REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale /
  3. VOD

Obejrzałam „Dirty John: Betty Broderick” na Netfliksie i humor popsuty. Dlaczego kobiety kochają socjopatów?

2. sezon antologii „Dirty John” okazał się dramatem psychologicznym, który dosłownie wbił mnie w fotel i przyprawił o dwudniową chandrę. A fakt, że przedstawiona w serialu historia wydarzyła się naprawdę, tylko pogarsza sprawę.

17.08.2020
21:45
dirty John Betty broderick netflix recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga na spoilery!

Pamiętacie scenę z „Przyjaciół”, w której Ross uczył Phoebe jeździć na rowerze i w pewnym momencie, mimo obietnicy, że tego nie zrobi, puścił rower, by choć przez chwilę utrzymała się na nim sama? Nigdy nie zapomnę miny wściekłej Lisy Kudrow, która z drżącymi wargami wycedziła „I am shocked!”. 

Dokładnie takie uczucia towarzyszyły mi niemal na każdym etapie oglądania 2. sezonu serialu „Dirty John”. Może nawet jeszcze bardziej burzliwe, bo i historia tu ukazana jest znacznie, znacznie mroczniejsza. A fakt, że podobnie jak pierwsza część, również „Betty Broderick Story” została oparta na prawdziwych wydarzeniach, wcale nie zmniejsza dyskomfortu, w jaki wprawia seans.

O kobiecie, która kochała za bardzo

Serial opowiada historię tytułowej Betty Broderick, kobiety wzgardzonej, która nie zawaha się przed niczym, aby odzyskać swoje dawne życie. W opisywaniu fabuły trudno o spoilery, bo już w pierwszym odcinku dowiadujemy się, że niepogodzona z porażką rozwódka weźmie brutalny odwet na byłym mężu i jego nowej partnerce, dokonując morderstwa na obojgu kochankach.

Pierwsza połowa serialu opowiada o dość niewinnych początkach wielkiej miłości między Betty (Amanda Peet) i Danem (Christian Slater). Młode małżeństwo na dorobku z trudem wiąże koniec z końcem, starając się pogodzić naukę i pracę z wychowywaniem dzieci. 

Kiedy rozczarowany studiami medycznymi Dan postanawia postawić wszystko na jedną kartę i przebranżowić się na prawnika, ma pełne wsparcie żony. To Betty, nieźle zapowiadająca się nauczycielka, rezygnuje z własnych marzeń i ambicji, aby wspomóc męża w drodze na szczyt. Jeszcze nie wie, że gdy na niego dotrą, upadek w przepaść będzie skrajnie bolesny.

Początkowo nic nie zwiastuje rychłej tragedii. Wspinające się po kolejnych szczeblach drabiny społecznej małżeństwo z czasem zamienia obskurne mieszkanie na piękną willę w Kalifornii, jada w coraz wykwintniejszych restauracjach i pławi się w luksusie wraz z czwórką dzieci.

Im wyższy szczyt, tym boleśniejszy upadek

Niestety, życie wyższych sfer tylko z pozoru przypomina sielankę. Pomiędzy wystawnymi bankietami i wizytami w luksusowych klubach, w bogatych domach dochodzi do tych samych problemów, co we wszystkich rodzinach: pojawiają się zdrady małżeńskie, problemy wychowawcze, a pogoń za pieniądzem zdaje się nie mieć końca.

Początkowo rodzina Brodericków wydaje się odporna na moralne zepsucie panujące wśród elit, w jakich się obracają. Kiedy jednak dochodzi do kryzysu w jednym z zaprzyjaźnionych małżeństw, między Danem a Betty dochodzi już do widocznego pęknięcia. On nie widzi nic złego w tym, że mąż zostawia żonę po wielu latach wspólnego życia, a fakt, że jest wpływowym prawnikiem, wywiera na nim presję, by zastosować wobec przyjaciela taryfę ulgową. Ona z kolei, nie może sobie poradzić z rodzinną tragedią rozgrywającą się na ich oczach, być może podskórnie przeczuwając, że prędzej, czy później, sama może znaleźć się w podobnej sytuacji.

Bardzo znamienna jest scena, w której wspomniany mężczyzna radzi się kolegów w kwestii jak „najsprawniejszego” rozwodu. Cel jest prosty: pozbawić byłą małżonkę roszczeń do wspólnego majątku i jak najszybciej zorganizować huczny ślub z nowym obiektem westchnień. Panowie zasiadający w luksusowej restauracji dyskutują o rozwodzie jak o transakcji handlowej, analizując plusy i minusy. W tym czasie ich żony zastanawiają się, jak nie dopuścić do rozpadu rodziny i naprawić chylące się ku upadkowi małżeństwo.

Szybko okaże się, że już wtedy Dan obserwował jak załatwić rozwód „w białych rękawiczkach” i mężczyzna nie zawaha się użyć tych samych metod względem Betty, tak bardzo niepasującej do jego nowego, pełnego przepychu życia. Jeszcze nie wie, że tym samym w uległej, potakującej mu we wszystkim żonie, obudzi prawdziwego potwora.

Socjopaci są wśród nas. I mają świetne powodzenie u kobiet

Schemat serialu „Dirty John” jest podobny. W obu historiach mamy do czynienia z wyrachowanymi mężczyznami, noszącymi znamiona wysoko funkcjonujących socjopatów. O ile w pierwszym sezonie tytułowy John był typowym oszustem matrymonialnym i stalkerem z zaśmieconą kartoteką kryminalną, o tyle Dan jest oprawcą w białym kołnierzyku. Łączy ich jedno — obaj są tak cyniczni, że gotowi są sięgnąć po najbardziej drastyczne środki, aby osiągnąć swój cel. Także obaj bezbłędnie wyczuwają kobiety z trudnych domów, z deficytami miłości — a te, jak wiadomo, na ofiary nadają się najlepiej, bo przyzwyczajone do złego traktowania, z uporem ignorują wszelkie sygnały ostrzegawcze.

Kiedy dochodzi na szczyt jako prosperujący prawnik, bez mrugnięcia okiem odcina Betty, kiedy ta zaczyna mu się nudzić. Zapomina, albo po prostu nie chce pamiętać, że to w dużej mierze dzięki niej osiągnął zawodowy sukces. Kiedy w biurze pojawia się młoda atrakcyjna sekretarka Linda, mężczyzna nie ma skrupułów, by zacząć w życiu nowy rozdział, pozbawiając Betty dosłownie wszystkiego: pieniędzy, opieki nad dziećmi i … zdrowia psychicznego.

Potwór zrodził potwora

W pierwszych odcinkach można odnieść łudzące wrażenie, ze to Betty jest problemem. Nieco „narwana”, idealistycznie nastawiona do życia, zdaje się, że nieproporcjonalnie agresywnie reaguje na porzucenie przez męża. Od miłości przechodzi w czystą nienawiść, która popycha ją do nękania Dana obraźliwymi wiadomościami na skrzynce telefonicznej, zdewastowaniem jego domu (a nawet wjechaniem w budynek autem…), a wreszcie — morderstwa. 

Dan za to jest idealnym aktorem, niedającym po sobie poznać ani grama emocji — z kamienną twarzą odcina Betty od pieniędzy, ze stoickim spokojem zgłasza policji jej kolejne wybryki i rozwija swoją karierę jak gdyby nigdy nic. 

Dopiero nakreślona przez twórców historia, która poprzedziła metamorfozę Betty z idealnej żony i matki w żądnego zemsty potwora, uświadamia nam, kto tak naprawdę jest w tym dramacie oprawcą, a kto ofiarą.

Humor popsuty, ale było warto

„Dirty John” to do głębi poruszająca historia, w której obserwujemy jak szczęśliwa rodzina zamienia się w patologiczną tkankę dążącą ku samozagładzie. Dodatkowo, z góry przedstawione przez scenarzystów zakończenie nie pozwala widzowi na ani chwilę nadziei na to, że katastrofa może jakimś cudem nie nastąpi. I choć pod koniec sezonu serial nieco traci na wartkości akcji (momentami pojawia się pokusa, żeby kibicować bohaterce słowami come on, zabij już tego dupka Dana) a liczba pobocznych wątków może wywołać chwilowy zawrót głowy, to historię małżeństwa Brodericków, a zwłaszcza sądową batalię między Danem a Betty, śledziłam z zapartym tchem. Również za sprawą świetnej gry aktorskiej (to chyba najlepsza kreacja Amandy Peet, jaką do tej pory widziałam) i klimatycznej otoczki lat 80-tych (muzyka!).

REKLAMA

Dlaczego tak bardzo poruszył mnie ten serial? To proste — bo jest cholernie życiowy, a takie historie często dzieją się tuż obok nas. Warto obejrzeć, chociażby ku przestrodze — być może gdzieś obok nas żyje jakaś Betty, której za chwilę skończy się cierpliwość: a stąd już tylko krok od tragedii.

Serial „Dirty John: Betty Broderick” obejrzycie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA