REKLAMA

Nowy serial Polsat Box Go wciąga od pierwszego odcinka. "Bracia" mają ogromny potencjał

8 marca w Polsat Box Go debiutuje nowy serial platformy - "Bracia", czyli gwiazdorsko obsadzona produkcja bazująca na greckim formacie. To coś znacznie ciekawszego, niż oferujący co najwyżej telenowelowe wrażenia oryginał; polska wersja przeplata ze sobą znacznie więcej motywów i tonów. Choć nie brakuje jej wad, już teraz nietrudno wskazać kilka bardzo mocnych cech produkcji, które najpewniej przesądzą o jej sukcesie.

bracia serial polsat box go recenzja piotr stramowski
REKLAMA

"Bracia" to rodzima wersja greckiego serialu "Tesseries" z 2009 roku. Fabuła produkcji Polsat Box Go jest jednak znacznie trudniejsza do gatunkowego scharakteryzowania, wykraczająca poza ramy klasycznej polskiej telewizji obyczajowej. Opowieść koncentruje się na relacjach czterech braci w różnym wieku - choć wychowywali się pod wspólnym dachem, każdy diametralnie różni się od pozostałych.

Starają się podążać własnymi ścieżkami, na różne sposoby próbując uporać się z własnym żalem względem reszty rodziny. Każdy z nich najwięcej do zarzucenia ma ojcu (Jan Frycz), krytycznemu, zapracowanemu i niegdyś wiecznie nieobecnemu. Największą rolę w ich życiach z pewnością odegrała nadopiekuńczą matka. Teraz architekt Piotr (Piotr Stramowski), terapeuta Alek (Mateusz Kościukiewicz), właściciel restauracji Wojtek (Damian Kret) i najmłodszy z rodzeństwa, muzyk Adam (Nikodem Rozbicki), będą musieli zmierzyć się z tragedią - wspólnie i z osobna. 

REKLAMA

Bracia: recenzja pierwszego odcinka serialu Polsat Box Go

Bracia - Polsat Box Go
REKLAMA

Całość zaczyna się jak typowa kolacyjna obyczajówka - dość niezobowiązująco. W pierwszej chwili główni bohaterowie wydają się nieciekawie archetypiczni, a drugi plan: bardzo grubo ciosany, przerysowany, nieprzekonujący (studentka Zosia to chodzący stereotyp "nawiedzonej" proekologicznej dwudziestokilkulatki). W odbiorze nie pomagają dość sztucznie brzmiące dialogi, które utrudniają postaciom przekonanie nas o swojej pełnokrwistości.

Na szczęście z czasem pilot tylko zyskuje. Relacje między poszczególnymi członkami rodziny są kreślone z głową - każda z nich jest na swój sposób unikalna, emocjonalnie złożona. Na każdą z nich indywidualny kształt związku z ojcem rzucił swój cień - produkcja rozpoczyna zatem eksploatacje odrębnych sposobów na budowę muru obronnego. Pod koniec odcinka wszystko wywróci się do góry nogami; bracia będą musieli odnaleźć się w odmienionej codzienności, zweryfikować postrzeganie siebie i bliskich, zrewidować lub wręcz na nowo ułożyć niektóre relacje.

"Bracia" mają wielki potencjał stać się produkcją unikatową na polskim rynku seriali - opowieścią, która skupi się na członkach pozornie poukładanej, a w gruncie rzeczy dysfunkcyjnej i na różne sposoby okaleczonej rodziny. Zamiast jednak uderzać w karykaturę czy skrajnie ponurą tonację dramatyczną, może pozostać - jak pierwszy epizod - historią z pogranicza, w której zderzają się gatunki, nastroje, wydźwięki i charaktery. W tego typu próbie pochylenia się nad człowiekiem dostrzegam coś, no właśnie, bardzo ludzkiego. Rzecz o ludziach dla ludzi, bez ekstremów, mieszając uśmiech z płaczem, powagę z dowcipem. Po pierwszym odcinku "Braci" ochota na kontynuowanie tej przygody pojawia się zupełnie naturalnie - oby podobna sztuka udała się kolejnym epizodom.

Piotr Dobrowolski, właściciel gdańskiej pracowni architektonicznej, w tajemnicy przed rodziną, decyduje się na wizytę w warszawskiej klinice niepłodności. W trakcie podróży poznaje Zosię - studentkę i aktywistkę ekologiczną powracającą z Grecji do rodzinnego domu. Jerzy, znany gdański adwokat, ojciec Piotra, odwiedza swoich czterech synów - pretekstem są sześćdziesiąte urodzin ich matki, Małgorzaty. Niestety, żaden z synów nie ma dla niego czasu. W trakcie udanej imprezy urodzinowej Jerzy wymyka się z domu

- czytamy w oficjalnym opisie pilota.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA