Już 24 listopada oferta serwisu Viaplay zostanie poszerzona o 2. (i zarazem ostatni) sezon znakomitego irlandzkiego thrillera pt. „Kin”. Na czele pierwszoligowej obsady produkcji stanął Charlie Cox, ulubieniec fanów Kinowego Uniwersum Marvela. Z okazji tej premiery porozmawiałem sobie z Charliem o tym serialu, Daredevilu oraz nieoczekiwanym występie w najlepszej grze wideo 2025 r.: „Clair Obscur: Expedition 33”.

„Kin” to serial, którego Polacy raczej nie kojarzą - a szkoda. To kawał gęstego, brutalnego kina gangsterskiego ze świetnie nakreślonym wątkiem rodzinnym, na którym opiera się cała opowieść. Znakomita obsada: Clare Dunne, Aidan Gillen, Sam Keeley, Ciaran Hinds czy uwielbiany (również przeze mnie) Charlie Cox to tylko jeden z wielu elementów, dla których serdecznie poleciłbym wam zapoznać się z produkcją.
Z okazji premiery 2. sezonu serialu w Viaplay udało mi się złapać i pogadać właśnie z Charliem - nie tylko na temat „Kina”, lecz także Daredevila, jego przyszłości w Marvelu oraz udziale w wybitnym projekcie, jakim okazała się gra „Clair Obscur”.
Charlie Cox: wywiad z okazji premiery 2. sezonu serialu „Kin”
Michał Jarecki: „Kin” to niezwykle intensywna, głęboko emocjonalna opowieść o rodzinie, lojalności i zemście. Co przyciągnęło cię do tego projektu i sprawiło, że zechciałeś wejść w skórę Michaela Kinselli?
Charlie Cox: Szczerze mówiąc, bardzo poruszyła mnie ta historia. Przeczytałem dwa pierwsze odcinki, które napisał Peter McKenna. To był czas pandemii. Przeczytałem je i pomyślałem, że to niezwykle ciekawy świat, pięknie napisany i pełen niespodzianek. Czytasz historię o gangsterach, przestępcach, czymś w rodzaju dublińskiej mafii, a tak naprawdę to opowieść o rodzinie, o skomplikowanej dynamice rodzinnej.
Podczas lektury scenariusza doszedłem do wniosku, że najważniejsze są dla mnie właśnie relacje między tymi bohaterami - uczucia, jakie żywią do siebie nawzajem, i to, co popycha ich do podejmowania określonych decyzji. A „Kin” miał w sobie wszystko, czego szukam.
Michał: Co najbardziej pociągało cię w samym Michaelu? To taki bohater, który pragnie odkupienia, ale nie potrafi wyrwać się ze spirali przemocy...
Charlie Cox: Właśnie to wydało mi się fascynujące. Wszystko, co słyszysz o Michaelu - sposób, w jaki mówią o nim inni, jak na niego reagują - opowiada historię bardzo brutalnej przeszłości. To ktoś, kto budzi strach, bezwzględny człowiek, który nie cofnie się przed niczym, żeby zrobić to, co musi.
Ale gdy go poznajemy, coś się nie zgadza. On już nie wygląda na tego samego człowieka i nie wiemy dlaczego. Później dowiadujemy się dwóch rzeczy. Po pierwsze: jest zdesperowany, żeby odbudować relację z córką. Bardzo cierpiał w więzieniu z powodu braku kontaktu z nią. Po drugie: rozwinęła się u niego epilepsja, która właściwie uniemożliwia mu wykonywanie dawnej „pracy” - bycie rodzinnym egzekutorem.
Połączenie tych elementów dało mi szansę zagrać Michaela w sposób nieoczywisty, pokazać go inaczej, niż można by się spodziewać po jego legendzie.
Michał: Która część jego fabularnej drogi była dla ciebie jako aktora najbardziej wymagająca albo najbardziej emocjonalna?
Charlie Cox: Chyba najtrudniejsze było połączenie w jednej postaci wrażliwości i bezwzględności. Zależało mi, żeby był wiarygodny na obu biegunach - żebyś uwierzył, że to człowiek, który potrafi stanąć przed córką i rozpłakać się, bo tak bardzo za nią tęskni, a jednocześnie może wejść do baru i zabić dwie osoby, nie zastanawiając się nad tym ani przez chwilę. Pytanie brzmiało: czy widzowie uwierzą, że ta sama osoba jest zdolna do obu tych rzeczy? To było duże wyzwanie - ale też ogromna frajda w pracy.
