REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Dobry serial też potrafi wynudzić… i to okropnie – Outlander, recenzja sPlay

Rzadko miewam to dziwne uczucie, kiedy prawie wszystko wydaje się ok, a serialu (bądź filmu) po prostu nie jestem w stanie oglądać. Kręcę się, przerywam, włączam telefon, spojrzę przez okno na gołębię i dopiero znów wracam do seansu. Takie zachowanie to nic dobrego i nie najlepiej świadczy o serialu, problem w tym, że "Outlander" nie jest złym serialem tylko… nudnym.

11.08.2014
18:14
Dobry serial też potrafi wynudzić… i to okropnie – Outlander, recenzja sPlay
REKLAMA

Najnowsza produkcja Starz ("Spartacus", "Black Sails") jest oparta na słynnej powieści (o tym samym tytule) autorstwa Diany Gabaldon i tak samo jak książkowy pierwowzór uderza w kilka gatunków na raz. Mamy tu trochę fantastyki, dramatu, przygody, ale przede wszystkim romansu. Fabuła skupia się na Claire Randall (Caitriona Balfe), byłej pielęgniarce, która cztery miesiące po zakończeniu II Wojny Światowej wybrała się z mężem w „drugą podróż poślubną”.

REKLAMA
outlander serial 2014

Claire wraz Frankiem (Tobias Menzies) wybrała się do Szkocji, aby po latach wojennej rozłąki przeżyć wreszcie trochę czasu razem. W związku z tym, że Frank jest historykiem (już niedługo Oxfordzkim profesorem), podróż poślubna przypomina bardziej szkolną wycieczkę, podczas której maż ekscytuje się każdą nową informacją o swoich rodzinnych korzeniach i zabytkach. Normalnie pewnie by mnie to strasznie irytowało, ale Frank jest takim strasznie męskim i jurnym typem, któremu tylko Indiana Jones mógłby sprostać, że nie ma tu mowy o „nerdowatości” – poza tym jeszcze piękne widoki szkockich ziem ratują sytuację.

Małżeństwo korzysta ze swojego cennego urlopu jak tylko może testując kolejne lokacje, czy te nadają się do uprawiania miłości – hotel nie wystarczał, więc w ruinach zamku trzeba było się pobawić. Mimo ględzenia męża, Claire wydaje się bardzo zadowolona z pobytu w Szkocji i nawet towarzyszy z radością Frankowii podczas jego wypadów. Wszystko byłoby super i pewnie nadal bylibyśmy świadkami kolejnych scen erotycznych, gdyby nie tajemnicze zniknięcie naszej bohaterki z XX wieku i podróż do XVIII wieku.

outlander 2014

Tutaj dopiero zaczyna się zabawa, a harlequinowska fabuła nabiera rozmachu. Jakimś niespotykanym cudem, nie dość, że główna bohaterka cofa się 200 lat wstecz, to jeszcze od razu natrafia na przodka swojego męża, który rzecz jasna wygląda jak on, jest zły i staje się głównym antagonistą (Jonathanem Randallem). Przez chwilę było nie miło, ale z opresji ratują Clarie wojujący z Anglikami Szkoci. Bardzo brudni i męscy panowie zabierają swoją „druidkę” do chatki (trochę jak krasnoludki), a ta może się pochwalić swoimi umiejętnościami pielęgniarskimi i elokwencją, która głównie opiera się na wulgaryzmach – tak bardzo nie pasujących do powabnej damy.

outlander serial recenzja

Pojawia się oczywiście wątek drugiego romansu – bo tej z XX wieku był nie wystarczający – ale niespecjalnie to jakoś przeszkadza. Okultyzm, magia, naturalizm, cofanie się w przeszłość i wątki miłosne współgrają całkiem nieźle. "Outlander" to moim (strasznie szowinistycznym) zdaniem serial ukierunkowany na damską część publiczności, ale to nie jest wcale problemem. Historia jest naprawdę ciekawa (choć trochę cliché), aktorzy nie są kłodami drewna, wszystko spowija klimat pogańskiego mistycyzmu, mamy wielką zagadkę (jak do ulicha Claire przeniosła się w czasie?), tylko jest jeden problem… absolutnie brak w tym wszystkim dynamiki.

Książkowa narracja tak bardzo spowalnia tempo, że nie idzie spokojnie wysiedzieć. Pewnie fanom książki to się spodoba, ale mi nie bardzo. Nie czytałem książki, więc nie mam pojęcia o zbieżności oryginału z pierwowzorem autorstwa Gabaldon, ale czytałem opinie, że "Outlander" dosyć wiernie przedstawia historię z powieści. To dobrze, ale niekoniecznie dla ludzi, którzy w życiu nie mieli w rękach powieści "Outlander". Już nawet nie czepiam się tego, że Claire pojawia się w przeszłości i spotyka kolejnego wybranka serca (Sam Heughan), że ten ukochany (z przeszłości) jest stereotypowym męskim bohaterem (twardy Szkot, którego nie boli postrzał w szyję), że sporo w tym wszystkim właśnie typowej harlequinowskiej fabuły, a główną bohaterkę (czyli „obcą”) szkoccy rebelianci szybko przyjmują do swoich szeregów. Da się to przełknąć, bo oglądamy wojujących Szkotów, którzy dają popalić Anglikom (a to widok zawsze miły dla oka), jest wątek podróży w czasie (nerdowski conent), a nasza wulgarna Claire jest chodzącym feminizmem i daleko jej do płaczącej i mdlejącej lalki.

REKLAMA
outlander 2014 recenzja

Tak, to wszystko wyświechtane schematy i kicz, który już chyba milion razy widzieliśmy w najróżniejszych produkcjach, ale naprawdę nie przeszkadza to tak bardzo jak fakt, że akcja ślimaczy się okropnie! Pilotażowy odcinek trwa godzinę, a po skończonym seansie ma się wrażenie, jakby oglądało się pełnometrażowy film. Może "Outlander" pomogłoby nie trzymanie się tej formuły „książkowej opowieści”, to okropnie męczące. W takim serialu taka taktyka się nie sprawdza. Jakby dołożyć do tego wszystkiego trochę więcej akcji, walki, rubasznych dowcipów, to pewnie Outlander byłby wyśmienitą produkcją.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA