Marvelowi zabrakło jaj. Deadpool Kills The Marvel Universe Again to zmarnowany potencjał
Najemnik z niewyparzoną gębą ponownie bierze na cel wszystkich bohaterów Marvela i rozpoczyna ich metodyczną i brutalną eksterminację. Szkoda tylko, że Deadpool Kills The Marvel Universe Again to wyłącznie skok na kasę i kolejna próba wybielenia postaci, która wybielania wcale nie potrzebuje.
Deadpool po fantastycznym filmie Ryana Reynoldsa stał się nagle jedną z najważniejszych postaci Marvela. Od zawsze miał swoich oddanych fanów, ale nigdy wcześniej nie był aż tak rozpoznawalny. To narobiło sporych kłopotów wydawnictwu, które teraz stara się pokazać nam jasną stronę Wade'a Wilsona.
Coraz mniej Deadpoola w Deadpoolu!
Kinowy Deadpoolu dostał kategorię R i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Hektolitry posoki lały się strumieniami, a Wade nie miał żadnych oporów przed posyłaniem ludzi stojących mu na drodze w objęcia Lucyfera. Cały czas raczył widzów niewybrednymi komentarzami, burząc czwartą ścianę. Widzowie to kupili, a tymczasem Marvel w swoich komiksach robi wszystko, by tego nietypowego bohatera wtłoczyć w sztywne ramy politycznej poprawności.
Merc with a mouth to niestabilny emocjonalnie psychol, który ma na sumieniu więcej istnień, niż wielu superłotrów gnijących w tajnych placówkach S.H.I.E.L.D. Stał się jednak ulubieńcem fanów, a Marvel dwoi się i troi, by pokazać go z nieco lepszej strony. W ostatnich latach Deadpool nie zabija już wrogów jak leci i został przyjęty w poczet superbohaterskiej społeczności.
Doszło nawet do tego, że to Deadpool zaczął finansować działania Avengersów.
Nie mam jakiegoś większego problemu z tym, że Deadpool w mainstreamowym wydaniu został udomowiony i stępiono mu nieco pazury. Ten proces rozpoczął się dawno temu i podobnie potraktowano znacznie wcześniej Wolverine'a. Obaj panowie, których niemal nie sposób uśmiercić, zaczynali jako maszyny do zabijania, ale nie skończyli jako antagoniści.
Tak jak Logan po wstąpieniu w szeregi X-Menów nadal ma cięty język, potrafi podjąć moralnie dwuznaczne decyzje i raczy się whisky, tak Deadpool jako Avengers nadal stroi sobie żarty i burzy czwartą ścianę. Nawet jeśli nie robi tego z taką charyzmą jak wcześniej, to komiksy z jego udziałem czyta się dobrze i nadal czuć gdzieś w tle ducha tej postaci.
Czegoś zupełnie innego oczekiwałem po Deadpool Kills The Marvel Universe Again.
Ten komiks to niestety dowód na to, że Marvel nie ma na tyle jaj, by pokazać mroczną stronę tej postaci - i to nawet w komiksie, który z założenia nie jest osadzony w głównym uniwersum. Jako fan, który pogodził się z ugrzecznieniem tej postaci w głównej serii, liczyłem na to, że przynajmniej tutaj zobaczymy starego, dobrego Deadpoola.
W praktyce okazuje się, że Deadpool i owszem, morduje kolejno herosów, ale nie stoi za tym żaden głębszy sens ani ciekawy, oryginalny pomysł. Rozczarowanie potęguje fakt, że to oficjalna kontynuacją jednej z najlepszych serii o Deadpoolu w historii. Zdecydowanie lepiej wrócić do oryginalnej serii Deadpool Kills The Marvel Universe -(polecam, teraz w promocji kosztuje tylko 2,69 euro za całość w Comixology!) niż czytać jej kontynuację.
Wydany w 2012 roku komiks Deadpool Kills The Marvel Universe był jednym z lepszych, jakie czytałem w ostatnich latach.
Jego twórcy postanowili odpowiedzieć na pytanie, co by się stało, gdyby Deadpool, czyli najemnik o pofragmentowanej psychice i rozregulowanym kompasie moralnym, zwrócił się przeciwko bohaterom. Ze względu na swoje niesamowite zdolności regeneracji jest praktycznie nie do zabicia, więc tak jak można było podejrzewać, herosi padają jak muchy.
Deadpool Kills The Marvel Universe to na pozór typowy fan service. Patrząc na okładkę i kilka przykładowych kadrów można odnieść wrażenie, że w tym komiksie scenariusz to tylko pretekst, by pokazać jak Deadpool masakruje kolejne postaci, zostawiając za sobą pożogę, zniszczenie i wyprute flaki. Nic bardziej mylnego.
Deadpool Kills The Marvel Universe ma drugie dno.
W miniserii z 2012 roku, której autorami byli Cullen Bunn, Dalibor Talajic i Lee Loughridge, Deadpool stał się jeszcze bardziej rozchwiany emocjonalnie niż zwykle. Nie otrzymał pomocy od X-Menów i pozostawiony samemu sobie do końca przełamał czwartą ścianę. Dzięki temu zrozumiał, że jest postacią w komiksie i postanowił raz na zawsze zakończyć cykl przemocy.
Deadpool uznał, że zabijając bohaterów... wyświadczy im przysługę. Postanowił, że po wymordowaniu wszystkich istotnych herosów, jakich pracownicy Marvela wykreowali, wyruszy do naszego świata i rozliczy się ze scenarzystami komiksów. To sprawiło, że komiks pod płaszczykiem ukazania nieskrępowanej artystycznie rzezi zachęcał czytelnika do refleksji.
W pierwszym zeszycie Deadpool Kills the Marvel Universe Again zabrakło głębi.
Nowy komiks tworzą Cullen Bunn i Dalibor Talaji, a wspierają ich Goran Sudzuka i Miroslav Mrva. Artyści witają czytelników kadrem, w którym widać zmasakrowane zwłoki Gambita. Potem obserwujemy Deadpoola, który wspólnie z członkami swojego oddziału Uncanny Avengers wyruszył na misję. Po chwili okazuje się, że M.O.D.O.K. z którym walczą wcale nie wpadł w pułapkę...
Scenarzyści poszli na linii najmniejszego oporu. Po raz kolejny Deadpool zaczyna mordować inne postaci na potęgę, ale tym razem nie ma tutaj miejsca na żadne przemyślenia. Deadpoolowi wyprano mózg, a Wade Wilson mordując bohaterów jest przeświadczony, że nie walczy z nimi, a z największymi zbirami. Ten prawdziwy Deadpool nie podnosi świadomie ręki na przyjaciół.
Motyw kontroli umysłów w komiksach jest jeszcze bardziej wyświechtany niż klonowanie Spider-Mana i Jean Grey. To, co naprawdę się stało, odkrywa zaś grupa bohaterów pod wodzą Jessiki Jones. Bawią się w detektywów i dochodzą do wniosku, że Wilson nie jest świadom swoich czynów. Marvel z Deadpoola, agenta chaosu i zniszczenia, zrobił najemnikiem w opresji, który rozpaczliwie prosi o pomoc. Smutne.