REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Poczucie zagrożenia nie minie zaraz po seansie. Oceniamy horror „Czyj to dom?”

Według obiegowej opinii, popularność horrorów wynika z tego, że dzięki nim w sposób kontrolowany możemy zmierzyć się z własnymi lękami. W skrócie, tworzymy fikcyjne potwory, aby radzić sobie z prawdziwymi. Dlatego sukces gatunku leży w znajdowaniu odpowiedniej równowagi między grozą, a metaforycznym podejmowaniem ważkich tematów.

06.11.2020
20:28
Czyj to dom? Recenzja horroru dostępnego na platformie Netflix
REKLAMA
REKLAMA

Nie jest to coś nowego. Kolejnym twórcom udawała się ta sztuka przynajmniej od czasów „Nocy żywych trupów”. Jednakże to w ostatnich latach reżyserzy kina grozy szczególnie upodobali sobie podkreślanie metaforycznego wymiaru swoich fabuł. Wykorzystują płaszcz filmów o zombie, aby opowiedzieć o rozpadzie rodziny („To przychodzi po zmroku”), klimatem folk horroru przedstawiają kondycję kobiety w patriarchalnym społeczeństwie („Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii”) czy podejmują temat rasizmu, w ironiczny sposób szukając jego podstaw („Uciekaj!”). Produkcje te cieszą się uznaniem krytyków i publiczności, ale łatwo zauważyć, że reżyserzy nieraz gubią gdzieś przy okazji grozę (z podanych przykładów wyjątkiem byłaby jedynie „Czarownica”), która niknie pod natłokiem alegorii i odniesień. Nie jest to przypadek pełnometrażowego debiutu Remiego Weekesa.

W „Czyj to dom?” od początku jest jasne, że mamy do czynienia z alegorią sytuacji uchodźców w Wielkiej Brytanii.

O głównych bohaterach wiemy niewiele. Pochodzą z Sudanu Południowego. Uciekając przed okropieństwami wojny domowej, stracili swoją córkę. Bol i Rial próbują ułożyć sobie życie na obrzeżach Londynu. Nie będzie to łatwe, bo w oczekiwaniu na przyznanie im azylu nie mogą podejmować pracy zarobkowej i muszą bezwzględnie wykonywać polecenia urzędników państwowych. Otrzymują za to własny dom. Są w nim robaki, ale nie one okażą się ich największym zmartwieniem. Szybko zorientują się, że coś przybyło na wyspy razem z nimi. Zacznie ich nękać tajemnicza siła. Potwór żywcem wyjęty ze znanej im legendy, spróbuje zmusić protagonistów do największego poświęcenia.

Po lakonicznej i krótkiej ekspozycji reżyser pokazuje pierwsze spotkanie Bola z apeth (zwanej też nocną wiedźmą). Od tej pory atmosfera dynamicznie się zagęszcza. Mieszkańcy domu co chwile są atakowani kolejnymi wizjami. Do samego końca jest bardzo intensywnie, a my częstowani jesteśmy surrealistycznymi, pełnymi grozy scenami. Protagonistę napada grupa dzieci, pomalowane postacie wychodzą ze ścian, a ludzkie kształty przemykają po korytarzach. Każdy zakątek nieruchomości jest nawiedzony i naznaczony krwią. Zwiedzanie pomieszczeń, zaglądanie w ich najmroczniejsze zakamarki przyprawia o dreszcze na plecach. Podskórnie odczuwamy, że przed potworem nie ma możliwości ucieczki. Bohaterowie nie są w stanie wyrwać się z tego koszmaru, bo ten rozgrywa się w ich głowach.

Czyj to dom?/Netflix class="wp-image-459967"
Czyj to dom?/Netflix

Naturalnym wydaje się porównanie „Czyj to dom?” do filmów Jordana Peele’a.

O ile jednak we wspomnianym „Uciekaj!” czy „To my” zagrożenie pochodzi z zewnątrz, tak Weekes każe podążać swoim bohaterom drogą o wiele bardziej introwertyczną. Wykorzystując motyw ukrywającej się w domu apeth, reżyser podkreśla stan zawieszenia, w jakim znaleźli się jego protagoniści. Nie mogą cieszyć się pełnią praw brytyjskich obywateli. Ciągle są gdzieś z boku społeczeństwa i przyjdzie im mierzyć się z demonami przeszłości. Nie są już Sudańczykami, ale jeszcze też nie są Anglikami. Muszą zdefiniować siebie od nowa, znaleźć jakiś punkt zaczepienia dla własnej tożsamości kulturowej. Jednocześnie żyją w ciągłym strachu przed powrotem do rozdartego wojną kraju. Nocna wiedźma staje się metaforą tego lęku i niepewności. Źródło niebezpieczeństwa jest więc wewnętrzne, wynika z psychiki głównych bohaterów.

