Powstanie reboot filmu „Egzorcysta”. Oto 9 ciekawostek z planu oryginału, o których mogliście nie wiedzieć
Jakiś niezwykle łebski gość w garniturze urzędujący na wzgórzach Hollywood stwierdził, że reboot filmu „Egzorcysta” jest tym, czego świat potrzebuje. Powstrzymam się od dalszego komentarza na ten temat i skupię na czymś bardziej pozytywnym, czyli na oryginalnym filmie z 1973 roku, który do dziś się nie zestarzał i absolutnie nie potrzebuje żadnej nowej wersji.
Oto 9 faktów, których możecie nie wiedzieć o legendarnym horrorze sprzed prawie 50 lat.
Autorzy filmu „Egzorcysta” nie uważali, że tworzą horror
Zarówno w głowie reżysera Williama Friedkina jak i scenarzysty Williama Blatty’ego, „Egzorcysta” nigdy nie funkcjonował jako horror. Friedkin podchodził do niego jak do thrillera badającego tajemnice wiary i jej granice. Z kolei Blatty uważał „Egzorcystę” za opowieść detektywistyczną z elementami paranormalnymi. I pewnie w dużej mierze to właśnie to podejście sprawiło, że „Egzorcysta” nie tylko stał się kultowym filmem, ale też uniwersalną i ponadczasową opowieścią. Gdyby twórcy podeszli do niego jak do klasycznego horroru, pewnie już dawno spora część jego elementów formalnych bądź rozwiązań fabularnych zwyczajnie by się zestarzała. Dobitnie pokazuje to, jak wiele wolności i swobody twórczej daje artystom nie trzymanie się kurczowo sztywnych reguł gatunkowych.
Nie zgadniecie, skąd wziął się odgłos skręcającego się karku opętanej Regan
Prawda potrafi być czasem zdumiewająco banalna. W tym przypadku brawa za kreatywność należą się dźwiękowcu Gonzalo Gavirze, który wpadł na pomysł, by nagrać odgłos ugniatanego starego skórzanego portfela z kilkoma kartami kredytowymi w środku.
William Friedkin stosował kontrowersyjne metody reżyserii na planie
Gdyby film powstawał w 2020 roku i ktokolwiek dowiedziałby się o tym, co wyprawiało się na planie „Egzorcysty”, reżyser od razu dostałby wilczy bilet i został wyrzucony z Hollywood. William Friedkin bowiem stosował dość „osobliwe” metody prowadzące do wyzwolenia „aktorskiego potencjału”. Dla przykładu, przed nakręceniem sceny ostatniego namaszczenia, reżyser, który nie był zadowolony z wcześniejszych ujęć Maxa Von Sydowa, w końcu zdecydował się na… uderzenie go w twarz z liścia. Chwilę po tym zaczął kręcić. W scenie widać nawet jak wyraźnie skonsternowanemu aktorowi drży ręka. Chociaż to i tak pikuś, w zestawieniu z tym, że Friedkin, w celu wywołania w aktorach jak najprawdziwszych emocji strachu, strzelał znienacka z broni palnej.
Diabelskie wymioty wcale nie takie obrzydliwe
Mógłbym stawać na rzęsach, byleby znaleźć jakieś ciekawostki z planu „Egzorcysty”, ale i tak wiem, że większość ludzi jest najbardziej ciekawa tego, z czego składały się „wymiociny Belzebuba”. Tak więc spieszę z wieściami, że ich konsystencja to zupa z zielonego groszku wymieszana z owsianką. Mam nadzieję, że nie zabrałem wam apetytu.
Skąd się wziął głos demona?
Demon (noszący imię Pazuzu, choć nie pada ono ani razu w filmie) gdy nie mówi, wydaje z siebie mrożące krew w żyłach dźwięki. Skąd one tak naprawdę pochodzą? Są to wszelkiej maści przetworzone odgłosy świń, w tym też tych prowadzonych na rzeź.
W „Egzorcyście” po raz pierwszy w historii kina zagrał prawdziwy ksiądz
Jak profesjonalizm, to po całości. Choć nie jest to fakt, na który wielu ludzi zwraca uwagę, to w postać ojca Dyera w „Egzorcyście” wcielił się prawdziwy ksiądz, wielebny William J. O’Malley, który jednocześnie pełnił funkcję konsultanta w trakcie produkcji. Wszelkie znaki na niebie i ziemi (szczególnie jednak na niebie) wskazują na to, że był on pierwszym księdzem, który zagrał rolę w filmie fabularnym. Ciekawe, że padło akurat na horror o opętaniu przez demona. Żeby było jeszcze ciekawiej, w zeszłym roku ksiądz O'Malley został oskarżony o molestowanie seksualne, którego miał się dopuszczać w latach 80...
Prolog do „Egzorcysty” został naprawdę nakręcony w Iraku
Władze kraju zgodziły się na to, by na przełomie 1972 i 1973 roku nakręcić tam wstęp do filmu pod trzema warunkami: ekipa miała się zobowiązać do przeszkolenia irackich filmowców z najnowszych i najskuteczniejszych technik X muzy, filmowcy mieli nauczyć lokalsów, jak tworzyć sztuczną krew, William Friedkin musiał dostarczyć Irakijczykom kopię swojego poprzedniego filmu, „Francuski łącznik”.
Zanim zatrudniono Williama Friedkina na stanowisku reżysera „Egzorcysty”, studio zgłosiło się do gigantów kina
Pośród nich byli m.in. Stanley Kubrick, Arthur Penn i Mike Nichols. Ciekawi mnie, jak wyglądałby „Egzorcysta” w wersji Nicholsa. Nichols i Kubrick zrobili po latach swoje własne horrory, kolejno „Wilka” i „Lśnienie”. Ciekawe, czy było to spowodowane tym, że sukces „Egzorcysty” przeszedł im koło nosa. Nichols zresztą początkowo nie wierzył w ten sukces, gdyż po przeczytaniu scenariusza stwierdził, że nie uda się znaleźć 12-letniej dziewczyny, która będzie w stanie „unieść” taki film. A jednak Linda Blair pokazała, że nawet wielcy mogą się mylić.
Max von Sydow spędzał trzy godziny dziennie w charakteryzatorni w celu… postarzenia o 30 lat
Twórcy tak bardzo chcieli powierzyć rolę wybitnemu szwedzkiemu aktorowi, znanemu dotąd względnie wąskiemu gronu smakoszy europejskiego kina autorskiego (głównie z filmów Ingmara Bergmana), że gotowi byli na zaaranżowanie dla niego codziennej 3-godzinnej sesji w charakteryzatorni, gdzie Max von Sydow przechodził proces postarzania.