Istnieją książki dobre, istnieją książki niedobre. Są takie, które czytamy z przyjemnością, są takie, których lekturę darujemy sobie po sześciu stronach. Ale możemy znaleźć prawdziwe perełki, od których nie oderwiemy oczu przez bite kilkanaście godzin. O dziwo, nie zawsze są to kryminały.
Zapewne czytaliście już recenzję książki "Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba" (PB 08/2007). Wracam do tego tytułu, ponieważ mamy niesamowitą przyjemność powrócić wraz z Fannie Flagg do Elmwood Springs. Konkretniej, poznamy wydarzenia, które miały miejsce wcześniej…
A gdzie tu chronologia?
Dobre pytanie. Trzeba więc wyjaśnić, że to jedynie jedna z części serii, która w zasadzie nie ma początku! Nawet niezbyt uważny czytelnik książek pani Flagg zorientuje się, że wydarzenia w większości tytułów są przedstawiane na przestrzeni całych dekad, wyjątków jest niewiele. Nic dziwnego, że i tym razem akcje poszczególnych tytułów przenikają się, zmieniają się jedynie bohaterowie. Mimo wszystko, radzę przeczytać "Dogonić tęczę" przed "Nie mogę się doczekać…". Jednak co chronologia, to chronologia.
Może coś o miejscu akcji, czasie?
Chwileczkę! W miejsce akcji wprowadziła nas Fannie Flagg w swojej pierwszej książce o Elmwood Springs: "Witaj na świecie, Maleńka!". Myślę jednak, że na potrzeby tego artykułu nakreślę obraz miejscowości: małe miasteczko w południowym Missouri, kilka skrzyżowań, sympatyczne domki ze starannie utrzymanymi ogródkami, trzy szkoły (w tym jedna tańca), nad wszystkim góruje wieża ciśnień. Sielanka, prawda? Akcja rozpoczyna się w latach czterdziestych XX w, ale oczywiście mamy też odniesienia do wcześniejszego okresu. Można powiedzieć, że Flagg jest mistrzynią dygresji i retrospekcji. Skoro wczuliśmy się w klimat, to teraz szybko przenieśmy się w czasie o pół wieku. I znów widzimy Elmwood Springs, ale jakież inne! A proces zmian dokonuje się na kartach książki.
A kto jest głównym bohaterem?
Uwaga czytelnika skupiona jest na wielu mieszkańcach miasteczka. Odezwę "Do Szerokiego Ogółu", która rozpoczyna książkę, "napisała" fryzjerka Tot Whooten, która jednak wcale nie jest główną bohaterką. Początkowo akcja koncentruje się na Sąsiadce Dorothy i jej dzieciach, potem jednak fabuła obejmuje też losy Hamma Sparksa i jego żony, zespołu gospel oraz młodych Warrenów. Bohaterów jest nieprzeciętnie wielu, nazwiska i osoby zmieniają się jak w kalejdoskopie. Przy odrobinie uwagi da się jednak wyodrębnić historie poszczególnych postaci. Zresztą, nie ukrywajmy, jeśli pozycja liczy ponad 650 stron, to na jej kartach miejsca na wszystkie wątki jest dosyć. Mogłabym wyjaśnić zawiłości fabuły, ale nie ma to większego sensu. Pewne książki trzeba przeczytać od deski do deski, cofając się co kilka stron, aby przypomnieć sobie najważniejsze wydarzenia, z których wynikają potem inne.
Czego można się spodziewać?
Ciepłej, rodzinnej atmosfery bijącej z każdej strony książki. Oczywiście, nie braknie niezapomnianych postaci, które wzbudzają prawdziwą sympatię. Ta pozycja jest przewrotna i jeśli ktoś cierpi na brak poczucia humoru, powinien jak najprędzej odłożyć ją na półkę, a w zamian poczytać na przykład podręcznik do fizyki. Serio. Opisów jest niedużo, akcja toczy się wartko. Przed każdą dekadą mamy krótkie wprowadzenie: taka powtórka z historii, kultury i wiedzy o społeczeństwie.
No dobrze. Może coś o wydaniu?
Ależ bardzo chętnie. Nie po raz pierwszy ten tytuł pojawił się w Polsce. W 2004 roku książka została wydania przez Zysk i S-kę w twardej oprawie i z piękną, utrzymaną w beżu okładką. Teraz zaś mamy pierwsze wydanie wydawnictwa Nowa Proza z roku 2007. Papier raczej średniej jakości, szarawy, ale za to bardzo starannie opracowanie graficzne. Litery są na tyle duże, że nie męczą wzroku.
A komu można ją polecić?
Cóż, myślę, że przede wszystkim płci pięknej. To literatura kobieca! Ale, oczywiście, jeśli znajdzie się odważny mężczyzna, który nie boi się sięgnąć po pozycję skierowaną bardzo wyraźnie do kobiet, serdecznie zachęcam. Co nas nie zabije, to nas wzmocni, drodzy panowie! A zanurzenie się w sielską atmosferę Elmwood Springs jest, mówiąc językiem reklam, bezcenne.