„Czarnobyl” od HBO już w pierwszym tygodniu od premiery robił niesamowite wrażenie. Dzisiaj okazuje się, że widzowie są nim tak zachwyceni, że nawet „Gra o tron” musiała ustąpić mu miejsca na podium.
Zaledwie kilka dni temu donosiliśmy, że „Czarnobyl” od HBO zdetronizował „Grę o tron” w serwisie IMDB. Na razie na produkcję o awarii w elektrowni jądrowej zagłosowało „zaledwie” 70 tys. widzów, co jest o tyle istotne, że opowieść o smokach i rodach walczących o żelazne krzesło - a także na przykład „Breaking Bad" - została oceniona przez ponad milion widzów. Nie odbierajmy jednak „Czarnobylowi” zasłużonej chwały.
„Gra o tron” zdetronizowana przez „Czarnobyl” również w Polsce.
Miniserial święci swoje tryumfy nie tylko za granicą. W Polsce, w serwisie Filmweb, również wspiął się na pierwsze miejsce, uzyskując średnią ocen 8,90, pokonując tym samym „Grę o tron”, która może poszczycić się średnią na poziomie 8,86. Tu także widać, że produkcja o elektrowni atomowej nie ma jeszcze zbyt wielkiej publiczności - rzecz jasna w porównaniu do „Gry o tron”. Na „Czarnobyl” głos oddało ponad 17 tys. osób, a na zakończony niedawno hit HBO ponad 300 tys..
Może jeszcze jest trochę za wcześnie, aby mówić o powodach wielkiej popularności nowego miniserialu HBO. Trzeba jednak przyznać, że twórcy mieli niełatwe zadanie. Nie dość, że opowieść bazuje na prawdziwej historii, to jeszcze jest to wydarzenie dość znane. Twórcy postanowili jednak pokazać szczegóły i to one są najmocniejszą stroną serialu.
Gra detalem sprawdza się tu świetnie. W warstwie wizualnej mamy więc pełen obraz ogromu tragedii, brud, ludzkie nieszczęścia. Serial nie szczędzi nam doprawdy rozpaczliwych obrazów, pokazując, jak ogromny wpływ miało to promieniowanie na ludzkie ciała, jak potężnie oddziaływał wypadek, który początkowo był zamiatany pod dywan. Całość potęguje fenomenalny dźwięk, a konkretniej odgłosy tła, szumy wody, trzeszczenie liczników Geigera, kroki w pustych korytarzach. Widać jasno, że tan świat, ta elektrownia żyją i ciągle stanowią zagrożenie.
I chociaż głównym bohaterem jest tu elektrownia, to ludzkie historie są wspaniale rozpisane.
Jest tu zarówno nieźle rozrysowana komunistyczna rzeczywistość, jak i protagonista, który przechodzi bardzo dziwną i dość nieprzewidywalną przemianę. Jest historia silnej, ugruntowanej miłości, po której przetacza się wielkie koło historii. Są w końcu kapitalni aktorzy, żeby tylko wymienić Jareda Harrisa czy Stellana Skarsgårda, ale i Emily Watson ma tu niezłą, chociaż moim zdaniem dość skromną rolę.
To dobry moment, aby zacząć oglądać „Czarnobyl”.
Zaledwie wczoraj swoją premierę miał 4. i zarazem przedostatni odcinek serialu, moim zdaniem był to najmocniejszy i najbardziej sugestywny epizod, który pokazuje w zasadzie wszystkie zalety produkcji. Jestem prawie pewien, że chociaż od premiery serialu minęły zaledwie 4 tygodnie, to już większość z widzów wie, że na „Czarnobyl” spadną brawa nie tylko od widzów, ale również od najróżniejszych konkursowych kapituł. Nie mogę się doczekać, aż zakończenie tylko to potwierdzi.