Na Apple TV+ pojawił się nowy film Spike'a Lee. "Od góry do dołu" może pochwalić się ciekawym punktem wyjścia i doborową obsadą. Ale nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Jako dreszczowiec jest po prostu marny.

Spike Lee wziął na warsztat książkę "King's Ransom" Eda McBaina, którą jeszcze w latach 60. ze znacznie lepszym skutkiem przeniósł Akira Kurosawa. Japoński reżyser wraz ze współscenarzystami wiele w niej pozmieniał, aby w "Niebie i piekle" po swojemu opowiedzieć o zależnościach klasowych, jakie wikłają i niszczą każdego z nas. Dlatego właśnie z nieba (elit społecznych) łatwo spaść do piekła (stać się nędznikiem). Amerykanin nie operuje takimi skrajnościami.
Klasa wciąż jest dla niego ważna, ale napomyka o niej przy okazji, w paru tylko scenach pokazując różnice w podejściu do traktowanych z szacunkiem elit społecznych a ciągle eksploatowanej klasy robotniczej. Przenosząc akcję powieści McBaina do współczesnego Nowego Jorku skupia się na historii genialnego producenta muzycznego, który wybił się tak wysoko, że nie słyszy już muzyki. To dobra metafora samego Lee. Najlepiej opowiada on, gdy jest wkurzony. A ostatnio wkurzył go głośny marsz z Charlottesville, dzięki czemu zaserwował nam całkiem niezłe "Czarne bractwo. BlacKkKlansman". Był to jednak wyjątek potwierdzający regułę, bo z młodego gniewnego twórcy hood films wcale nie wyrósł stary sami-wiecie-jaki. Jakby po zdobyciu sławy i pieniędzy nie miał się na co wściekać. Oderwał się od ulicy, stracił pazur i pogubił we współczesnym kinie.
Od góry do dołu - recenzja nowego filmu Apple TV+
Choć oczywiście w "Od góry do dołu" Lee sięga po swoją ulubioną tematykę. Ale rasa jest tu tylko w podtekście - narzucona przez Denzela Washingotona i Jeffreya Wrighta wcielających się w główne role. To po prostu opowieść o dwójce Afroamerykanów, którzy przypadkowo znaleźli się w podobnej sytuacji. Ich nastoletnie dzieci zostają porwane. Przestępcy ich mylą. Wypuszczają syna potentata muzycznego Davida Kinga, wciąż domagając się sowitego okupu za syna jego przyjaciela i przy okazji pracownika Paula Christophera. Główny bohater zaczyna się więc zastanawiać, czy powinien zapłacić.
Zastanawia się i zastanawia, bo z jednej strony potrzebuje pieniędzy, żeby wykupić swoją wytwórnię muzyczną, a z drugiej - na szali jest życie chłopaka. Jeśli zapłaci stanie się bohaterem, a przecież zawsze powtarza, że w dzisiejszych czasach atencja jest najważniejszą walutą. Myśli więc, snuje się, słucha kolejnych argumentów, ale ciągle jest na nie. Aż w końcu... no właśnie. W "Od góry do dołu" nie ma podprowadzania punktów zwrotnych. Lee zmienia tonację z zaskoczenia, nagle. W głębokim poważaniu ma psychologiczną prawdę. Stawia na zaskoczenie, przez co opowieść się wlecze, a jej rozwój okazuje się wymuszony.
Nieco lepiej Lee odnajduje się w swojej opowieści, gdy wypuszcza swojego bohatera ze złotej klatki - willi, siedziby wytwórni muzycznej - na ulice Nowego Jorku. Co prawda go stylizuje, przez co jest on zbyt czysty i sterylny, jak na miejsce poważnej zbrodni, ale wciąż powala swoim majestatem. W obiektywie Matthew Libatique'a tętni energią i - co najważniejsze - mieni się różnorodnością kulturową. Dzięki temu, całkiem emocjonująca scena pościgu rozgrywa się w pulsującej od latynoamerykańskich rytmów scenerii. Ona jest znacznie ważniejsza od samej akcji, bo przenosząc nas w tłum świętujących swoją przynależność kulturową Portorykańczyków dokładnie w środku filmu, reżyser zdradza swoje prawdziwe intencje.
"Od góry do dołu" to film nie tyle o różnicach, co ich pokonywaniu. Z tego właśnie względu Lee stawia za wzór celebrujących i zjednoczonych Portorykańczyków. Chciałby, żeby Afroamerykanie przeskoczyli ponad podziałami klasowymi. Dlatego w drugiej części filmu David działa ramię w ramię z Paulem. Otrzymujemy utopijną wizję rasowego pojednania, całkowicie oderwaną od rzeczywistości - pomijającą niuanse i liczne konteksty, o których mówi co najwyżej półgębkiem. Staje się przez to mdła, niepotrzebnie rozciągana w czasie i z formą zdecydowanie przerastającą treść.
Produkcja ma autorski charakter Lee, gdy bohaterowie burzą czwartą ścianę i zwracają się wprost do widza. Ale nie rzucają bluzgami, żeby wytrącić nas ze strefy komfortu, jak w "Rób, co należy". To puste zabiegi, wręcz przypadkowe. Tu policjant wyjaśni, na czym polega jego plan, tam kibic wykrzyczy swoje uwielbienie dla New York Yankees, a jeszcze gdzie indziej młody raper zarapuje. W dodatku całkiem niezły kawałek. Bo do piosenek akurat "Od góry do dołu" ma całkiem niezłe ucho. Tylko opowiada o facecie, który zamiast spadać z góry (elit społecznych) na dół (do nędzy), zapewnia sobie miękkie lądowanie. Uczy się bowiem, że lepiej od szelestu zielonych słyszeć muzykę. Film pozuje więc na bangera, a brzmi jak zdarta płyta.
Więcej o Apple TV+ poczytasz na Spider's Web:
- Apple TV+ za darmo. Czy serwis ma okres próbny?
- Dawno nic tak nie rozpaliło widzów jak ten kryminał. A ostatni odcinek wychodzi jutro
- Widzowie znaleźli najlepszy serial 2025 roku. Kino absolutne
- Widzowie wydali wyrok. Ten serial to jeden z najpiękniejszych science fiction w historii
- To sci-fi jest idealne. Widzowie oszaleli przed premierą 3. sezonu
- Tytuł filmu: Od góry do dołu
- Rok produkcji: 2025
- Czas trwania: 133 minuty
- Reżyser: Spike Lee
- Obsada: Denzel Washington, Jeffrey Wright, Ilfenesh Hadera
- Nasza ocena: 3/10
- Ocena IMDB: 5,9/10