Czasem chciałoby się, żeby wszystko było idealnie. Gdy tylko zatrzaśniesz za kurierem drzwi, myślisz sobie: nareszcie! W ręku trzymasz wyczekiwaną paczkę, w której znajduje się twój nowy czytnik. Po wypakowaniu towaru i krótkim set-upie przystępujesz do wgrywania zawczasu przygotowanej kolekcji e-booków. Cud, miód i orzeszki! Kręgosłup przestanie przypominać paragraf - w końcu odpadnie dźwiganie wielkich tomiszczy na uczelnię, do pracy czy tramwaju. Refleksja przychodzi wtedy, gdy po ukończonej lekturze kolejnego skandynawskiego kryminału stwierdzasz, że czas zabrać się do roboty.
W menu wyszukujesz książkę, z której będziesz czerpał swoją wiedzę i zaczynasz. Po paru chwilach ołówek jest już obgryziony ze wszystkich stron, a po pół godzinie wchodzisz na sPlay.pl i sprawdzasz, co tym razem warto przeczytać. Papier wszystko przyjmie, ale e-papier...?
Są takie rodzaje książek, których czytanie w formie elektronicznej przyprawia o rozstrój nerwowy. Udało mi się wyszczególnić trzy takie typy, a ich odkrycie poprzedziły własne, bolesne doświadczenia.
- Książki naukowe z dużą ilością ilustracji. Moja dziewczyna czyta ogromną ilość publikacji medycznych. Oboje byliśmy przekonani, że Kindle (ups! Kryptoreklama) będzie remedium na pierdyliard książek objętością przypominających bibliofilskie wydania Trylogii Sienkiewicza. Niestety, gdy potrzebna jest precyzja, kilkucalowy ekran czytnika nie zdaje egzaminu. Kiedy obrazek da się powiększyć, to nie ma tragedii, choć nawigowanie po bitmapie przy powolnym odświeżaniu ekranu może irytować. Co gorsza, istnieją medyczne e-booki (legalne!), które dostępne są tylko jako PDFy - można zapomnieć o komfortowym przeglądaniu ilustracji.
- Książki "referencyjne". Nazwałem tak książki, które wymagają powracania do wcześniejszych etapów, a nierzadko do przeskakiwania pomiędzy stronami. Dla mnie takim przykładem są publikacje informatyczne do nauki języków programowania. Czasami nie mam warunków ani ochoty, by rozkładać się z notatkami i aktywnie utrwalać wiedzę. Gdy listing kodu jest rozbity na dwie strony lub więcej, przeskakiwanie pomiędzy nimi może przyprawić o ból głowy. A ciężko jest uczyć się czegokolwiek, kiedy łeb pęka - sami wiecie.
- Poezja. Dobra, już możecie się śmiać. Nie jestem w stanie czytać poezji na czytniku. Nierzadko tomiki są łamane do druku według specjalnych wskazówek autora. Forma elektroniczna nie zapewnia mi fizycznego kontaktu z poezją - struktury papieru, formatowania, szumu kartek na wietrze... Dobra, dobra. Teraz przesadzam.
Czy macie jakieś rodzaje e-booków, których za licho nie da się czytać na czytniku? Może czytacie na tabletach? Podzielcie się uwagami w komentarzu. Będę wiedział, na co mam uważać.