REKLAMA

Szał na „Czarnobyl” szkodzi pamięci ofiar? Ludzie mają coś z głową lub popkultura za bardzo spłyca przekaz

„Czarnobyl” może się pochwalić jednymi z najlepszych ocen w historii amerykańskiej telewizji. Niestety, coraz częściej jesteśmy świadkami sytuacji, które kładą się cieniem na popularności produkcji HBO. Przyjeżdżający do Czarnobyla turyści nie szanują przeszłości tego miejsca i robią parodię z przesłania serialu.

czarnobyl turyści
REKLAMA
REKLAMA

Wpływ nowego serialu HBO na widzów z całego świata zaskoczył chyba nawet twórców. Jeszcze przed premierą wydawało się, że „Czarnobyl” będzie jednym z tych miniseriali, które bardziej interesują krytyków i fanów niszowych historii niż przeciętnego widza. Okazało się jednak, że siła oddziaływania tematu zamkniętej elektrowni atomowej przewyższyła wszelkie oczekiwania. Nie wspominając o tym, że „Czarnobyl” to po prostu bardzo dobry serial.

Dzieło showrunnera Craiga Mazina stanowi zgrabną mieszankę autentycznych wydarzeń i wykreowanej fikcji, więc być może po części dlatego tak mocno przemawia do widzów. Z jednej strony jest ugruntowane w osnutej tajemnicą prawdziwe, a z drugiej jeszcze mocniej działa na emocje dzięki czysto filmowym chwytom. Po ostatnich wydarzeniach można mieć jednak wątpliwości, czy wszyscy oglądający wyciągnęli na pewno najmądrzejsze wnioski z seansu serialu.

„Czarnobyl” wywołał prawdziwy szał na wycieczki do strefy wykluczenia wokół dawnej elektrowni. Ale nie są to bynajmniej wyjazdy edukacyjne.

Podróże do Czarnobylu czy Prypecia nie były niczym niezwykłym na długo przed premierą serialu HBO. Ostatniej sytuacji nie da się jednak porównać z niczym wcześniejszym. Polscy organizatorzy wskazują jednak na olbrzymi wzrost zainteresowania wyjazdami na skutek premiery miniserii. Nakłada się na to również mocny przekaz medialny towarzyszący „Czarnobylowi” oraz zwiększoną świadomość na temat poziomu promieniowania wokół byłej elektrowni.

It's wonderful that #ChernobylHBO has inspired a wave of tourism to the Zone of Exclusion. But yes, I've seen the photos going around.

If you visit, please remember that a terrible tragedy occurred there. Comport yourselves with respect for all who suffered and sacrificed.

— Craig Mazin (@clmazin) 11 czerwca 2019

Rzecz w tym, że pewna część odwiedzających Czarnobyl ma z tego tytułu tak wielką frajdę, że przestaje myśleć.

Instagram i inne media społecznościowe zalała serii kilkudziesięciu zdjęć przedstawiających różne osoby, które pojechały do strefy wykluczenia. Niektóre są wręcz szokująco głupie, niewłaściwie i pozbawione szacunku do wydarzeń, które miały tam miejsce przed ponad trzydziestu laty. Sprawa nabrała tak dużych rozmiarów, że doszła nawet do uszu twórcy serialu. Craig Mazin zaapelował o zachowanie szacunku wobec osób, które ucierpiały na skutek katastrofy, a czasem poświęciły swoje życie, żeby walczyć z jej skutkami.

Można mieć jednak bardzo poważne wątpliwości, czy osoby, które uznają wyjazd do Czarnobyla za doskonałą zabawę, posłuchają showrunnera. Oczywiście nie chodzi o to, żeby udawać sztuczną pokorę i wylewać rzewne łzy nad losem byłych mieszkańców Czarnobyla i Prypeci. Między fałszywą skromnością i umiarkowaniem, a robieniem z siebie durniów na Instagramie jest jednak olbrzymia różnica.

Sprawa Czarnobyla to zresztą nie pierwszy przypadek podobnych zachowań. Wydaje się, że kultura YOLO jest odporna na historyczny kontekst popkultury.

Co jakiś czas do mediów przebijają się opowieści o młodych osobach odwiedzających obóz Auschwitz-Birkenau lub Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w Berlinie, które robiły sobie głupie zdjęcia i wypisywały żarty o paleniu Żydów lub skakaniu po ich kościach. Swego czasu w reakcji na podobne wydarzenia pewien izraelski artysta zorganizował akcję YOLOCAUST. Po pewnym czasie Shahaka Shapira przyznał zresztą, że osoby których zdjęcia wykorzystał, często szybko przepraszały za swoje zachowanie i tłumaczyły się, że chodziło o niemądry dowcip dla znajomych.

W tej sytuacji warto się jednak zastanowić, czy popkultura wykorzystująca wielkie tragedie i olbrzymie katastrofy do własnych celów na pewno jest bez winy.

REKLAMA

Łatwo zrzucić winę na grupę niemyślących nastolatków, ale przecież żadne z nich nie funkcjonuje w bańce oderwanej od współczesnych mediów. Wręcz przeciwnie, funkcjonują w niej codziennie po kilkanaście godzin. Osoby, które pojechały w ostatnich tygodniach do Czarnobyla z pewnością widziały lub przynajmniej słyszały o serialu HBO. A jeśli są po seansie miniserii, to jakie wnioski wyciągnęły z obejrzenia programu?

W idealnym świecie każdy temat powinien być dostępny dla artystów. Ale jeśli tak wielu oglądającym „Czarnobyl” brakowało historycznego kontekstu i moralnego kręgosłupa, żeby wiedzieć, czego nie wolno tam robić, to może powinniśmy być ostrożniejsi w doborze tematów? Albo przynajmniej bardziej zważać, czy zrobiliśmy wszystko (jako twórcy i media), żeby zapobiec takim sytuacjom. Ani mi w głowie oskarżanie Craiga Mazina czy HBO o błędy innych ludzi, lecz często wykorzystywane w Hollywood uciekanie od jakiejkolwiek odpowiedzialności również wydaje mi się kiepską decyzją.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA