Przyznaję - podszedłem do "Colony" gotów, by go bezlitośnie wyśmiać. Czytając opis byłem bowiem pewien, że będzie to niskobudżetowy, tandetny serial science fiction z efektami specjalnymi przywołującymi na myśl najgorsze dzieła polskiej kinematografii, ze smokiem z ekranizacji "Wiedźmina" na czele. Tymczasem rzeczywistość prezentuje się zgoła inaczej.
"Colony" bowiem zapowiada się całkiem obiecująco i to pomimo faktu, że od ideału dzieli ten serial wiele. I choć pierwszy odcinek nie jest szczególnie porywający, to jedna zdradza potencjał ten produkcji - to może być solidny średniak, który nie będzie wymieniany jako jeden z kandydatów na serial roku, ale który ma spore szanse na zdobycie niemałego grona fanów. O ile oczywiście utrzyma poziom i nie straci tego, czym intryguje - tajemniczości.
"Colony" wrzuca widza w sam środek wydarzeń, nic wcześniej nie wyjaśniając. W otwierającej scenie widzimy szczęśliwą amerykańską familię, wspólnie pałaszującą śniadanie. Uśmiechy, dowcipy, beztroska wymiana zdań, czułość. Sielanka. Dopiero gdy jeden z członków rodziny wychodzi do ogrodu, który - jak się okazuje otoczony jest wysokim murem i drutem kolczastym - zaczynamy rozumieć, że coś tu jest nie tak. Ale nim dowiemy się o co chodzi, upłynie kolejnych kilka minut.
Oto Los Angeles znalazło się pod okupacją przybyszów z kosmosu. Jak - i kiedy - do tego doszło, dlaczego rząd podjął się współpracy z najeźdźcami, kim oni w ogóle są i jak wyglądają? Tego nie dowiemy się z pilota. Na pozór wszystko wygląda tu normalnie, życie toczy się dalej, miasto jest zapełnione ludźmi. Dopiero po chwili da się dostrzec, że niektóre wieżowce zostały zniszczone ewidentnie w wyniku ostrzału artyleryjskiego, na drogach pojawiły się uzbrojone patrole, a funkcjonariusze nowego porządku od czasu do czasu porywają obywateli prosto z ulicy. Co dzieje się z nimi dalej? Nie wiadomo.
I to jest właśnie w "Colony" najlepsze - te niedopowiedzenia, dziesiątki pytań kłębiących się w głowie w trakcie seansu. Fakt, że cała wiedza o tym świecie pochodzi z obserwacji i wyciągania wniosków z tego, co widać na ekranie i z dialogów. Żaden z bohaterów nie wyjaśnia nic wprost, by widz mógł się łatwo tu odnaleźć.
Życie pod okupacją kosmitów przypomina to, jakie wiedli obywatele krajów opanowanych prze hitlerowców podczas II wojny światowej.
Łapanki, ścisła reglamentacja towarów - w tym jedzenia i lekarstw, propaganda, terror, godzina policyjna, działający w konspiracji ruch oporu - wszystko to jest w "Colony" obecne. Mimo tego klimat serialu nie jest przesadnie ciężki, oś fabuły ewidentnie nie będzie skupiać się na trudach przeciętnego mieszkańca, a na przedsięwzięciach partyzantki.
Ciekawa obsada (Josh Holloway, Sarah Wayne Callies, Amanda Righetti) radzi sobie dość przeciętnie, a postaci głównych bohaterów póki co nie są przesadnie ciekawe, ale dzięki całej tej otoczce niepewności i tajemniczości, "Colony" intryguje. I chętnie obejrzę kolejne odcinki, by dowiedzieć się jak rozwinie się akcja i jak wyjaśnią się wszystkie te wątki.