tym filmie ani istotna, ani w ogóle warta uwagi.

Zacznę natomiast od tego, że film "Baywatch. Słoneczny patrol" to nie tyle remake serialu, co… jego parodia.

I to potwornie niskich lotów. Żarty oscylujące wokół penisów i biustów oraz ogólnie pojmowanej kopulacji są tu na porządku dziennym. Sama konstrukcja gagów i "zabawnych" scenek jest do bólu prosta, by nie powiedzieć prostacka.

Przyznam, że pod tym względem z seansu wyszedłem nie tylko zniesmaczony, ale też zadziwiony, bo jednak nie spodziewałem się takiego podejścia. Wyobraźcie sobie najbardziej głupią, pustą i żenującą komedię i pomnóżcie jej słabe strony razy dwa. Jeśli macie ochotę na tego typu zabawę, to Baywatch powinien się wam spodobać. Choć moim zdaniem jest to zwyczajnie zmarnowany potencjał, bo wyszła z tego produkcja, która zamiast do kin powinna trafić na VOD, tak by można ze znajomymi przy pizzy i piwku zrelaksować, o ile komuś nie szkoda czasu na tak bzdurną rozrywkę.

Trochę mi przykro, bo co nieco z dzieciństwa pamiętam serialowy "Słoneczny patrol" i naprawdę można by z tego zrobić niezły film akcji z lekkim przymrużeniem oka.

Przecież już sam motyw ratowników, którzy rozwiązują sprawy kryminalne, jest w miarę zabawnym samograjem, który niestety filmowcy wykorzystali z miernym wynikiem.

Kinowy "Baywatch" A.D. 2017 ewidentnie za bardzo nastawił się na wyśmianie motywów z serialu, podejście na luzie (jak się okazało zbytnim luzie) i w ogóle z dystansem. Tyle że do tego trzeba mieć talent scenopisarski i wyczucie komediowe, którego twórcom filmu wyraźnie zabrakło. Może się czepiam, ale naprawdę uważam za słabe opieranie się na "dick jokes", nawet w przypadku filmu pełnego pięknych kobiet w strojach kąpielowych i pięknie wyrzeźbionych mężczyzn.

Cała ekipa Baywatch w pełnej krasie

Szkoda też, że film nie potrafił ponieść już samej emblematyki z serialu, tzn. stworzyć własnej mitologii. Pamiętam, że u szczytu popularności serialu kultowe stały się już same czerwone stroje ratowników, boje ratunkowe, bieganie w slow motion czy nawet owłosiona klata Hasselhoffa.

Nieumiejętność w pisaniu gagów komediowych oraz pójście na łatwiznę widać choćby w postaci Ronniego granego przez Jona Bassa. Ronnie to klasyczny już przykład "grubego nerda", który jąka się przy pięknych kobietach, ma ginekomastię oraz chodzi w koszulkach z grami retro. Komediowe mózgi Baywatch uznały, że niezmiernie zabawnym gagiem, będzie fakt, że dostaje się on do grupy ratowników i przy okazji z łatwością zauroczył swoim wdziękiem C.J. (Kelly Rohrbach), która po prostu uwielbia jego nieporadność, poczucie humoru i ogólną sflaczałość. Zabawne to prawda? Aż boki zrywam.

Ronnie i C.J. w namiętnej scenie pod prysznicem

To tylko przykład na ogólne lenistwo scenarzystów, którzy nie umieją nawet poprawnie poprowadzić fabuły i rozpisać postaci.

Każdy z bohaterów "Baywatch" jest zbiorem komediowych schematów najniższego sortu, każdy z nich jest zero-jedynkowy. Mitch to pewny siebie przywódca, który zawsze ma rację i wszystko robi prawilnie. C.J. jest poczciwą i średnio rozgarniętą blondynką. Matt Brody (Zac Efron) to zbieranina najgorszych cech narcystycznych, jakie można sobie wyobrazić. Wszystko to tak przejaskrawione i nieumiejętnie napisane, że naprawdę ciężko nie zgrzytać zębami.

Formalnie "Baywatch" też nie zachwyca. Nawet od strony wizualnej plasuje się gdzieś w okolicach trzeciego "Sharknado" (fabularnie w sumie też).

Reżyser zachowuje się jak 10-latek, który dostał trochę więcej sprzętu i ekipy i postanowił pobawić się piaskownicy w sceny akcji w zwolnionym (do przesady) tempie, dorzucił parę wybuchów (CGI chwilami na poziomie polskich produkcji) i wysmarował to wszystko w sosie z muzycznego soundtracku pełnego klubowych hiciorów, które włączają się dosłownie co kilka minut. Ja już po kwadransie byłem tym zmęczony.

Kelly Rohrbach jako C.J. Parker
REKLAMA

Nawet aktorzy nie ratują tego bałaganu. Dwayne Johnson to solidna firma, tylko co z tego, skoro nawet on nie jest w stanie unieść ciężaru całości, tym bardziej że jego Mitch to po prostu kolejna inkarnacja kinowych herosów, jakie odgrywa on na ekranie od kilku lat

Ja wiem, że Słoneczny patrol to serial, z którego łatwo się naśmiewać, bo nie było to dzieło wybitne. Jednak mimo wszystko byle jaki odcinek serii miał w sobie więcej głębi, sensu i posiadał ciekawiej napisane postaci niż cały film "Baywatch", będący mocno nieudaną próbą jego wyśmiania. A tymczasem to film trzeba ratować, bo najwyraźniej tonie. W każdym razie nie wróżę kontynuacji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA