REKLAMA

Twórcy pełnometrażowego filmu Breaking Bad podjęli świetną decyzję dotyczącą scenariusza

Obawiałem się, że filmowa wersja jednego z najciekawszych seriali ostatnich czasów będzie powtórzeniem opowiedzianej już historii. Na szczęście rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej i fani Breaking Bad mają na co czekać.

breaking bad film scenariusz
REKLAMA
REKLAMA

Pełnometrażowa wersja Breaking Bad – jak udało się ustalić redakcji SlashFilm – nie będzie adaptacją scenariusza na potrzeby filmu. Nie przeżyjemy więc na nowo historii, którą przecież dobrze już znamy. Produkcja będzie kontynuacją wątków, które serial już opowiedział. Będziemy zatem mieli do czynienia ze swoistym sequelem.

Wiemy na pewno, że wśród występujących w filmie postaci wróci Jesse Pinkman – ponownie zagra go Aaron Paul. Za scenariusz odpowiadać będzie Vince Gilligan, twórca serialu. Prawdopodobnie też zajmie się reżyserią dzieła. Nie jest jasne, czy film pojawi się w kinach, czy też jest produkowany na potrzeby telewizji lub usług VoD.

O czym właściwie mógłby opowiedzieć sequel Breaking Bad? (uwaga, drobne spoilery)

Wiemy już, że to Pinkman będzie głównym bohaterem produkcji. Jego fabuła rozpocznie się w momencie, w którym nasz bohater ucieka z Albuquerque. Według opisu, będzie to opowieść o ucieczce porwanego mężczyzny i jego walce o wolność. Tego mogliśmy domyślić się sami. To jaką historię właściwie może opowiedzieć film?

Ostatni raz, gdy widzieliśmy Jesse’ego, odjeżdżał w stronę zachodzącego słońca po kilkumiesięcznej odsiadce. Raczej nie sprawiał wrażenia osoby, która chciałaby wrócić do dawnego życia handlarza narkotyków. Zwłaszcza po tym, jak został potraktowany – przynajmniej z jego punktu widzenia – przez Waltera White’a.

Z drugiej jednak strony wydaje się skrajnie wątpliwe, by kontynuacja serialu o budowaniu przez amatorów narkotykowego imperium miała skupić się na rehabilitacji głównej postaci, zakładaniu przez nią rodziny czy na podobnych wątkach.

Na razie pozostaje się cieszyć, że filmowe Breaking Bad nie będzie towarem po recyclingu.

REKLAMA

Bardzo się tego obawiałem. Uwielbiam – tak jak spora część z was – ten serial. Nie czuję jednak żadnej potrzeby obejrzenia tej historii po raz kolejny, w skompresowanej do dwóch godzin wersji. Zwłaszcza że była ona pełna niuansów, które trudno byłoby zmieścić do 120-minutowego metrażu.

Podoba mi się obrana przez Gilligana droga. Szczególnie gdy przypomnimy sobie o znakomitym spin-offie, a zarazem prequelu, Breaking Bad, jakim jest Zadzwoń do Saula. W tym uniwersum jest mnóstwo miejsca na nowe, ciekawe historie. Oby i tej nie spaprano.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA