Mimo że Jacko nie żyje już od czterech lat, nadal zarabia. W rok po śmierci była to astronomiczna suma 275 milionów, rok później już „tylko” 170 milionów dolarów, natomiast w zeszłym roku niebagatelne 145 mln $ (dane Forbes). Przebogata twórczość Jacksona będzie przynosiła nieprawdopodobne zyski jeszcze przez wiele lat, dlatego wcale się nie dziwię, że powstają takie książki jak „Mój przyjaciel Michael”. Każdy chciałby mieć przyjaciela, dzięki któremu może godziwie zarabiać, nawet jeśli ten przyjaciel już nie żyje.
Będąc nastolatkiem czytałem gdzieś w prasie, że Michael Jackson kupił za niemałą sumę namiot tlenowy, w którym odtąd smacznie spał. Chodziło nie tylko o dotlenianie organizmu ale również zbawienny wpływ całej aparatury w dłuższej perspektywie czasu. Michael był wielce szczęśliwy i w komentarzu dla prasy stwierdził, że dzięki tej technologii będzie żył sto pięćdziesiąt lat… Namiot pewnie nadal stoi gdzieś w kącie dawno opuszczonego Neverland Valley Ranch, ale Michaela już nie ma. Żył tylko pięćdziesiąt lat, chociaż wydaje się, że był zawsze. I nadal jest.
Muzyka Jacksona to nie tylko pop, który dominował głównie w latach 80. ubiegłego wieku. To również niezliczona ilość chwil, godzin, minut, w których Jackson był obok. Po prostu śpiewał i tańczył tak intensywnie, że nie dało się go ignorować. Kto nie nucił jego przebojów lub nie próbował powtórzyć moonwalkera? Kto nie był na imprezie, gdzie Jackson był głównym punktem programu? Między innymi dlatego wciąż jest tak ważny, bo stał się częścią życia milionów ludzi.
Mój przyjaciel Michael. Na pewno?
Tytuł książki sugeruje, że autora łączyła z piosenkarzem bardzo bliska więź. Łatwo dodać dwa do dwóch i wywnioskować, że książka będzie zawierać niemało rewelacji. Frank Cascio rzeczywiście był bliskim współpracownikiem Jacksona. Najpierw jako dziecko, gdy spotkał króla popu, następnie nastolatek, gdy zaczął dla niego pracować w roli asystenta.
I wiele lat później, gdy brał udział w produkcji filmu “The Michael Jackson Interview: The Footage You Were Never Meant to See”, czy “Jackson’s Private Home Movies”. Przez kilka lat Cascio był menedżerem Jacko i miał możliwość rozmawiać z nim, obserwować go i słuchać. Historia, która powstała na kanwie niemal trzech dekad znajomości, mogła być szalenie interesująca, ale niestety osoba Cascio ją przytłacza. W książce rzeczywiście roi się od niezliczonej ilości faktów, opowieści, epizodów z życia gwiazdora, ale są one przefiltrowane przez autora tak skutecznie, że została głownie woda i pudelki.
Po pierwsze mamy Cascio, wiernego paladyna gwiazdy popu, który nigdy go nie zawiódł, pragnął jedynie dobra Jacko i z miejsca demaskował osoby, które udawały, że im na Michaelu zależy. To wspaniałe i cudowne ale mało wyważone bo nie chciałem czytać o tym, jak niezastąpionym przyjacielem był Cascio, do tego o piątce jego dzieci, babci oraz włoskich kuzynach. Chciałem czytać o Jacksonie.
O działalności charytatywnej Jacksona, bezwzględności show businessu, można dowiedzieć się właściwie bez pomocy pana Cascio, natomiast wątki o spermie, z której wziął się mały Blanket, historii z Lisą Presley, oskarżeń o molestowanie dzieci, itd. nie dowiedziałem się niczego nowego. To epizody wielokrotnie wałkowane przez prasę i nadal mające tysiące stron treści do wzięcia od zaraz – w Internecie.
Cascio nie wnosi do nich wiele nowego, może poza próbą wybielania się za to, iż w trudnym okresie życia Jacksona, właściwie go opuścił. Znamienne jest również to, iż Jackson nie chciał, aby Frank Cascio kiedykolwiek napisał o nim książkę. Sam autor publikacji bardzo ostro wypowiadał się o rodzinie Jacksona, która według niego zarabia na śmierci króla popu. Jak zatem nazwać książkę Cascio?
Elektroniczne wydanie książki najtaniej można zakupić w księgarni Allegro.