Michał: Jest jakaś konkretna scena z pierwszego albo drugiego sezonu, która z tobą została po zdjęciach, która szczególnie utkwiła ci w głowie?
Charlie Cox: Tak, jest kilka takich scen, których bardzo się bałem przed zagraniem, bo nie wiedziałem, jak wyjdą. A potem okazały się bardzo satysfakcjonującymi poszukiwaniami.
Najbardziej zapadła mi w pamięć konfrontacja z ojcem w drugim sezonie. Bardzo zależało mi na tym, żeby przy wejściu Michaela nie zapowiadać od razu, jak bardzo brutalnie się to skończy. On puka do drzwi, Birdie mu otwiera, a on spokojnie pyta: „Kenna, czy jest tu tata? Jest w domu?”. Chciałem, żeby dopiero potem nastąpiło pęknięcie - żeby w jednej chwili całkowicie się „odpalił”, jakby był inną osobą.
Chciałem, żeby to wyglądało tak, jakby on po prostu przyszedł porozmawiać. Mówi: „Trzymaj się od niej z daleka”, a potem nagle przeskakuje przez kanapę. To był bardzo intensywny i zabawny dzień. No, dobra, „zabawny” to chyba złe słowo, bo scena jest skrajnie brutalna i niekomfortowa. Pamiętam, że musieliśmy okleić pistolet gumą, bo tak mocno przyciskałem go do głowy aktora grającego mojego ojca...
Michał: No właśnie - cała ta chemia między członkami rodziny Kinsella jest niesamowicie wiarygodna. Jaka panowała atmosfera na planie i co pomagało wam zbudować tę więź?
Charlie Cox: Atmosfera była fantastyczna! Dużo śmiechu, sporo wygłupów - wielki kontrast względem atmosfery na ekranie. Emmett Scanlan stał się dla mnie bardzo bliskim przyjacielem, jest absolutnym wariatem, ale w najlepszym możliwym sensie. Cały czas gramy w różne głupie gry, żartujemy bez końca.
Claire Dunn jest niewiarygodnie utalentowana. Zresztą poziom aktorstwa w tej obsadzie jest niesamowity, a wszyscy - poza mną - naprawdę są Irlandczykami. Pamiętam jeden z pierwszych dni, kiedy wszyscy występowaliśmy razem w jednej scenie. Pomyślałem: „Wow, to naprawdę wybitna grupa irlandzkich aktorów”. Jako ktoś spoza Irlandii czułem się zaszczycony, że mnie do nich dołączono. Naprawdę miałem poczucie wyróżnienia, że mogę z nimi pracować. I wciąż ogromnie liczę na to, że uda się zrobić trzeci sezon...
Michał: Wspomniałeś o atmosferze na ekranie - to prawda, jest gęsta, wiele scen w waszym serialu jest ekstremalnie intensywnych. Jak odreagowujesz po takich emocjonalnie trudnych momentach na planie?
Charlie Cox: Szczerze? Nie mam żadnego specjalnego rytuału. Kończysz scenę, idziesz do przyczepy, zdejmujesz kostium, zakładasz swoje ubrania, wsiadasz do samochodu. Pewnie odpisujesz komuś na wiadomość, dzwonisz do kogoś, wracasz do domu. Z czasem uczysz się zostawiać część postaci w pracy. Oczywiście, jeśli grasz kogoś przez długie miesiące - jak przy Daredevilu, gdzie zdjęcia trwają sześć-siedem miesięcy - to nie da się nie zabrać czegoś „do domu”.
Z drugiej strony... Ktoś powiedział mi ostatnio coś nieco niekomfortowego, ale bardzo prawdziwego: twoje ciało nie wie, że to tylko gra. Myślę o tym czasem. Kiedy wcielasz się w bohaterów pełnych gniewu albo rozpaczy - a teraz gram postać, która jest przepełniona wściekłością, która pojawia się w nim błyskawicznie - to nie jestem ja jako człowiek, ale moje ciało naprawdę doświadcza tych emocji. Wchodzisz w tę energię, a organizm nie rozróżnia, że to tylko „zabawa”. Trzeba mieć to na uwadze.
Michał: Chciałbyś, żeby widzowie wynieśli z coś z historii Michaela? Teraz, gdy wydaje się, że „Kin” dobiegł końca?
Charlie Cox: [Dłuższa pauza] To dość trudne pytanie. Ale dobre! Szczerze mówiąc... Nie wiem, czy ja w ogóle tak o tym myślę.
Bardzo kocham aktorstwo, ale nie jestem przesadnie przywiązany do odbioru postaci, które gram. Nie zależy mi na tym, żeby bohater był lubiany albo nielubiany, czy moralnie jednoznaczny. Dla mnie ważne jest, żebym rozumiał emocjonalną drogę, jaką przechodzi. Jeśli w trakcie serialu czy filmu się zmienia, chcę wiedzieć, jak ta zmiana przebiega - jaki dokładnie wygląda łuk tej przemiany. To dość proste, może trochę staroświeckie, ale lubię mieć poczucie tej drogi.
A potem po prostu staram się mówić prawdę tej postaci w danym momencie.
Może przy Daredevilu myślę o tym wszystkim trochę więcej, bo to superbohater, ktoś, kto w świecie Marvela, z jego 70-80-letnią historią, bywa dla ludzi punktem odniesienia, kimś inspirującym. W związku z tym częściej zastanawiam się, jak on jest odbierany. Ale nawet w jego przypadku zawsze było dla mnie ważne, żeby pokazać też tę „gorszą stronę”, wady, słabości. Tylko wtedy pozostaje ludzki i relatywny.
Powrót do Daredevila
Michał: Kiedy po latach znów założyłeś kostium Daredevila... jak to było? Jakie się poczułeś? Co najbardziej ekscytowało cię w powrocie do tego świata?
Charlie Cox: Wciąż jestem zdumiony, że w ogóle pozwalają mi to robić! Tak wiele lat minęło, a ja nadal gram tę postać - to niesamowite.
Jeśli o mnie chodzi, zakładanie stroju superbohatera nigdy się nie nudzi. A im jestem starszy, tym bardziej mnie to zaskakuje. Mój pięcioletni syn codziennie przebiera się za jakiegoś superbohatera, a ja mam czterdzieści parę lat i to jest dosłownie moja praca - chodzić w stroju komiksowego herosa. Często, kiedy jestem w pełnym stroju na planie, dzwonię do dzieci na FaceTime. To dość zabawne i, szczerze mówiąc, bardzo fajne.
Michał: Wyobrażam to sobie! A jak opisałbyś ewolucję Matta od czasów pierwszych sezonów na Netfliksie?
Charlie Cox: Było kilka kluczowych momentów, które go zmieniły i naznaczyły na stałe. Przeszedł przez ogrom traum, ale za każdym razem potrafił się podnieść. On ma w sobie niesamowitą determinację i odporność.
Myślę, że stracił sporą część dawnej naiwności. Najważniejsze jest dla mnie to, że po śmierci Foggy’ego - po tym, co dzieje się pod koniec pierwszego sezonu „Odrodzenia” - Matt już nigdy nie będzie taki sam. Nigdy więcej nie doświadczy tej dziecięcej, beztroskiej przyjaźni, jaką miał z Foggym. Część niego umarła razem z nim.
Mam wrażenie, że jego życie w jakimś sensie przerodziło się w służbę pamięci o najlepszym przyjacielu - próbą naprawienia czegoś, czego naprawić się nie da. Jestem przekonany, że Matt myśli o Foggym codziennie, przez większość dnia.
A przez to wszystko staje się coraz bardziej rozczarowany światem. Coraz bardziej rozgoryczony tym, że mimo wysiłków nie jest w stanie pokonać wszechobecnego rozkładu, korupcji.
Michał: Kiedy pierwszy raz grałeś Daredevila, ton serialu był bardzo „przyziemny”, surowy. Jak wygląda to teraz, kiedy funkcjonujesz w większym uniwersum Marvela?
Charlie Cox: Szczerze mówiąc, dla mnie to nie jest jakaś ogromna zmiana. Wciąż czuję, że to bardzo uziemiona, mroczna historia.
Praca dla Disneya daje nam trochę więcej przestrzeni na eksperymentowanie z typowo superbohaterskimi elementami. To było naprawdę fajne - mogliśmy trochę „podkręcić” akcję, odrobinę mocniej wykorzystać CGI. Niewiele, ale na tyle, żeby na przykład pokazać nie tylko moment, kiedy znikam za krawędzią budynku, ale też to, co dzieje się chwilę później. Myślę, że to ekscytujące, zwłaszcza że wcześniej często robiliśmy to inaczej, bardziej oszczędnie.
Ale w gruncie rzeczy nie jest to jakaś rewolucja. Vincent [D’Onofrio - przyp. red.] i ja bardzo pilnujemy, żeby wszystko, co robimy, było możliwie jak najbardziej realistyczne, zakorzenione w prawdziwych emocjach. A jednocześnie pamiętamy, że to wciąż adaptacja komiksu.
Chcemy, żeby było wiarygodnie, mrocznie, szorstko, momentami wręcz złowieszczo - ale muszą być też chwile zabawy, bo to jednak komiks. I mam wrażenie, że to też jest prawdziwe życiowo: nawet w momentach skrajnej traumy zdarzają się rzeczy zabawne.
Michał: Skoro już jesteśmy przy komiksach - wiem, że przeczytałeś sporo komiksów o Daredevilu. Czy masz jakąś ulubioną historię albo run, który szczególnie cię zainspirował?
Charlie Cox: Najważniejszy jest dla mnie run Briana Michaela Bendisa i Alexa Maleeva z początku lat 2000, mniej więcej 2008-2011, może do 2014 - gdzieś z tamtego okresu. To chyba mój ulubiony cykl.
Jest kilka historii, które bardzo lubię, ale ta najbardziej wpłynęła na serial, szczególnie jeśli chodzi o ton.
Na bieżąco czytam też nowsze rzeczy. Ostatnio wracałem do komiksów z lat 2014-2016 - no, dziś to już dziesięć lat wstecz - a to były historie, które ukazywały się akurat wtedy, kiedy dostałem tę rolę. Ciekawie jest czytać je teraz dalej...
Michał: Czy jest coś, co poleciłbyś fanom przed drugim sezonem „Odrodzenia”?
Charlie Cox: Nie przychodzi mi do głowy jedna konkretna historia fabularnie powiązana z naszym sezonem, ale jest taki świetny run pt. „Mayor Fisk” - bardzo istotny, bo w naszym serialu Fisk jest burmistrzem. To dobry kod kontekstowy.
Niedawno przeczytałem też „Devil's Reign” którego wcześniej nie znałem. Było tam sporo rzeczy, które okazały się dla mnie pomocne i inspirujące.
No i wiemy już, że w drugim sezonie pojawi się Jessica Jones - Kristen Ritter wraca do roli. Więc może warto sięgnąć po komiksy, w których Daredevil i Jessica Jones się przecinają. To fajny sposób, żeby poczuć dynamikę tej relacji.
Michał: Grasz Matta od tylu lat, że zapewne znasz go lepiej niż ktokolwiek. Czy twoje własne pomysły trafiają czasem do ostatecznej wersji scenariusza?
Charlie Cox: Tak, cały czas! Marvel, nasz showrunner Dario Scardapane, producenci, na przykład Sana Amanat - wszyscy są bardzo otwarci i współpracujący. Dają mnie i Vincentowi ogromną swobodę, jeśli chodzi o komentowanie scenariuszy, dorzucanie własnych pomysłów. Nawet na planie, w dniu zdjęciowym, jeśli wpadniemy na pomysł dotyczący tego, jak można rozegrać daną scenę, jak ustawić kamerę, jak zmienić dialog - oni naprawdę tego słuchają! I tak było od początku.
Nigdy nie czułem się ograniczany. Zawsze miałem poczucie, że jestem jednym z trybików w dużej machinie, ale mojemu wkładowi przypisuje się taką samą wartość jak wkładowi innych.
Michał: Czy widzisz przyszłość dla swojego Daredevila także po „Avengers: Secret Wars” i planowanym „miękkim reboocie”? Jesteś gotów grać go „do dziewięćdziesiątki”, czy czujesz, że kiedyś nadejdzie naturalny moment, by przekazać pałeczkę dalej?
Charlie Cox: Muszę podkreślić, że nie mam żadnych informacji na temat „Secret Wars” ani niczego w tym stylu. Póki co skupiam się na serialu. Skończyliśmy zdjęcia do drugiego sezonu, a trzeci mamy zacząć kręcić w marcu przyszłego roku.
Ale jeśli chodzi o przyszłość - tak, będę grał tę postać tak długo, jak długo będą mnie chcieli. Oczywiście - o ile scenariusze będą dla mnie wciąż interesujące, dobrze napisane, ekscytujące i świeże. Uważam się za ogromnego szczęściarza, że dostałem tę pracę, i bardzo chciałbym, żeby to trwało jak najdłużej.
Od Netfliksa do gry roku: Claire Obscur: Expedition 33
Michał: Chciałbym też spytać o „Clair Obscur: Expedition 33”. Moim zdaniem to murowana Game Of The Year, a jeśli chodzi o mnie, to jest nią bez cienia wątpliwości. Grałeś już?
Charlie Cox: Jeszcze nie. Ale mam już konsolę - specjalnie kupiłem Xboxa! Tyle że zaraz potem musiałem wyjechać na plan filmu...
Kiedy wrócę do domu w ciągu najbliższego miesiąca, na pewno zagram. Bardzo się na to cieszę, choć podejrzewam, że nie będę w tym szczególnie dobry. Przyznam, że do tej pory w ogóle nie byłem graczem.
Michał: Bywa wymagająca, ale jest świetna. Warto! Przyciągnęło cię do tego projektu coś szczególnego?
Charlie Cox: Mój agent zapytał, czy byłbym zainteresowany użyczeniem głosu w grze wideo. Odpowiedziałem: „Oczywiście, czemu nie!”. To przecież też aktorstwo. Nie miałem pojęcia, że ta gra będzie miała taką moc i taki odbiór. W ogóle o tym nie myślałem.
Wiele osób chwali moją pracę, ale czuję wówczas pewien dyskomfort, bo ja tak naprawdę tylko nagrałem swój głos. Cała prawdziwa, najtrudniejsza robota to dzieło zespołu, który zaprojektował grę, stworzył ten świat, tę historię. To jest dla mnie niewyobrażalne - nie mam pojęcia, od czego w ogóle zaczyna się tworzenie czegoś takiego!
Ja pojawiłem się na samym końcu. Wszystko było w zasadzie gotowe, a ja po prostu dograłem kwestie. Jestem przeszczęśliwy, że mogłem być częścią tego projektu i że ludzie tak pokochali tę grę, że stała się wielkim sukcesem. Ale nie mogę przypisywać sobie za ten sukces żadnych zasług.
Michał: Czy chciałbyś w przyszłości częściej pracować przy grach?
Charlie Cox: Jak najbardziej. Mogę zdradzić, że w przyszłym roku będę pracował nad kolejną grą - właśnie mnie do niej zaproszono. I myślę, że tym razem mój udział będzie większy niż przy „Clair Obscur”, cały proces ma być dłuższy. Bardzo mnie to ekscytuje.
Michał: Świetnie! Będę niecierpliwie wypatrywał pierwszych oficjalnych informacji! Wielkie dzięki za rozmowę i trzymam kciuki za kolejne projekty.
Charlie Cox: Dzięki! Bardzo miło było cię poznać!
Czytaj więcej:
- Spoiler w zwiastunie głośnego filmu sci-fi? Autor: Tak, a o co chodzi?
- Czekanie na Na noże 3 jest passe. Teraz czekamy na czwartą część
- Burger Drwala już jest. Sprawdzamy cenę, nowe wersje i do kiedy trwa oferta
- Wiem, czego spodziewacie się po nowym thrillerze Netfliksa. Nie dostaniecie tego
- Obejrzałem spin-off The Office. Ten sam żart po raz czwarty jednak bawi







































