Jeśli "Cudowny chłopak" nie wywoła w was choć krzty wzruszenia, to znaczy, że macie serce z kamienia. Proste.
OCENA
Głównym bohaterem filmu jest Auggie. W chłopca wcielił się znakomity Jacob Tremblay, pamiętany z fenomenalnej roli w filmie "Pokój". Auggie to niezwykle inteligentny, zabawny i przepełniony marzeniami dzieciak, kochający pasjami "Gwiezdne wojny" (jego ulubiona postać to Boba Fett). Jednak los zgotował niezbyt miłą niespodziankę, towarzyszącą mu od urodzenia do końca życia.
Na skutek niezwykle rzadkiej mutacji genów Auggie urodził się ze zdeformowaną twarzą.
Ta dopiero po licznych operacjach zaczęła choć trochę przypominać ludzką. Fakt jednak jest taki, że Auggie, biorąc pod uwagę obowiązujące standardy piękna, jest odrażająco brzydki.
Chłopak marzy o byciu kosmonautą i przy okazji próbuje ukrywać swą twarz przed światem, chodząc w hełmie astronauty przez sporą część dnia. Prawdziwy test jednak dopiero przed nim. Jego rodzice zdecydowali, że po latach nauczania w domu, nadeszła pora, aby Auggie poszedł w końcu do publicznej szkoły i zmierzył się ze światem oraz ludźmi.
"Cudowny chłopak" opowiada o tym, jak Auggie radzi sobie ze światem i jak świat radzi sobie z Auggie’em.
Co ważne, twórcy filmu nie skupiają swojej uwagi tylko i wyłącznie na tytułowym bohaterze. Niemałą część opowieści stanowią też historie jego rodziców (świetnie wypadający jako para Owen Wilson i Julia Roberts) i siostry (przemyślana i ciekawa kreacja młodej Izabeli Vidovic), pozostającej w cieniu brata, który zgarnia całą uwagę domowników.
Równie ważną częścią "Cudownego chłopaka" są też postaci kolegów i koleżanek Auggie’ego ze szkoły - to jak się do niego odnoszą, jakie są ich motywacje oraz to, jak z biegiem czasu zmieniają oni swoje nastawienie względem głównego bohatera.
Bo "Cudowny chłopak" to film przede wszystkim opowiadający o tym, że z natury jesteśmy dobrzy.
Nawet jeśli błądzimy i zachowujemy się źle, raniąc przy tym ludzi, to jest w nas potencjał na zmianę na lepsze. Jakkolwiek naiwnie to brzmi, ja to kupiłem. Reżyser filmu, posiłkując się książką, na której oparł swoje dzieło, umiejętnie ucieka od taniej ckliwości i kiczowatych zagrywek, mających na celu wylanie litrów łez u widowni. To znaczy, "Cudowny chłopak" wzrusza do łez, ale udaje mu się to osiągnąć swoją bezpretensjonalnością i szczerą wiarą w to, o czym opowiada, nawet jeśli przyjmiemy, że to utopia.
Pewnie w prawdziwym życiu taki Auggie przeszedłby o wiele większe traumy. Nie wiemy zresztą, co na niego czeka w późniejszych latach życia. A pamiętajmy, że w erze mediów społecznościowych i skupionych na wyglądzie jak nigdy przedtem ich użytkowników, zwyczajnie brzydcy ludzie czują się odrzuconymi outsiderami, a co tu powiedzieć o chłopcu ze zdeformowaną twarzą.
Mimo tego, poddałem się wizji świata przedstawionego. Być może dlatego, iż chcę wierzyć, że rzeczywistość wokół może być lepsza?
"Cudowny chłopak" to znakomity lek na zimową (i nie tylko) chandrę, czy jakkolwiek nieudany, najgorszy z możliwych, dzień.
Już dawno nie oglądałem filmu, który naładowałby mnie tak pozytywną energią, przyjaźnie nastawił do świata i uzbroił w wiarę w ludzi. I choćbyśmy uznali go za bajkę, to teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzeba nam takich właśnie sygnałów, że ludzie są dobrzy i mają moc. Bo czasem nie trzeba wcale przenosić gór czy wynaleźć leku na raka, by stać się wielkim człowiekiem. Czasem wystarczy nauczyć się akceptować siebie i innych... i przetrwać 5 klasę.