Weekes nasącza swoją opowieść potężnymi dawkami surrealizmu, wpuszczając nas do umysłów protagonistów. Alegorycznymi scenami oddaje stan ich psychiki i stopniowo odkrywa przed nami kolejne karty. W miarę rozwoju akcji podaje coraz więcej informacji na temat ich przeszłości. Reżyser okazuje się przy tym wyjątkowo sprawnym manipulatorem. Od początku każe nam sympatyzować z bohaterami, tylko po to, aby ujawnić, że wcale nie są tacy bez skazy. Być może nawet zasłużyli na karę, jaką apeth im wymierza. Takie zniuansowanie Bola i Rial wzbudza w nas wątpliwości, co do ich prawdziwego oblicza. Tym samym obcujemy z pełnowymiarowymi bohaterami z krwi i kości i mamy do czynienia z kinem bardzo intymnym, rozegranym na zbliżeniach. Mimo to twórca co chwilę poszerza swoją opowieść o kolejne konteksty, coraz mocniej wciągając nas w świat przedstawiony.

Czyj to dom?/Netflix class="wp-image-459976"
Czyj to dom?/Netflix

Najłatwiej zauważalne są tu wtręty rasistowskie.

Reżyser pokazuje bowiem zachowanie społeczeństwa względem obcych. Rial gubiąc się po drodze do lekarza boi się spytać białych osób o właściwy kierunek i podchodzi do grupki czarnoskórych chłopców na boisku. Ci najpierw wyśmiewają jej akcent, a potem celowo wprowadzają w błąd. Bohaterowie ciągle są narażeni na nieprzyjazne spojrzenia i nawet ich sąsiadka każe im wracać do siebie. Weekes wyciąga oskarżający palec w stronę nie tylko Brytyjczyków, ale punktuje tu też wady systemu przyjmowania uchodźców. Podczas pierwszej zaprezentowanej rozmowy urzędnicy są znudzeni, nawet nie spoglądają na protagonistów. Odwiedzając ich w domu okazują się służbistami. Muszą uczynić za dość biurokracji, a los stojących obok ludzi w ogóle ich nie interesuje.

Twórca nie jest jednak jednoznaczny w swych ocenach. Spogląda na urzędników również z sympatia, próbuje ich zrozumieć. Mark tłumaczy Bolowi, że on i większość pracujących z nim osób znalazła się w punkcie, w którym nigdy siebie nie widziała. Pracowali w bankach, ale po restrukturyzacjach i przeniesieniu baz za granicę musieli szukać zajęcia w innych sektorach. Weekes z pasją godną Kena Loacha krytykuje nieczułe systemy administracyjne i pokazuje ich ofiary. W centrum zainteresowania reżysera niezmiennie stoi człowiek. Jest to kino czułe i humanistyczne. Pełne publicystycznych tez i komentarzy dotyczących aktualnej sytuacji w Wielkiej Brytanii. Mamy do czynienia z filmem mocno zaangażowanym społecznie, a świat przedstawiony jest kolorowy, pełen życia i niejednoznaczny.

Czyj to dom?/Netflix class="wp-image-459985"
Czyj to dom?/Netflix

„Czyj to dom?” to ubrana w konwencję horroru analiza sytuacji uchodźców w Wielkiej Brytanii i wiwisekcja tamtejszego społeczeństwa.

I chociaż można się zachwycać debiutem Weekesa i w nieskończoność rozwodzić nad wszystkimi niuansami jego filmu, nie jest to produkcja pozbawiona wad. Na sam koniec reżyser, nieco bez pomysłu, ustami głównego bohatera przedstawia nam wnioski, jakie powinniśmy wyciągnąć z opowieści, a przecież o wiele lepiej byłoby, gdybyśmy mogli to zrobić sami. A to wcale nie byłoby trudne, bo podpowiedzi kryją się w każdej scenie. W każdej łatwej do rozszyfrowania alegorii i metaforze. Mimo, że na koniec możemy poczuć się potraktowani protekcjonalnie, „Czyj to dom?” ogląda się nad wyraz przyjemnie. Co więcej, poczucie zagrożenia nie minie zaraz po seansie. Będzie się utrzymywać dopóty, dopóki nie poradzimy sobie z mętlikiem myśli, wywołanym każdym poziomem znaczeniowym.

REKLAMA

„Czyj to dom?” obejrzycie na platformie Netflix.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA