Gdy zabierałem się do napisania tej recenzji zastanawiałem się jak ją rozpocząć. Czy może napisać o tym, że Beowulf jest najstarszym poematem napisanym w języku angielskim, czy może o tym jak bardzo uwielbiam Roberta Zemeckisa i jego filmy, a może o tym jak bardzo nie lubię trójwymiarowych animacji? Ostatecznie, jaki ten wstęp jest, każdy widzi.
Akcja filmu rozgrywa się w VI w. Króla Danii Hrothgara nęka paskudny troll o imieniu Grendel. Zrozpaczony władca ofiaruje połowę królestwa i rękę księżniczki śmiałkowi, który zdoła pokonać potwora. Tymże śmiałkiem jest Wiking, dumny Beowulf, który przybywa na dwór Hrotghara wraz z grupą swych towarzyszy.
Film został zrealizowany przy użyciu najnowszej techniki komputerowej animacji Computer Generated Imagery. Dzięki niej odtworzono grających w filmie aktorów z ogromną dokładnością ponieważ nie tylko użyczyli oni swoich głosów, ale faktycznie zagrali w tym filmie, a dzięki specjalnym czujnikom przetworzono potem cyfrowo ich ruchy. W ten sam sposób Zemeckis nakręcił swój poprzedni film - Ekspres Polarny. Jednakże należy uczciwie przyznać - technika najnowsza czy nie - wizualnie obraz wcale nie powala na kolana. Jestem w stanie nawet zaryzykować stwierdzenie, że tzw. cinematicsy w najnowszych grach komputerowych wyglądają kilkakrotnie lepiej niż opisywany tu Beowulf. Owszem, jest tu wiele dopracowanych i bardzo ładnych elementów, ale jest też wiele takich, które wyglądają dość plastikowo i sztucznie. Bardzo ładnie za to odwzorowano grających w filmie aktorów - Antony Hopkins wygląda jak żywy, a Angelina Jolie ma nawet pieprzyk nad lewą brwią (swoją drogą, nie wiem czemu ta kanciasta twarz i napompowane usta tak strasznie podobają się facetom).
Ale nie na tym polega magia Beowulfa. Otóż zdecydowanie jest to film, który należy oglądać w trójwymiarze, a więc w kinach IMAX. Ja od razu zaznaczam, że widziałem ten obraz w standardowym kinie ponieważ w moim małym mieście nie ma kina IMAX, a poza tym z powodu wady prawego oka nie byłbym w stanie nawet tam zobaczyć trójwymiarowych efektów. Jednak jako miłośnik kina oglądając filmy zwracam uwagę na wiele elementów. W najnowszym obrazie Zemeckisa moją uwagę przykuła przede wszystkim praca kamery. Reżyser doskonale wykorzystał zalety tworzenia filmu animowanego - tutaj nie ma praktycznie żadnych ograniczeń w realizowaniu własnych wizji. Można więc umieścić kamerę w dowolnym miejscu i kierować nią w sposób, który w normalnym filmie byłby prawie niemożliwy. Szkoda, że ja mogę sobie tylko wyobrażać jakie wrażenie mogą robić poszczególne ujęcia oglądane w trójwymiarze, jednakże, jako miłośnik efekciarstwa, doceniłem przynajmniej tyle, ile mi dano.
Film jest niemal całkowicie zdominowany przez dynamiczne sceny walki w wykonaniu Beowulfa połączone z wyżej wspomnianą, równie dynamiczną pracą kamery. Spokojniejsze momenty to tylko początek filmu i jakieś pół godzinki na półmetku seansu. Nie jest to złe, zwłaszcza, że te sceny są świetnie zrealizowane, a wątek dość średni. Jeszcze kilka lat temu panowała powszechna opinia, że animacje są dla dzieci. Nie wiem jak jest dzisiaj, ale takiego na przykład Shreka oglądali dzieci i dorośli. Shrek jest jednak filmem o charakterze bardzo komedyjnym, tymczasem w przypadku Beowulfa mamy do czynienia z filmem o bardziej poważnym wydźwięku. Osobiście kocham animacje - czy to dla dzieci, czy dla dorosłych. Preferuję co prawda stare, dobre, tradycyjne, dwuwymiarowe animacje, ale jeśli ktoś jest w stanie wykorzystać potencjał trójwymiaru na Maksa, będę chłonął to równie zachłannie. Tak jest u Zemeckisa, którego nie potrafię ocenić do końca subiektywnie, ponieważ jest jednym z moich ulubionych reżyserów.
Nie wiem komu polecić ten film z czystym sumieniem. Fanom animacji? Fanom fantasy? Fanom Zemeckisa? Wiem tylko jedno - oglądajcie w IMAX.