REKLAMA

Czysta anarchia [książka]

Woody'ego Allena albo kochasz, albo nie cierpisz. Taka już dola geniuszy. A zapewne wielu z Was nawet nie domyślało się, że oprócz scenariuszy do swoich filmów, Allen pisuje także opowiadania.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Trzeba przyznać, że idzie mu nie gorzej niż z filmami. I choć stylistycznie to kompletny autoplagiat - jest to z pewnością gratka dla jego fanów. A to dlatego, że opowiadania pisane są w bardzo podobnym tonie, co fabuły filmów jego autorstwa - złośliwe, ironiczne, czasem wręcz obrazoburcze, na dodatek okraszone niezwykle jadowitym i sarkastycznym humorem, bardzo celnymi aluzjami, porównaniami, często (a właściwie niemal zawsze) odpowiednio zhiperbolizowane, przesadzone czy nawet surrealistyczne. I za to Allena się kocha. Lub nienawidzi, jak już wspomniałem.

REKLAMA

W Czystej anarchii statystyczny, niedzielny miłośnik twórczości "zawodowego hipochondryka" znajdzie wszystko to, o czym napisałem w akapicie powyżej, a dla każdego fanatyka będzie to wręcz "Allenowska Biblia". Trzeba dodać, iż jest to szczególna gratka dla wszystkich dobrze obeznanych z amerykańską kulturą, pop-kulturą i obyczajami rodem zza Wielkiej Wody. Bo aluzji jest tu co niemiara.

Tak więc - Czysta anarchia to zbiór 18 krótkich, mikroskopijnych wręcz opowiadań (liczących od 5 do 13 stron). Można tu znaleźć dosłownie wszystko, od historii życiowego nieudacznika, który - zachęcony przez starego kumpla z college'u - postanowił odnaleźć siebie, dołączając do pewnej nowomodnej sekty; poprzez opowieść faceta, który znalazł zatrudnienie, pisząc modlitwy na zlecenie; historię małżeństwa, oszukanego przez przedsiębiorstwo budowlane, aż po dialog sądowy pomiędzy adwokatem a… Myszką Miki. W tych opowiadaniach Woody Allen wyśmiewa wszystko i wszystkich. Oczywiście w charakterystycznym dla siebie stylu - ironicznie, ale nie wulgarnie.

I tu pojawia się problem. Jak połapać się w tych wszystkich odwołaniach? Faktycznie, nie jest to proste, zrozumienie wszystkich aluzji wydaje się wręcz karkołomnym zadaniem. Wspomina o tym sam tłumacz w krótkiej notce pod koniec zbioru. Co więcej - on właśnie przychodzi nam na pomoc, przygotowawszy aż 11 stron z objaśnieniami, np. do nieznanych szerzej w Polsce nazwisk, wydarzeń, nazw własnych, etc. Oczywiście nie wszystko zostało do końca wyjaśnione, jak sam tłumacz pisze: "nadmiar komentarzy wyprowadziłby książkę na manowce, bo Czysta anarchia nie jest rozprawką naukową, jeśli nawet gdzieś mowa o mionach i bozonach". Tak więc własna wiedza jest głęboko wskazana. Ja od siebie mogę dodać, że przydatna jest minimalna znajomość języka francuskiego czy choćby słownik pod ręką, bo w paru miejscach Allen nie zawahał się użyć paru zwrotów z języka Exupery'ego. A przy pewnej znajomości angielskiego czytelnik może się naprawdę dobrze bawić, np. widząc, że przymierający głodem pisarz przekonany o swej wielkości ma na nazwisko Mealworm, a szef firmy, zajmującej się pisaniem modlitw na zlecenie - Bottomfeeder.

REKLAMA

Przypomniawszy sobie o pewnym zamiłowaniu Allena do kobiet o urodzie mistrzów bokserskich, chyba czas na opisanie formy tychże opowiadań, czy raczej w niektórych wypadkach - "opowiadań". Kilka z nich jest napisanych w tak niecodziennych formach, że "opowiadanie" to za mało. Mówię tu np. o wspomnianym dialogu sądowym, scenariuszu filmowym czy… tekście stylizowanym na przepis w książce kucharskiej. Łączy je jednak jedno - wszystkie są pisane podobnym stylem, czyli - co będę powtarzał do znudzenia - zgryźliwym, jadowicie sarkastycznym i, trzeba przyznać, te wszystkie ukryte "inwektywy" idealnie trafiają w cel. Allen chciał wyśmiać oszustwa przedsiębiorstw budowlanych, "modę" na przystępowanie do sekt, zbytnie przywiązanie Amerykanów do obowiązującego prawa. A nade wszystko - obyczaje wśród wyższych sfer, do których sam autor zresztą się zalicza, jednak daje znak, że niespecjalnie się z nimi identyfikuje (pokazując np. pewne absurdy dotyczące sprzedaży niektórych potraw za bajońskie sumy, konieczności dostania się dziecka kogoś liczącego się do dobrego przedszkola czy zwyczajnie megalomanię tychże). Allen chciał je wyśmiać i mu się to udało. Bez zbędnego obrażania, z klasą i smakiem, choć użyłem tu niedawno słowa "inwektywa".

Jeśli nie jesteś fanem twórczości Allena, prawdopodobnie nie dobrnąłeś aż tutaj. Nawet jeśli - nie zdołałem Cię przekonać do Czystej anarchii. Jeśli jesteś fanem twórczości Allena, pewnie jednak dotarłeś do końca, a do przekonania wystarczyło samo nazwisko autora. A jeśli kompletnie nie znasz dorobku tegoż - Czysta anarchia jednak nie będzie łatwym startem. Ale jeśli się nie odbijesz, wsiąkniesz na długo.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA