Darth Vader w Strażnikach Galaktyki? To brzmi jak profanacja! Pomysł na to, by wpleść motyw z Gwiezdnych wojen do historii Petera Quilla, był jednak genialny w swej prostocie. James Gunn miał za to dobry powód, by go nie wykorzystać.
Disney ma teraz w swoim portfolio dwie potężne marki. Korporacja odpowiada zarówno za filmy na podstawie komiksów Marvela, jak i za nowe Gwiezdne wojny po wykupieniu praw do sagi od George'a Lucasa. Bohaterowie obu serii to ikony popkultury rozpoznawalne na całym świecie.
Nic dziwnego, że co chwilę pojawiają się głosy, by w jakiś sposób połączyć te dwa fikcyjne światy.
Na szczęście - przynajmniej na razie - nikt na poważnie nie myśli, by włączyć postaci z Gwiezdnych wojen do Marvel Cinematic Universe. Niewiele jednak brakowało, by Darth Vader mimo to pojawił się w Strażnikach Galaktyki. Na szczęście nie chodziło o to, by bohater filmów Star Wars pojawił się w filmie Marvela we własnej osobie.
Kevin Feige zdradził ostatnio, że pierwotny plan zakładał, by atrybutem głównego bohatera w Strażnikach Galatyki uczynić zabawkę przedstawiającą Mrocznego Lorda Sithów. Na etapie produkcji pojawił się pomysł na scenę w barze, podczas której torba głównego bohatera się wywraca i wypada z niej figurka Dartha Vadera, a kosmita pyta Quilla, co to jest.
Muzyka wygrała jednak z Gwiezdnymi wojnami i Darth Vader nie trafił do Strażników Galaktyki.
Pomysł na to, by Star-Lord miał w swojej torbie figurkę Dartha Vadera, pojawił się jeszcze zanim Disney nabył Gwiezdne wojny. Porzucono go, gdy James Gunn został reżyserem pierwszych Strażników Galaktyki i nie wrócono do niego po przejęciu przez właściciela korporacji Marvel praw do marki.
Gunn zdecydował, by zamiast tego atrybutem głównego bohatera został Walkman. Muzyka stała się integralną częścią filmu - Awesome Mix stał się z miejsca hitem. Mimo to szkoda, bo easter egg z Vaderem fani Star Wars z by docenili, a fascynacja Quilla sagą Lucasa idealnie pasowałaby do tej postaci.
Mam też ogromną nadzieję, że na takich easter-eggach związki pomiędzy Gwiezdnymi wojnami i Marvelem się skończą.
Zarówno komiksy wydawnictwa Marvel, jak i Gwiezdne wojny, bawiły i wychowały już kilka pokoleń. Fabularne połączenie obu tych marek mogłoby przynieść Disneyowi górę gotówki, ale byłoby nie do przełknięcia przez fanów tych serii. Nierzadko są zresztą te same osoby, ale połączenie obu cykli nie byłoby odebrane dobrze.
To byłby gwałt na obu uniwersach i typowy skok na kasę. Historia z filmów Star Wars rozgrywała się przecież dawno, dawno temu, w odległej galaktyce. Urokiem Gwiezdnych wojen od zawsze było to, że to baśń osadzona w zupełnie innym świecie, niż nasz. Superbohaterowie Marvela biegają zaś po znanych nam ziemskich miastach.
Oba popkulturowe fenomeny rozwijały się na przestrzeni dekad osobno i tak powinno pozostać.
Marvel co prawda swego czasu wydawał komiksy Star Wars, ale nie były one w żaden sposób powiązane fabularnie z przygodami Spider-Mana czy Kapitana Ameryki. Marvel wrócił do wydawania komiksów Star Wars po tym, jak licencje na nie stracił Dark Horse, ale komiksowe przygody Luke'a i Hana z superbohaterami łączy tylko napis na okładce.
Na szczęście fani na razie mają spać spokojnie. James Gunn przyznał, że pomysł na figurkę Dartha Vadera w Strażnikach Galaktyki został odrzucony, bo to byłoby jak wspominanie Ojca chrzestnego w Chłopcach z ferajny. Przy takim podejściu do easter-eggów nie ma co się obawiać, że Luke Skywalker stanie ramię w ramię z Avengersami do walki z Thansoem.