„Zawsze będą Ramsay czy Joffrey, którzy są jeszcze gorsi niż Euron Greyjoy”. Pilou Asbæk - wywiad
Pilou Asbæk, czyli serialowy Euron Greyjoy, opowiedział nam o pracy nad 8. sezonem serialu „Gra o tron” i o tym, kogo chciałby zobaczyć na Żelaznym Tronie.
Grany przez niego Euron Greyjoy to jedna z najbardziej okrutnych i nieprzewidywalnych postaci w serialu „Gra o tron”. Choć duński aktor Pilou Asbæk dołączył do ekipy w 6. sezonie, szybko udało mu się w niej odnaleźć. Na tyle, by zasugerować twórcom kierunek, w którym powinna podążać jego postać.
Pilou Asbæk - wywiad
Spodziewamy się najlepszego serialowego sezonu w historii telewizji. Jakbyś opisał tę serię w porównaniu do poprzednich?
Pilou Asbæk: Z każdym sezonem „Gra o tron” stawała się coraz lepsza i lepsza. Ludzie pracujący przy niej wiedzieli, co zrobić, by finałowy sezon był najlepszym ze wszystkich. Ta seria będzie najlepsza. Dlaczego? Oto przykład: do tej pory kręciliśmy 10 odcinków przez 6 miesięcy. Tym razem przez 10 miesięcy pracowaliśmy nad jedynie 6 odcinkami. Owszem, niektóre z nich będą dłuższe, ale taka długość była konieczna do opowiedzenia tej historii. I mogę wam zagwarantować, że niektóre epizody będą naprawdę epickie. Czegoś takiego nie widzieliśmy jeszcze w historii telewizji. I minie wiele, wiele lat, zanim zobaczymy coś podobnego. Więc przygotujcie się i miłej zabawy!
Pojawiłeś się w szóstym sezonie „Gry o tron”. Jak to jest dołączyć do produkcji, która cieszy się tak ogromną popularnością?
Jestem wielkim szczęściarzem. Gdy dołączyłem do serialu w 6. sezonie, już wtedy był on fenomenem, jednym z najsłynniejszych seriali świata z olbrzymią bazą fanów. Po dołączeniu do nowego projektu na początku zawsze jesteś nieco zdenerwowany, bo nie wiesz, czy to będzie sukces czy porażka. Skończyłem akurat pracę przy filmie „Ghost in the shell”, który miał być wielką udaną franczyzą. Ale tak się nie stało. Więc byłem bardzo zadowolony z dołączenia do „Gry o tron”, bo wiedziałem, że stanę się częścią czegoś, co już jest sukcesem.
Czy praca na planie 6. i 7. sezonu różniła się od pracy nad 8. sezonem?
W sezonie 6. byłem całkowicie zielony. Właśnie dołączyłem do największego serialu na świecie i byłem przerażony. Nie miałem pojęcia, czego mam się spodziewać. Nie byłem do końca sobą, bo byłem zbyt zestresowany. Przed rozpoczęciem prac nad 7. Sezonem odbyłem długą rozmowę z Davidem Benioffem i Danielem Weissem. Zapytałem ich: możemy zrobić więcej rock and rolla? Nigdy nie zadowolę publiczności będąc po prostu złym charakterem. Zawsze będą Ramsay czy Joffrey, którzy są jeszcze bardziej źli niż Euron.
Zaproponowałem, żeby uczynić mojego bohatera bardziej czarującym, zabawnym. W stylu: pocałuję cię, a potem cię zabiję. Spodobało im się to. Do tego doszedł świetny kostium - skóra, kurtka, o wiele więcej rock and rolla. Pójście w taką stronę dało mi więcej kreatywnej kontroli, wziąłem na siebie większą odpowiedzialność. W 6. sezonie byłem zdenerwowany, w 7. osiągnąłem większą równowagę, natomiast sezon 8 to czysta radość. Długa impreza z Euronem Greyjoyem, na którą wszyscy są zaproszeni.
Kogo chciałbyś zobaczyć na Żelaznym Tronie?
W fikcyjnym świecie? Varys, tyle że on nie ma jaj. (śmiech) Więc myślę, że Sansa Stark byłaby najwłaściwszą osobą. Z kolei w prawdziwym świecie chciałbym zobaczyć kombinację Super Mana i Matki Teresy.
Oglądałeś „Grę o tron” lub czytałeś książkę, zanim dołączyłeś do obsady?
Byłem wielkim fanem „Gry o tron”! W każdy poniedziałek razem z żoną oglądaliśmy nowe odcinki. Nigdy tego nie zapomnę - oglądaliśmy epizod, w którym były Krwawe Gody, później przez całą noc o tym rozmawialiśmy. To było coś, czego nigdy nie widziałem w telewizji! Ale odkąd dołączyłem do ekipy, nie widziałem żadnego odcinka. Oprócz premiery 8. sezonu w zeszłym tygodniu w Nowym Jorku.
Jakie były twoje pierwsze wrażenia na temat Eurona Greyjoya i jego osobowości?
Bardzo szybko zrozumiałem, że ten człowiek to socjopata, psychopata, ma złożoną osobowość. Gdy był na Żelaznych Wyspach, mówił jak ludzie stamtąd, myślał jak oni. Przebywając z Cersei w sali tronowej stał się takim człowiekiem, jakim ona chciałaby go widzieć. Gdy był na statku, był sobą: ubrudzony krwią, krzyczący, to był on - prawdziwy szaleniec. Chciałem pokazać tyle jego aspektów, ile byłem w stanie.
Która ze scen była dla ciebie najtrudniejsza do zagrania?
Scena walki na statku. To było bardzo skomplikowane, bo Gemma (Whelan, wcielająca się w rolę Yary Greyjoy - przyp. red.) miała problem z plecami. Moje ujęcia robiłem z kaskaderem. Potem wróciliśmy do tego po 4 miesiącach. Próbowaliśmy, próbowaliśmy i próbowaliśmy. Gdy trwa praca, nie ma czasu na ćwiczenia. Włączamy kamerę i od razu zaczynamy grac, bo czas to pieniądz. W trakcie kręcenia tej sceny dookoła było dużo ognia, krwi, rzeczy, które trzeba było zapamiętać. Jeśli nie wkładasz energii w walkę, coś może pójść nie tak. I poszło, poza plecami Gemmy. Uderzyłem kogoś w twarz, oparzyłem się.
Jak radzisz sobie z ciągłymi pytaniami o zakończenie „Gry o tron”?
To część zabawy! Dziennikarze ciągle pytają o zakończenie serialu. Odpowiadam: naprawdę chcesz dostać ode mnie spoiler? Zwykle słyszę: nie, dziękuję. Tak naprawdę nikt nie chce psuć sobie zabawy. Ludzie mają radość z tego, że są uwodzeni, cieszą się ze wszystkich zwrotów akcji, scen, których się nie spodziewali. Obiecuję: będziecie się śmiać i będziecie płakać. To co zrobili Danny i David jest niesamowite. Dlaczego tak się z tego cieszę? Bo to ja zasiadłem na tronie! Wszyscy to wiedzą! (śmiech)