Kilka dni temu na tegorocznej gali rozdania Oscarów "Ida", film polsko-duński, traktowany przez nas jak produkt narodowy ze względu na polskiego reżysera i aktorów, otrzymał statuetkę w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Radość Polaków nie miała końca, bo to przecież zaszczyt - gdzieś tam za wielkim oceanem, w wielkim świecie, gdzie chodzą po czerwonym dywanie ktoś uznał, że potrafimy kręcić filmy.

Jak się jednak okazuje na szkle musiała pojawić się rysa. Rysa polska, bo trzeba sobie powiedzieć jasno - Polacy dzielą się na dwa typy: tych, którzy nie są nigdy zadowoleni i tych, którzy są zadowoleni, ale tylko pod pewnymi warunkami. Podwójne standardy i kompleksy na punkcie wszystkiego to nasza specjalność.
Traf chciał, że teraz oberwało się "Idzie". Dlaczego?
Tak to już z nami jest, że sami nie wiemy, jak się mamy. Chcemy mieć Amerykę w Polsce, ale nie lubimy Amerykanów, żałujemy Żydów, ale łatwo nam przypiąć łatkę antysemitów. A to właśnie o Żydów poszło w najnowszym filmie Pawlikowskiego, a sam reżyser dolał jeszcze oliwy do ognia.
"Ida", nakręcona w 2013 roku, w której główne role grają Agata Trzebuchowska (tytułowa bohaterka) i Agata Kulesza (Wanda Gruz, ciotka Idy), opowiada o młodej dziewczynie, która poszukuje prawdy o sobie, swojej rodzinie i przeszłości, po to by zrozumieć kim jest i ze spokojem podjąć ważną decyzję w swoim życiu, jaką jest złożenie ślubów i wstąpienie do zakonu. Podczas ceremonii reżyser powiedział, że ta produkcja nie jest filmem o holokauście, choć trzeba przyznać - sprawa polsko-żydowska jest tutaj ważna i jest tłem rozwoju wydarzeń.
Przede wszystkim jest to jednak film o poszukiwaniu tożsamości, o naszym narodzie, o tym, jak sam przyznał Pawlikowski, że można czuć się Polakiem, nie mając w sobie polskiej krwi. Jak Ida i Wanda, które są Żydówkami.

Jak się okazuje, Polscy internauci wiedzą lepiej i z Oscara cieszyć się nie do końca potrafią. Z różnych stron padają zgryźliwe rady na to, jak otrzymać statuetkę. Ponoć należy nakręcić film o Żydach, których zabijają źli Polacy, a potem już tylko czekać, aż pojawimy się w blasku fleszy.
Skąd ta niechęć do cieszenia się z wygranej Polaków? Trudno właściwie powiedzieć. Nie lubimy Żydów? Nie podobał nam się film? A może przeszkadza nam, że reżyser, jak niektórzy postanowili go nazywać, jest bucem? My, Polacy, mamy jakąś chorą potrzebę stawiania się w rolach ofiar, chyba przez to czujemy się lepiej. Jakby Pawlikowski nakręcił film o Polakach, których zabijają Żydzi, sprawy by nie było.
A najlepiej jakbyśmy Oscara nie dostali, wtedy to byśmy mogli sobie biadolić, że nas na przykład jakiś Rusek na Lewiatanie prześcignął.
Interesujące jest to, że, kiedy "Ida" w 2013 roku wchodziła do kin, nie zyskała takiego poklasku wśród rodaków. Do tej pory na jednym z największych serwisów filmowych, polskich dodajmy, Filmwebie ma ocenę poniżej 7 gwiazdek. Tymczasem na konkurencyjnym międzynarodowym IMDb "Ida" została oceniona na 7,5 /10. A może właśnie o to chodzi? Po ponad 1,5 roku wściekamy się, że to nie my, Polacy, potrafiliśmy dostrzec kunszt tego oszczędnego, cichego filmu, a ci lepsi, bogatsi z Zachodu?
Sama muszę przyznać, że film Pawlikowskiego obejrzałam całkiem niedawno i nie jestem rzucona na kolana. Owszem, przemiana głównej bohaterki fascynuje, postaci zostały wykreowane naprawdę ciekawie i doceniam wszystko to, co kryje się w gestach, aluzjach, pomiędzy słowami, ale nie jestem poruszona. I choć może to dziwne, nie potrafię również być doszczętnie poruszona samym Oscarem.
Przeraża i śmieszny mnie natomiast polska zawiść, polskie malkontenctwo.

Dyskusja, która rozgorzała jest tak samo absurdalna, jak ta, która pojawiła się po premierze filmu Borysa Lankosza, "Ziarno prawdy", nakręconego na podstawie powieści Zygmunta Miłoszewskiego o tym samym tytule.
Tam też jest o Żydach, nawet jeden prawdziwy występuje. U Lankosza i Miłoszewskiego chodzi o legendę o krwi, która odżywa we współczesnym Sandomierzu. Ta z kolei jest zaczynem do tego, by się obrazić, bo Polacy źli nie byli i nie zabijali Żydów, a ci ostatni robią przecież macę z chrześcijańskich dzieci.
Na (nie)pocieszenie dodać można, że środowisku żydowskiemu film też się nie podobał. Że jak to, Wanda alkoholiczka? Przecież to rzutuje na całą społeczność Żydów. Ci wszyscy, którzy z Oscara cieszyć się nie potrafią, niech trochę łaskawszym okiem spojrzą na reżysera "Idy", Pawła Pawlikowskiego. Skoro Złote Globy, zamerykanizowane, długie i nudne mu się nie podobały, pewnie z amerykańskiego Oscara też nie jest wcale tak bardzo zadowolony. Może ta niechęć pozwoli wam, byście nieco przychylniejszym okiem spojrzeli na "Idę" oraz na nagrodę, którą zdobyła.