REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Dziś światowy Dzień Czytania Tolkiena. Jak sensownie czytać książki mistrza fantasy i nie zwariować?

J.R.R. Tolkien to postać, której nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi popkultury. Wielu czytelników omija jednak szerokim łukiem książki Brytyjczyka, bojąc się przestarzałego stylu czy skomplikowanej fabuły. W światowy Dzień Czytania Tolkiena podpowiadamy, jak podejść do prozy mistrza fantastyki i nie zwariować.

25.03.2021
19:32
Dzień Czytania Tolkiena: Jak i w jakiej kolejności najlepiej czytać Tolkiena?
REKLAMA
REKLAMA

Współczesne fantasy nie wyglądałoby tak samo, gdyby nie J.R.R. Tolkien. Brytyjski profesor i literat w pojedynkę zmienił cały gatunek i przestawił go nowe tory na całe dekady. Nie brak głosów, że stało się tak ze szkodą dla przyszłych pisarzy fantastyki, którzy przez lata bezrefleksyjnie próbowali naśladować Tolkiena. Trudno jednak na poważnie winić mistrza za błędy kopiujących go uczniów.

Debata wokół Tolkiena sprawiła, że w oczach części początkujących czytelników stał się on twórcą niedostępnym. Do takiego a nie innego spojrzenia na Brytyjczyka przyczynił się też nieumyślnie jeden z jego największych fanów, czyli George R.R. Martin. Do przestrzeni publicznej przebijały się częściej wysuwane przez niego krytyki niż pochwały pod adresem J.R.R. Tolkiena.

J.R.R. Tolkien potrafi być pisarzem niedostępnym i skomplikowanym. Wymaga uwagi, za którą odpłaca się po wielokroć.

Inna sprawa, iż przynajmniej część debaty wokół sensu czytania „Władcy Pierścieni” czy „Silmarillionu” nie jest wcale oderwana od rzeczywistości, a przy tak olbrzymiej liczbie książek mistrza fantasy faktycznie można się pogubić.

dzień czytania tolkiena

Istnieje kilka różnych metod czytania prozy Tolkiena. Wybór ze względu na chronologię powstawania nie do końca jest możliwy, bo wiele swoich opowieści Brytyjczyk wielokrotnie poprawiał i tworzył ich kolejne wersje. Ale opcja według daty wydania jak najbardziej ma sens. W takim układzie nowi czytelnicy najczęściej sięgnęliby najpierw po powieści „Hobbit, czyli tam i z powrotem” oraz „Władca Pierścieni”, zakończywszy na „Silmarillionie”. Warto przy tym podkreślić, że pominęliby w ten sposób kilka mniejszych dzieł dla dzieci zebranych w Polsce w tomie „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa”.

Osobiście zawsze polecam jednak inną opcję. „Władca Pierścieni” to dzieło Tolkiena, które zawsze warto wybrać jako pierwsze.

Powodów przemawiających za takim wyborem jest kilka. Po pierwsze, problemem jest „Hobbit” sam w sobie. Nie nazwałbym nigdy tej powieści złą (wręcz przeciwnie), ale ze wszystkich utworów Tolkiena ona zestarzała się najgorzej pod względem konceptualnym. To książka dla dzieci, która zupełnie nie jest pisana jak współczesna książki dla dzieci. Opowieść stosunkowo prosta, która jednak bardzo chce wykreować wokół siebie bogaty i wciągający świat. Dlatego słabo nadaje się tak dla najmłodszych, jak i dorosłych czytelników. Dla tych pierwszych barierą może być język, a dla drugich kreacja bohaterów i prostota fabuły.

Dlatego „Hobbit, czyli tam i z powrotem” najlepiej spisuje się jako dodatek do właściwej historii. Lepiej też sprawdza się jako prequel „Władcy Pierścieni” niż późniejsza powieść jako sequel. Rozbijane przeważnie na trzy tomy („Drużyna Pierścienia”, „Dwie Wieże” i „Powrót Króla”) dzieło nie bez powodu jest zresztą tolkienowskim opus magnum. To z jednej strony fenomenalna opowieść fantasy, a z drugiej niemal encyklopedia świata równie bogatego i niesamowitego jak nasz własny.

Dzień Czytania Tolkiena najlepiej spędzić przy „Władcy Pierścieni”. Choć tutaj też mogą się pojawić pewne kłopoty.

Nie brak osób, dla których barierą nie do przebrnięcia okazały się pierwsze rozdziały „Drużyny Pierścienia”. I faktycznie trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że J.R.R. Tolkien dosyć długo nie rusza z akcją. Początek wydanej w 1954 roku powieści stanowi zamiast tego raczej swoisty hołd wobec Bilba Bagginsa, bohatera „Hobbita”. Ma też zaznajomić czytelników z bogatą przeszłością tego świata i konceptem hobbitów. Bo to właśnie na niedopasowaniu Froda, Sama, Pippina i Merry'ego do klasycznego portretu bohatera opiera się cała filozoficzna baza „Władcy Pierścieni”.

dzień czytania tolkiena

Czytanie tego wszystkiego może być jednak wyzwaniem przede wszystkim dla odbiorców oczekujących rozrywkowej książki. Nie jestem wielkim fanem wybiórczego czytania, choć w takim wypadku polecałbym przeskoczyć po dwóch pierwszych rozdziałach od razu do „Pod Rozbrykanym Kucykiem”. Wydaje mi się jednak, że wobec „Władcy Pierścieni” i całej twórczości Tolkiena lepiej po prostu mieć nieco cierpliwości. Nie czytać jej na wyścigi, nie narzucać sobie żadnych arbitralnych wymogów. Po prostu krok po kroku podążać wraz z bohaterami coraz dalej od Shire'u, bo im więcej zainwestujemy w tę opowieść, tym więcej ona od siebie oddaje.

Po uporaniu się z „Władcą Pierścieni” i „Hobbitem” polecałbym z kolei wzięcie sobie na warsztat powieści „Dzieci Hurina”.

Ze wszystkich historii rozgrywających się w I i II Erze Śródziemia ta jest bowiem najbardziej kompletna i pociągająca. Czyta się ją niemal jak mieszankę fantasy z grecką tragedią wzmocnioną o szekspirowski rozmach. Historia Turina i Nienor znajduje się co prawda w „Silmarillionie”, ale warto zapoznać się z nią najpierw osobno. Sam „Silmarillion” dla wielu czytelników zainteresowanych Tolkienem okazał się zresztą często największym wyzwaniem.

REKLAMA

Rozumiem to, choć sam bardzo lubię tego typu książki opowiadające o fikcyjnym świecie z punktu widzenia mitologii i historii (dlatego tak wysoce cenie sobie „Ogień i Krew” George'a R.R. Martina). Do tej książki powinny jednak podchodzić tylko osoby faktycznie chcące wiedzieć o Śródziemiu jak najwięcej. Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby czytały ją wybiórczo. Polecałbym zapoznać się w szczególności z poświęconą mitologii „Valaquentą”, wybranymi rozdziałami „Historii Silmarilów” (od szóstego do dziewiątego, a potem od siedemnastego do dwudziestego pierwszego), a także dwoma zamykającymi tom opowieściami o Numenorze i Pierścieniach Władzy. Brzmi jak sporo czytania, ale naprawdę warto dać Tolkienowi szansę, bo to autor kilkunastu naprawdę fenomenalnych historii. A 25 marca wydaje się nie gorszym momentem na start niż jakikolwiek inny dzień.

*Autorem zdjęcia głównego jest Haywood Magee/Picture Pos.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA