„Eksplodujące kotki” to świetna animacja dla dorosłych, którzy lubią oglądać kotki w internecie
„Eksplodujące kotki” to animacja na podstawie bardzo popularnej gry karcianej, której zekranizować się nie da. Jak to się stało, że się udało? Recenzja.
OCENA
Po „Eksplodujących kotkach” nie spodziewałem się wiele. Bo czego można spodziewać się po animacji, które punktem wyjścia jest imprezowa gra karciana i to taka bez większej głębi fabularnej. Karcianka ta to bowiem wariacja na temat rosyjskiej ruletki – gracze dostają kilka kart do ręki i co rundę dobierają nową ze stosu na stole, w którym kryją się tytułowe eksplodujące kotki; kto go dobierze, przegrywa. Chodzi więc o to, aby dobierać jak najmniej i zmuszać przeciwnika, żeby dobierał jak najwięcej. Jak zrobić z tego serial animowany? Nie przejmować ani fabułą, ani zasadami.
„Eksplodujące kotki” to zresztą gra planszowa związana z komiksowym twórcą Matthew Inmanem, który w sieci publikuje w ramach projektu The Oatmeal. To on zaprojektował grafiki do karcianki i razem z Shanem Kosakowskim odpowiada stworzenie serialu.
Eksplodujące kotki – recenzja serialu Netflix
Fabuła zaczyna się od obrazu raju, który, niczym wzorowa korporacja, zaprasza na dywanik Boga, tak, tego chrześcijańskiego. Zarząd uważa, że brodaty bóg oderwał się od spraw maluczkich. Za karę musi spędzić jakiś czas wśród swoich wiernych pod postacią kota. To samo zresztą spotyka Beelzebuba, a w zasadzę Beelzebubę, bo w tym świecie ów demon jest kobietą.
Oboje trafiają do miłej amerykańskiej rodziny niczym z… amerykańskich animacji dla dorosłych o niższej klasie średniej. Jest matka z wojskową przeszłością, ojciec niepoprawny nerd, syn, który bardzo chce być gwiazdą internetu i córka, młoda naukowczyni. Rodzinka będzie rozrywana między kociego-boga i kociego-diabła, którzy z ich losów zrobili sobie opowieść o Hiobie 2.0.
Choć biblijne metafory i żarty z tradycji religijnych i najróżniejszych mitologii mogą brzmieć poważnie, to nie warto się zrażać, bo serial nic sobie z tej powagi nie robi. Całość opiera się na dość typowych tropach, stereotypowych żartach o napięciu między boskością bohaterów, a przyziemnością ich problemów i namiętności.
Serial całkiem dobrze sprawdza się jako czarna komedia, wypełniona po brzegi ostrymi żartami, krawędziowymi nawiązaniami do religii i kultury. Zaskakujące jest, jak bardzo udane jest to połączenie. Jest ostro, niepoprawnie i bardzo współcześnie. Choć serial operuje na stereotypach, to dość dobrze rozumie, skąd się wzięły.
Dowcipy z nerdów czy młodzików, którzy chcą być streamerami są może i dość oczywiste, ale jest w nich lekkość.
Lekkości nie brakuje również w animacji. Kreska, jaką narysowano postacie, jest fenomenalna. Strona wizualna bazuje na obrazkach pochodzących z gry, choć w ruchu wyglądają one jeszcze lepiej. Serial nie stroni również od całej masy wizualnych żartów. Choć trzeba przyznać, że opierają się one w dużej mierze na komicznych przedstawieniach zwierzaczków, zwłaszcza kotków. Warto docenić również obsadę głosową, bo usłyszycie tu między innymi Toma Ellisa (Lucyfer z serialu „Lucyfer”) czy Sasheer Zamatę. „Eksplodujące kotki” bez większych trudności można oglądać z polskim dubbingiem, bo tłumaczenie jest naprawdę świetne.
„Eksplodujące kotki” wypadają zaskakująco dobrze. Jest zabawnie, jest refleksyjnie, jest w końcu bardzo współcześnie. Momentami jednak trudno nie odnieść wrażenia, że serial sam nie wie, dokąd zmierza i prowadzi swoją fabułę w rejony banalne tylko po to, aby poprowadzić jeden zabawny gag. Zresztą łatwo można odnieść wrażenie, że znaczna ich część opiera się o dowcipy dla milleniasów, którzy korzystać z internetu zaczęli w okolicach Pawła Jumpera. To nie zarzut, bo serial ma precyzyjnie wybraną grupę odbiorów, ale trudno oczekiwać, aby podobał się on komuś innemu niż starzejącym się fanom „kotków w internecie”.
- Tytuł serialu: Eksplodujące Kotki
- Lata emisji: 2024
- Liczba sezonów: 1
- Twórca: Matthew Inman, Shane Kosakowski
- Aktorzy: Tom Ellis, Sasheer Zamata, Suzy Nakamura
- Nasza ocena: 6
- Ocena IMDB: 6,9
Serial dostępny jest w serwisie Netflix.