Wkurzeni Afroamerykanie wprowadzają Black Power do kina. Taka jest historia blaxploitation
Napięcia rasowe i migracja białej społeczności na przedmieścia doprowadziły do narodzenia się nurtu w kinie eksploatacji, w którym afroamerykańscy bohaterowie walczyli z niesprawiedliwym systemem. Dzięki temu blaxploitation zawładnęło wyobraźnią czarnoskórej publiczności w latach 70. ubiegłego wieku.
Czarnoskóry Tommy przyrządem do polerowania butów uderza w twarz białego McKinneya. Trudno o lepszą scenę, która oddawałaby przewrotny charakter blaxploitation. Oto grany przez Freda Williamsona bohater przy użyciu siły wychodzi z narracji narzuconej przedstawicielom jego rasy przez Hollywood. Nie będzie pucybutem, jak chciałby „The Man”. On wspina się bowiem po szczeblach przestępczej hierarchii niczym Rico w „Małym Cesarzu” ponad cztery dekady wcześniej.
Ameryka pod napięciem rasowym
Jak w artykule „Black Popular Power: przypadek filmów blaxploitation klasy B” pisze Ewa Drygalska, blaxploitation powstało jako afirmacja bycia czarnym. Wpisało się tym samym w kontekst społecznopolityczny Stanów Zjednoczonych tamtego okresu. Wraz z kontrrewolucją nastąpiło bowiem przebudzenie wielu mniejszości, które zaczęły walczyć o swoje prawa. Mowa jest tu oczywiście o feministkach, środowisku queer, Latynosach czy właśnie Afroamerykanach. W 1964 roku uchwalono ustawę zakazującą segregacji i dyskryminacji w prawach wyborczych ze względu na płeć i kolor skóry, ale już rok później wybuchły zamieszki w zamieszkanej przez ubogą czarnoskórą ludność dzielnicy Los Angeles. W ciągu następnych dwóch lat do podobnych wydarzeń doszło łącznie w ponad 40 innych miastach.
Drygalska konstatuje, że pokojowe stawianie oporu władzy reprezentowane przez Ruch i Martina Luthera Kinga mogło sprawdzić się na rolniczym południu Stanów Zjednoczonych, a nie na północy. Dlatego w kolejnych miastach czarnoskórzy obywatele sami wywoływali zamieszki, aby upominać się o swoje prawa. W 1966 roku ukuto termin „Black Power”. Do życia powołana została także partia Czarnych Panter, która dążyła do przewrotu społecznego. Ideologia separacji i kulturowego nacjonalizmu zyskiwała coraz większe poparcie. Dodatkowo dzięki Black Arts Movement rozpowszechniły się pojęcia soul i „czarność”. Wtedy zaczęła się formować definicja bycia czarnym, a przedstawiciele rasowej mniejszości byli coraz lepiej słyszalni w kulturze popularnej.
Rewolucja idzie do kina
W takim pejzażu społeczno-kulturowym na początku lat 70. ubiegłego wieku do głosu doszli czarni twórcy filmowi, którzy chcieli opowiadać historie dla Afroamerykanów o Afroamerykanach. Na czele rasowej rewolucji kinematograficznej stanął Melvin Van Peebles. W 1971 roku za własne pieniądze i chałupniczymi metodami zrealizował on „Sweet Sweetbacks’s Baadasssss Song”. Produkcja zdobyła niesławę ze względu na boleśnie realistyczną scenę gwałtu na nieletnim, czarnoskórym chłopaku (w tej roli syn reżysera Mario) popełnionym przez o wiele starszą prostytutkę. W miarę rozwoju akcji okazuje się, że była to inicjacja głównego bohatera. Tytułowy Sweetback wyrósł bowiem na rosłego mężczyznę i za pieniądze świadczy swoje usługi seksualne każdej chętnej kobiecie. Jego karierę kończy jednak incydent z rasistowskim policjantem. Kiedy ratuje członka Czarnych Panter przed stróżem prawa, musi uciekać, a pomogą mu w tym mieszkańcy getta. Z uśmiechem i niezachwianym poczuciem sprawiedliwości stanie tym samym do walki z „The Man”, czyli białą władzą.
Zaledwie dwa miesiące po premierze filmu Van Peeblesa na ekrany kin wszedł „Shaft”. Richard Roundtree wciela się tu w twardego detektywa. Od mafijnego bossa otrzymuje on zadanie odnalezienia jego córki. W trakcie wykonywania zlecenia będzie kopał tyłki każdemu, kto stanie mu na drodze, stając się synonimem czarnego luzu i siły. Produkcja ta wraz ze „Seet Sweetback’s Baadasssss Song” wyznaczyła formułę blaxploitation, którą przez kolejne lata będą powielać zarówno czarnoskórzy, jak i biali twórcy.
Fenomen blaxploitation
Jak we wspomnianym już artykule podaje Ewa Drygalska, w zależności od źródła, między 1971 a 1978 rokiem powstało od kilkudziesięciu do 200 filmów wpisujących się w ramy nurtu. Zasady zabawy były proste. Czarnoskóry bohater lub czarnoskóra bohaterka musiała walczyć z „The Man”, pokonując bariery niesprawiedliwości społecznej. A wszystko to działo się w rytm funku i muzyki soulowej. Afroamerykanie otrzymali tym samym swoją akceptowalną reprezentację na ekranie. W produkcjach mainstreamowych portretowani byli jako niewolnicy, służące czy przeciwnicy do pokonania przez białego protagonistę. Dzięki blaxploitation nie musieli już utożsamiać się z grzecznymi i uległymi postaciami granymi przez Sidneya Poitier, a mogli z bohaterami, którzy urzekali swoją przywódczą energią.
Aby trafić w gusta afroamerykańskiej publiczności, twórcy korzystali z różnorakich konwencji. W obrębie blaxploitation powstawały więc filmy kryminalne („Foxy Brown), sztuk walk („Trzech bezlitosnych”), horrory („Blackula”), women in prison („Kobiety w klatkach”), westerny („The Legend of Nigger Charley”) czy musicale („Sparkle”). W ten sposób narodziła się więc alternatywna sfera amerykańskiej kinematografii. Czarnoskórzy bohaterowie weszli na tereny do tej pory dla nich niedostępne i podporządkowali sobie każdą możliwą przestrzeń gatunkową.
W znanych konwencjach i fabułach twórcy zmieniali kolor skóry protagonistów, podkręcali przemoc, epatowali seksem i dodawali wątki rasowe. Czarnoskóry Dracula we współczesnej metropolii odnajdywał swoją ukochaną sprzed wieków, jeździec znikąd rozprawiał się z bandytami terroryzującymi miasto, a gangster, chociaż konsekwentnie zdobywał władzę w półświatku, kończył w trumnie. Jakże jednak przyjemne musiało być dla afroamerykańskiej publiczności oglądanie pomocnika szeryfa w „Boss Nigger”, który wyżywa się na białym kelnerze w podobny sposób, co plantatorzy na swoich niewolnikach. W ten właśnie sposób, żerując na poczuciu niesprawiedliwości społecznej i pragnieniu zemsty za doznane krzywdy, należące do nurtu produkcje bardzo mocno oddziaływały na zbiorową wyobraźnię widzów. Po raz pierwszy dzięki filmom mogli oni poczuć dumę z bycia Afroamerykanami. Nic więc dziwnego, że po premierze „Odlotu” wiele osób próbowało naśladować krzykliwy styl Kapłana, dając wyraz swojej czarności.
Spadek popularności
Twórcy blaxploitation za kilkaset tysięcy dolarów robili filmy, które zarabiały po kilkadziesiąt milionów. W ten sposób amerykańska kinematografia w końcu zauważyła ignorowany wcześniej ekonomiczny potencjał tkwiący w afroamerykańskiej publiczności. Wszystko przez to, że od końca II wojny światowej biała społeczność uciekała na rozbudowywane w ekspresowym tempie przedmieścia. W samych miastach, w których mieściły się kina w latach 70. mieszkali przede wszystkim czarnoskórzy. To oni w największym stopniu odpowiadali więc za boxoffice’owy sukces lub porażkę danej produkcji. Formuła nurtu przestała jednak w końcu trafiać w ich gusta.
Jak można się dowiedzieć z dokumentu „Macked, Hammered, Slaughtered, & Shafted”, jednym z powodów spadku popularności blaxploitation było ciągłe eksploatowanie tych samych bohaterów. Reprezentacja Afroamerykanów ograniczała się do protagonistów funkcjonujących na obrzeżach obowiązującego prawa lub całkowicie poza nim. Początkowo było to do przyjęcia, ale z czasem zaczęło brakować postaci, które równoważyłyby wizerunek czarnoskórych alfonsów, prostytutek i przestępców rzucających inwektywami na lewo i prawo. Nie było godnych naśladowania autorytetów. Twórcy działający w obrębie nurtu korzystali bowiem z wszelkich możliwych negatywnych stereotypów i podnosili je do kolejnych potęg. Chcieli to zmienić, ale producenci nie wyrażali zgody. Z tego powodu pojawiała się coraz częstsza i głośniejsza krytyka, a publiczność zaczęła się nudzić. W efekcie produkcje te zniknęły z gatunkowej mapy amerykańskiej kinematografii.
Co po blaxploitation?
Blaxploitation na kilka lat zawładnęło zbiorową wyobraźnią afroamerykańskiej publiczności. Filmy te nie tylko wpisywały się w kontekst społeczny swoich czasów, ale spełniały również, a może przede wszystkim rolę mitów o pozytywnej sile czarnoskórych, zdolnych walczyć z opresyjnym systemem. Dzięki nim widzowie mogli z podniesionymi głowami stawić czoła nieprzyjaznej rzeczywistości, jaka wraz ze wszystkimi napięciami rasowymi czekała na nich poza murami kina. Z końcem nurtu pojawiła się pustka w katalogu reprezentacji czarnoskórych protagonistów. Na jej wypełnienie trzeba było czekać, aż do głosu dojdą twórcy pokroju Spike’a Lee, Johna Singletona oraz Allena i Alberta Hughesów, ale to już zupełnie inna historia.
Przy tworzeniu tekstu korzystałem z artykułu „Black Popular Power: przypadek filmów blaxploitation klasy B” Ewy Drygalskiej i informacji przedstawionych w dokumencie „Macked, Hammered, Slaughtered, & Shafted”.