Steven Spielberg, legendarny reżyser i zdobywca trzech Oscarów, zaledwie rok po premierze swojego ostatniego filmu podarował widzom jeden z najlepszych (a kto wie, czy nie najlepszy) obraz w swojej karierze. "Fabelmanowie" to film piękny, szczery i dojrzały. Z tych, które zobaczyć wręcz należy.
OCENA
"Fabelmanowie" to autobiograficzna opowieść Stevena Spielberga, biorąca pod lupę dwa kluczowe segmenty życia filmowca: rodzinę i pasję. Przenosząc na ekran własne wspomnienia, hollywoodzki twórca pochyla się nad współzależnością życia i sztuki. Stapia ze sobą to, co rzeczywistość rozdzieliła; przeprasza, wybacza, akceptuje. Przygląda się sobie i najbliższym z interesującej perspektywy.
Jestem zdania, że w portfolio filmów 75-latka próżno szukać drugiego tytułu o takim poziomie twórczej wrażliwości.
Fabelmanowie: recenzja nowego filmu Stevena Spielberga
"Fabelmanowie" fabularnie skupiają się na żydowskiej rodziny klasy średniej, w której centrum znajduje się postać Sammy'ego; wrażliwego chłopca i bez reszty zakochanego w kinie aspirującego filmowca. Gdy ta młodziutka artystyczna dusza pozna pewną rodzinną tajemnicę, zacznie odkrywać kolejne niezwykłe wartości (a może raczej: prawdziwą magię) X Muzy. Można powiedzieć, że obraz koncentruje się na konflikcie między artystyczną pasją, a osobistą odpowiedzialnością, ale to bardzo powierzchowny wniosek.
Jego rdzeniem jest bowiem opowieść o relacji Spielberga-Fabelmana z kinem, w której twórca zdecydował się sięgnąć po coś, co rzadko pojawia się w jego obrazach: pozbawioną hochsztaplerstwa prawdę, szczerość bez upiększaczy. Na poziomie emocjonalnym film aż elektryzuje autentycznością - momentami przywodzi wręcz na myśl okno, portal umożliwiający wgląd w "duszę" artysty. Wszystko za sprawą odpowiednich dawek słodkości i goryczy, a także, w co trudno mi było uwierzyć, braku natrętnego sentymentalizmu.
W "Fabelmanach" czuć też coś już bardziej dla Spielberga typowego: głęboką i piękną pasję twórczą, uwielbienie do opowiadania historii. Jeśli miałbym wskazać film o największym stężeniu tak zwanego "serca", czyli - zdaję sobie sprawę - komponentu bardzo nieokreślonego i trudnego do poddania dyskusji, to byłby to właśnie ten obraz. W tej opowieści o ciasno splecionych ze sobą życiu i sztuce, ogrom niewymuszonego ciepła wypływa również z wątku rodzinnego, czyli drugiego głównego filaru fabuły. Reżyser patrzy na kolejnych członków rodziny z uczuciem, ale nie bezkrytycznie; nie wstydzi się prorodzinnych refleksji, ale stara się pozostać uczciwy - podobnie jak podczas nakreślania portretu samego siebie.
Ten znakomity efekt uzyskuje między innymi za sprawą zainteresowania cudzym punktem widzenia. Zamiast skupiać się przede wszystkim na sobie, poświęca dużo czasu pozostałym, starszy Spielberg obserwuje młodszego Spielberga przez ich pryzmat. Nie tworzy wokół siebie mitologii, nie zwodzi, nie schlebia sam sobie.
Efektem jest biopic wzorowy, niemal doskonały, bo sprawiedliwy i bardzo dojrzały. Piękna i kameralna historia o wielkim umyśle pełnym wspaniałych marzeń. Jeśli już kręcić filmy o sobie, to właśnie takie. "Fabelmanowie" to bez wątpienia czołówka najlepszych kinowych premier 2022 roku.