Siedem odcinków w jeden dzień – nie mogę odejść od Daredevila, ale mam kilka wielkich zastrzeżeń
Na platformie Netflix można już obejrzeć drugi sezon serialu Daredevil. Premiera na terenie naszego kraju została wzbogacona nie tylko w polskie napisy, ale również lektora. Nim się obejrzałem, minęło 7 odcinków, a ja nie potrafię oderwać się od ekranu. Mimo tego mam pełną świadomość, że nie jest to sezon idealny. Ba, może nawet gorszy od tego pierwszego.
W Internecie łatwo znaleźć teksty traktujące o tym, co spodobało się widzom w najnowszym Daredevilu. Ja pójdę nieco dalej. Oto wszystkie niedorzeczności, którymi podpadli mi twórcy, w czasie mojego piątkowo-sobotniego maratonu:
UWAGA – tekst może zawierać spoilery odnoszące się do treści pierwszych siedmiu odcinków drugiego sezonu serialu Daredevil.
Resztki realizmu poszybowały hen wysoko
To, że mamy do czynienia z produkcją na licencji Marvela, w żaden sposób nie usprawiedliwia Netfliksa. Pierwszy Daredevil stał się bardzo dobry głównie dlatego, że twardo trzymał się ziemi. Był znacznie mroczniejszy, realistyczny i poważniejszy od filmów kinowych. Główny bohater krwawił, dostawał bęcki od przeciwników oraz natrafiał na problemy, których nie był w stanie rozwiązać w pojedynkę. Nie twierdzę przez to, że pierwszy sezon był realistyczny. Na pewno jednak trzymał się realizmu znacznie mocniej, niż sezon drugi.
Jestem naprawdę wyrozumiały dla luk w scenariuszu i niedopowiedzeń. Kiedy jednak widzę, że podczas walki Diabła z Punisherem strzela do nich cały oddział wojskowych, nie mogąc w nich trafić, coś się we mnie gotuje. Przed chwilą ci sami żołnierze ostrzelali przecież jadącą ciężarówkę, robiąc sito z jej kierowcy. Później, stojąc w jednej linii niczym pluton egzekucyjny, mężczyźni nie byli w stanie trafić obu bohaterów. Kule tańczyły nad ich głowami, jak gdyby wojskowi po raz pierwszy w życiu trzymali w rękach broń, zaskoczeni jej odrzutem.
Okej, rozumiem, tyczyło się to walki. Tutaj zawsze trzeba trochę pofantazjować i podkolorować, aby dać widzom widowisko godne ich czasu. Co jednak z gigantycznymi fabularnymi niestosownościami? Weźmy dla przykładu infiltrację placówki Roxxon przez Daredevila i Elektrę. Ochrona wie, że ma nieproszonych gości na 13 piętrze budynku. Wie, że obraz z kamer monitoringu został zapętlony. Wie, że doszło do starć, na skutek których powalonych zostało już kilku ochroniarzy.
Logiczne jest zatem, że strażnicy budynku odcinają całe 13 piętro od elektryczności. Zapadają żaluzje. Wyłączają się windy. Słowem – nie ma ucieczki. Co robi w takiej sytuacji Matt i Elektra? Udają zakochaną parę, która chciała znaleźć ustronne miejsce, aby oddać się fizycznej przyjemności. Gdy ochrona przyłapuje ich na miłosnych igraszkach, wypuszcza ich z 13 piętra jak gdyby nigdy nic. Bez zbadania tożsamości! Bez przeszukania! Bez zatrzymania do czasu wyjaśnienia sytuacji ze złodziejami! Coś takiego nie powinno przejść w serialu o takim rozmachu. A zdarza się zbyt często.
Miłość wisi w powietrzu
Naprawdę nie wiem, co sądzić o wprowadzonym w drugim sezonie związku Matta z Karen. Uważam, że aktorka Deborah Ann Woll jest wręcz zjawiskowa i zawsze to przyjemny widok, patrzeć na jej miłosne podrygi. Z drugiej strony, w związku wprowadzonym do drugiego sezonu absolutnie nie czuć chemii. O ile Ann Woll daje z siebie naprawdę wiele, tak Charlie Cox przypomina pod tym względem kawałek drewna. Nie przyjmuję niedowidzenia jako usprawiedliwienia!
Jestem rozdarty. Z jeden strony miło, że scenarzyści wprowadzają do serialu ciekawe wątki miłosne. Z drugiej, w tym konkretnym przypadku wszystko powstało nagle i jak gdyby z przypadku. Ot, Murdock nagle doszedł do wniosku, że poderwie przyjaciółkę – sekretarkę, wysyłając w jej kierunku bardzo czytelne sygnały. Ja wiem, że tak dzieje się w prawdziwym życiu. Daredevil to jednak domena Hollywood, gdzie tworzy się marzenia i magię. Może romans świetnie się rozwinie, ale póki co ten sprawia niezwykle sztuczne wrażenie. Jak gdyby został wprowadzony na siłę, aby wątek z Elektrą był jeszcze ciekawszy.
Punisher u psychologa, Punisher w sądzie, gotuj razem z Punisherem
Wprowadzenie Punishera to świetny pomysł. Szkoda tylko, że twórcy drugiego sezonu tak szybko posłali go na szpitalne sale. Wątek twardziela z rządzą zemsty został widzom przedstawiony w ekspresowym tempie. Jedna walka, druga walka i bum – Punisher złapany i zamknięty. Nie minęła nawet połowa odcinków!
Frank Castle leżący na szpitalnym łożu zdecydowanie nie był już tak ciekawy. To nie jest postać, którą zamyka się w czterech ścianach i każe się spowiadać z przeszłości. To nie jest postać, która rozckliwia się przed ledwo poznaną kobietą. To nie ten typ, który nagle czuje braterską więź z głównym bohaterem, opowiadając mu o dramacie swojej rodziny. Jon Bernthal jako Punisher spisuje się świetnie. To wina scenarzystów, że stępili mu pazury.
Z mściciela i oprawcy, twórcy serialu zrobili z Franka Castle największą ofiarę drugiego sezonu. Nie chciało mi się wierzyć, że Punisher został sprowadzony do roli kolejnego klienta kancelarii Nelson&Murdock, którego trzeba bronić przed złymi, wielkimi i potężnymi korporacjami. No proszę was! Postać Punishera jest zbyt groźna, zbyt zaradna i zbyt brutalna na takie cyrki.
Oczywiście nie oznacza to, że drugi sezon Daredevila jest słaby!
Wręcz przeciwnie. Jak wspomniałem wcześniej, nie mogę się oderwać od ekranu i zaraz startuję z kolejnym epizodem. Mimo tego nie mogę zrozumieć, dlaczego popełniono tak fundamentalne błędy i zdecydowano się na tak nietypowe zabiegi w scenariuszu. A może po prostu czepiam się bez powodu?
Przypominamy, że drugi sezon serialu Daredevil możecie już obejrzeć online, za pośrednictwem platformy Netflix.