Marvel Cinematic Universe to monstrualny popkulturowy twór obejmujący kilkadziesiąt filmów i kilkanaście seriali. Znajomość nie wszystkich z nich jest jednak konieczna, by cieszyć się debiutującą jutro produkcją otwierającą 4. fazą. Do których tytułów Marvel Studios nawiązuje „Czarna Wdowa”?
Premierowy film otwierający 4. fazę Marvel Cinematic Universe zadebiutuje oficjalnie na dużych ekranach rozsianych po całym globie. Po latach wyczekiwania na solową produkcję o bohaterce granej przez Scarlett Johansson i kolejnych miesiącach opóźnienia wywołanych przez pandemię koronawirusa Natasza Romanoff nareszcie będzie główną bohaterką jakiejś produkcji. Rodzi się tu jednak pewien problem. MCU to ściśle połączony twór złożony z kilkudziesięciu filmów i kilkunastu seriali (choć można się spierać, na ile te drugie mają realne znaczenie poza „Agentami T.A.R.C.Z.Y.” i tytułami Disney+), co oznacza ciągłą konieczność nadrabiania poprzednich pozycji.
Ta praca domowa w przypadku „Czarnej Wdowy” nie jest aż tak obszerna, ale jej chronologia może skonfundować niektórych widzów. Bo debiutujący jutro film jest prequelem, natomiast innym niż klasyczne historie o wczesnych latach superbohaterów. Oczywiście najbardziej zaangażowani fani będą chcieli obejrzeć przed 4. fazą wszystkie lub prawie wszystkie produkcje MCU (poza niezbędnym na to czasem nic nie stoi na przeszkodzie), lecz naprawdę nie ma takiej konieczności.
Czarna Wdowa MCU – które filmy i seriale warto obejrzeć przed seansem?
Natasza Romanoff pojawiła się do tej pory w siedmiu pełnometrażowych produkcjach spod znaku Marvel Cinematic Universe. „Czarna Wdowa” będzie ósmym tego typu tytułem i aż do tego momentu chronologia ich powstawania odpowiadała chronologii wydarzeń w samej fabule. Tymi filmami były po kolei: „Iron Man 2”, „Avengers”, „Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz”, „Avengers: Czas Ultrona”, „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”, „Avengers: Wojna bez granic” oraz „Avengers: Koniec gry”. Nie wszystkie z nich mają bezpośredni wpływ na treść prequela, ale warto je znać. Choćby po to, żeby wystarczająco dobrze poznać Romanoff i pojedyncze szczegóły z jej przeszłości wspominane na marginesie poprzednich produkcji. Mam tu ma myśli takie wątki jak relacja Czarnej Wdowy z Clintem Bartonem i ich wspólna misja w Budapeszcie, istnienie tzw. Czerwonego Pokoju czy przymusowa histerektomia, którą poddano Romanoff.
Osobom dopiero zaczynającym swoją przygodę z MCU (nie ma ich zapewne zbyt wiele, ale jacyś świeży widzowie zawsze się znajdą) polecam natomiast odpuszczenie sobie dwóch ostatnich filmów o Avengers. Ich akcja toczy się już po wydarzeniach z „Czarnej Wdowa”, a świadomość losu tytułowej bohaterki w tych produkcjach szczerze mówiąc negatywnie wpływa na sam prequel. Wszystko dlatego, że w dużej mierze pozbawia go i tak niezbyt wysokich stawek, co samo w sobie jest problemem MCU niemal od samego początku istnienia uniwersum.
„Czarna Wdowa” toczy się między filmami „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” i „Avengers: Wojna bez granic”. Ale warto obejrzeć dla niej też jeden nowszy tytuł.
Mam na myśli serial Disney+ pt. „The Falcon and the Winter Soldier”. Czarna Wdowa od początku swojej obecności w MCU była najmocniej powiązana z trzema bohaterami Avengers, czyli Iron Manem, Kapitanem Ameryką i Hawkeyem. Ślady tych międzyludzkich związków znajdziemy też w poświęconym jej prequelu. Dlatego seria o Falconie, Zimowym Żołnierzu i wyłonieniu nowego Kapitana Ameryki ma swoje odbicie na pewnym elemencie „Black Widow”.
Co ciekawe, tak właściwie to powinienem powiedzieć na odwrót, bo pierwotny plan Marvel Studios zakładał premierę filmu przed debiutem serialu. Według słów Kevina Feige'a to właśnie była jedyna fabularna zmiana wymuszona przez pandemię koronawirusa w całej 4. fazie MCU. Natomiast jej szczegółów oczywiście tutaj nie zdradzę ze względu na spoilery. Jak wiadomo, o pewnych rzeczach lepiej przekonywać się na własnej skórze w ciemnej sali kinowej.
- Czytaj także: Więcej o tym, jak wypadła „Czarna Wdowa”, przeczytacie w naszej recenzji bez spoilerów.