REKLAMA

Takiego filmu o superbohaterach jeszcze nie było. Czarna Pantera – recenzja

Seryjnie produkowane superprodukcje Marvela stają się przewidywalne do bólu. Chodzi o to, by było dużo eksplozji i efektów specjalnych, ze zdrową dawką humoru. Fajne, choć też i nużące. Na szczęście Czarna Pantera to powiew świeżego powietrza.

Takiego filmu Marvela nie było. Czarna Pantera – recenzja Spider's Web
REKLAMA
REKLAMA

Nie, Czarna Pantera nie jest dziełem wiekopomnym, jak mogą sugerować pierwsze, bardzo entuzjastyczne recenzje. To nie jest coś na miarę Mrocznego Rycerza od Nolana. To po raz kolejny bardzo lekkie i bardzo przyjemne kino akcji, przy którym nasze zwoje mózgowe będą raczej odpoczywać. Tradycyjnie już to spektakl wypełniony efektami specjalnymi, przyzwoitym scenariuszem i lekkim dystansem do samego siebie. Co więc mogło przypaść do gustu tym recenzentom?

Wiele mówi się o tym, że Czarna Pantera jako pierwszy z filmów Marvela w szczególny sposób porusza kwestie społeczne i polityczne. W rzeczy samej, porusza. W naiwny, prosty i płytki sposób, będąc bardzo wtórnym głosem w ważnej dyskusji. Czemu więc ten film jest tak dobry?

Czarna Pantera to niezależna opowieść o niepowtarzalnym klimacie.

Oglądając Czarną Panterę, miałem wrażenie, że scenarzyści dość niechętnie dodawali jakiekolwiek nawiązania do uniwersum Marvela. Nie zrobili tego w żadnym razie źle, wszystko do siebie pasuje i ze sobą współgra. Ten film mógłby jednak należeć do zupełnie innego uniwersum, lub wręcz kreować swoje własne. I w ogóle by na tym nie stracił.

Czarna Pantera recenzja class="wp-image-132667"

Czarna Pantera to historia młodego króla Wakandy, czyli małego, afrykańskiego kraju, który zazdrośnie strzeże swojego wielkiego sekretu. Wakanda powstała na zgliszczach katastrofy kosmicznej w odległej starożytności, kiedy to w sawannę uderzyła planetoida wypełniona wibranium. A więc tym samym materiałem, z którego powstała tarcza Kapitana Ameryki.

Wakandczycy wykorzystali ten materiał, aby stworzyć potężną i bogatą cywilizację. Pozornie to nieistotny i pogrążony w nędzy afrykański kraik. W rzeczywistości to iluzja, osiągnięta między innymi przez gigantyczne pole maskujące. Wakanda to futurystyczna kraina, wypełniona dobrobytem i technologiami, których mógłby pozazdrościć sam Tony Stark. Kraj ten nie wykorzystuje swojej potęgi, by podbijać inne narody, ale też nie udziela im żadnej pomocy.

Film prezentuje nam zupełnie nową cywilizację, z odrębną kulturą, tradycją. I z własnymi problemami.

Czarna Pantera nawet na chwilę nie przenosi nas do świata Zachodu. Przy czym mam na myśli jakieś bardziej istotne wątki fabularne, bo podczas samego filmu kilkukrotnie zdarza nam się na chwilę opuścić Afrykę na rzecz Ameryki czy Korei. To jednak tylko tło fabularne do opowieści o supercywilizacji na Czarnym Lądzie. I jej władcy, który przy okazji jest wojownikiem wyposażonym w potężny, futurystyczny strój wypełniony gadżetami.

Jestem przekonany, że Czarna Pantera, mimo uniwersalnego charakteru scenariusza, szczególnie przypadnie do gustu czarnoskórej publiczności. Nie dlatego, że większość bohaterów jest rasy czarnej, ale dlatego że opowiada o niespełnionym śnie potomków Czarnego Lądu. Afrykanie na skutek wielu historycznych przeciwności nigdy nie doczekali się własnego, bogatego imperium. W kinie, na te nieco ponad dwie godziny, to marzenie się spełnia. Na szczęście scenarzyści na tym nie poprzestali, i nawet w tym fikcyjnym afrykańskim raju nie brakuje problemów.

Czarna Pantera recenzja class="wp-image-132670"

Czarna Pantera uwodzi nas swoją etniczną odmiennością, na dodatek robi to w sposób bardzo nienachalny. Cywilizacja Zachodu ustępuje afrykańskim tradycjom i kulturze. Motywacje bohaterów i ich problemy są obce i intrygujące. Kostiumy i krajobrazy zapierają dech w piersi. Sama opowieść, jak już wspominałem, ma jednak charakter uniwersalny.

„Jak przyjmiemy biednych imigrantów z sąsiedztwa, to przyniosą oni do Wakandy swoje problemy”.

To cytat z pamięci z jednej z początkowych scen filmu. Głównym bohaterem superprodukcji Marvela jest, jak już wspominałem, tytułowa Czarna Pantera, a więc król Wakandy, który niedawno odziedziczył tron po tragicznie zmarłym ojcu. Będzie musiał udowodnić, że jest godzien swojej pozycji. Będzie to nie lada wyzwanie, bowiem z czasem ktoś zacznie sobie rościć pretensje do jego stanowiska. Nie chcę pisać zbyt wiele, by nie zdradzać fabuły. Na pewno jednak nie będzie żadnym spoilerem stwierdzenie, że Czarna Pantera będzie musiał użyć swoich umiejętności wojownika i superstroju, by ratować siebie i swój kraj.

W tle jednak poruszany jest równie istotny temat. Czy zamożne mocarstwa powinny strzec swojego bezpieczeństwa i swoich obywateli, czy też wykorzystywać swoje bogactwo, by bezinteresownie pomagać biedniejszej części świata? Odpowiedź na to dobre pytanie jest w filmie, niestety, przedstawiona w sposób dość banalny. Scenarzystów należy jednak pochwalić za samo jego zadanie.

Czarna Pantera recenzja class="wp-image-132661"

Atutem Czarnej Pantery są też jej postacie. Głównie z uwagi na świetne ich interpretacje przez aktorów. Chadwick Boseman gra idealnie tytułową rolę, tak jak Michael B. Jordan jest perfekcyjnym antagonistą. Lupita Nyung’o, Danai Gurira, Martin Freeman, Andy Serkis i Forest Whitaker również zasługują na słowa uznania. Wszyscy tworzą bohaterów, którzy są charakterystyczni, oryginalni i którzy szybko zapadają w pamięć. No może poza Whitakerem, który zawsze gra tak samo, choć w tym przypadku doskonale pasuje to do jego roli.

Na pewno macie wiele pytań związanych z muzyką. Przecież tyle się mówiło o ścieżce dźwiękowej z filmu produkcji Kendricka Lamara. Głupia sprawa, ale muzyka w tym filmie jest raczej pomijalna. Gra w tle, jest mieszaniną tradycyjnej orkiestry i afrykańsko brzmiących instrumentów. Spełnia swoją rolę, na tym jednak koniec.

Nie przesadzajmy jednak z zachwytem nad Czarną Panterą. To nadal tylko solidny film akcji.

Jest piękny wizualnie. Odstaje stylem od pozostałych filmów Marvela, po prawdzie nawet do nich niespecjalnie pasując. Ma dobre postacie, fajne sceny akcji i przyzwoity scenariusz. Na tym jednak… koniec. Czarna Pantera to dobry film, zdecydowanie wart wybrania się do kina, jeżeli szukamy niezobowiązującej rozrywki.

REKLAMA

Nie jest to jednak jakieś głębokie, przełomowe dzieło. Nie jest to objawienie kinematografii czy nawet kina akcji ostatnich lat. Jego największym wyróżnikiem jest estetyczna odmienność w kostiumach, sposobach prowadzenia dialogów czy samej narracji. Na tym jednak koniec. To tylko dobry film akcji. Na szczęście to wystarczy, by wystawić Czarnej Panterze jak najbardziej pozytywną ocenę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA