Najlepszy w historii kina filmowy portret Winstona Churchilla to aktorskie tour de force Gary’ego Oldmana i przy okazji popis niezwykłych umiejętności ludzi od charakteryzacji.
OCENA
Akcja rozgrywa się w 1940 roku. Trwa II wojna światowa. Wojska Hitlera, po zajęciu m. in. Polski, zmierzają dalej na zachód. Wielka Brytania stoi u progu zagłady z rąk nazistów. Świeżo zaprzysiężony nowy premier kraju, Winston Churchill, ma przed sobą jedno z najtrudniejszych zadań, jakie można sobie wyobrazić. Od jego polityki i decyzji zależeć będą przyszłe losy świata. Poddać się Hitlerowi i przystąpić do pokojowych negocjacji? A może walczyć, nawet jeśli bitwa wydaje się niemożliwa do wygrania?
"Czas mroku" opisuje jeden z najciekawszych rozdziałów w historii całej Europy.
Wydarzenia filmu skupiają się na momencie zwrotnym, który, gdyby potoczył się inaczej, sprawiłby, że żylibyśmy w zupełnie innej rzeczywistości. Scenariusz przedstawiony w Człowieku z wysokiego zamku czy w grze Wolfenstein, w których to naziści władają światem, wcale nie był nieprawdopodobny.
A człowiekiem, który to wszystko pilotował, był właśnie Winston Churchill. I aż strach pomyśleć, co by było, gdyby wszystko potoczyło się zupełnie innym torem i gdyby na miejscu Churchilla była inna osoba.
Nie jest więc tajemnicą, że na postaci Churchilla oparty jest cały "Czas mroku".
I niewielu jest aktorów, którzy byliby w stanie podjąć się takiego zadania, nie tylko dźwigając cały ciężar filmu na swoich barkach, ale też odtwarzając tak ważną, legendarną wręcz postać historyczną.
A Oldmanowi udało się to fenomenalnie!
Począwszy od sposobu poruszania się, mimiki (spojrzenia, ruchy warg) po sposób mówienia i sam ton – Gary Oldman po prostu stał się Winstonem Churchillem.
Jest to jedna z najbardziej niesamowitych aktorskich transformacji ostatnich lat i właściwie już można ją dopisać do annałów kina. Oldman dopracował swoją kreację w najmniejszych szczegółach. Potrafi być rozczulający, chwilami zabawny, mający dystans (także do siebie), ale przede wszystkim jest oratorskim geniuszem. Jego przemówienia i retoryczne tyrady, podane przez Oldmana z niesamowitą werwą i hipnotyzującą energią, są tak inspirujące, że podczas seansu nieraz miałem ochotę wstać z krzesła i ruszyć do walki z nazistami.
Pamiętajmy, że oglądamy zaledwie urywek historii. Akcja filmu rozgrywa się w trakcie około trzech tygodni Maja 1940 roku. "Czas mroku" nie jest więc kompleksowym portretem Winstona Churchilla.
Nie analizuje jego psychiki ponad niezbędne minimum, ledwie dotyka tematów jego wad, neuroz, specyficznego charakteru. Przedstawiony jest on nie tyle jako bohater, ale bohater chwili. Tej niezwykle ważnej chwili w historii Europy i świata. Ograniczone ramy filmu fabularnego nie nadają się na solidne ukazanie jego postaci i historii w pełni. Co innego serial (może spin-off/prequel "The Crown", Netfliksie?)
Trudno nie zwrócić uwagi na mistrzowską charakteryzację.
Choć nie jestem fanem tego typu zabiegów, to podczas seansu bardzo szybko zapomniałem, że Oldman ma na sobie „gumową powłokę”. A to zdarzało mi się bardzo rzadko podczas oglądania filmów uciekających się do takich rozwiązań.
Reżyser "Czasu mroku", Joe Wright, doskonale wie, o czym opowiada. Gdzie tylko może, stara się stosować ciekawe ujęcia i zabiegi formalne, ale te „wizualne sztuczki” wykorzystuje bardziej jako ozdobnik na drugim planie, skupiając się przede wszystkim na kameralnych scenach, w których po prostu obserwujemy Churchilla.
Jeśli z samego opisu wydaje się wam to średnio interesujące, to wiedzcie, że się mylicie. Cały seans (trochę ponad 120 minut) mija niepostrzeżenie. Choć 95 procent akcji filmu rozgrywa się w zamkniętych pokojach i pomieszczeniach, to "Czas mroku", dzięki niesamowitej charyzmie głównego bohatera (i Oldmana), wciąga i fascynuje bez reszty, trzymając w napięciu mocniej niż niejeden thriller i film akcji w jednym.
W dodatku "Czas mroku" stanowi świetny, nieformalny, dyptyk wraz z "Dunkierką" Christophera Nolana.
Film Wrighta, w pewnym momencie porusza i tę historię, tyle że z innej perspektywy, od strony Churchilla podejmującego strategiczne decyzje względem brytyjskich wojsk uwięzionych na plaży. Już nie mogę się doczekać, gdy "Czas mroku" pojawi się na VOD/Blu-ray i wtedy urządzę sobie tzw. double feature z filmami Nolana i Wrighta.
Joe Wright z typowo teatralnego konceptu ("Czas mroku" to na dobrą sprawę monodram Gary’ego Oldmana) uczynił triumf kina dialogów i słowa, które ogląda się z zapartym tchem. Bez względu na to czy interesujecie się historią, choćby tylko dla genialnego Gary’ego Oldmana, warto wybrać się do kina.