REKLAMA

Chcesz zostać "facetem na telefon"? Dobrze się zastanów

Trochę mi wstyd. Nie tak dawno zjechałem "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a", ale dusza lubieżnika kazała mi sięgnąć po kolejne książkowe porno. I jakże byłem zaskoczony, gdy okazało się, że "Facet na telefon" to porno z morałem! Oczywiście przebijającym się gdzieś w tle spazmatycznych orgazmów, bo dominuje tu zupełnie inna treść. No właśnie: "dominuje". Hm...

Chcesz zostać "facetem na telefon"? Dobrze się zastanów
REKLAMA

Na bank, chłopie, przynajmniej raz w życiu myślałeś o tym, by zarabiać jako gwiazdor porno lub żigolak. Łączenie przyjemnego z pożytecznym - złota robota! Czyżby? Adam, bohater tej opowieści, ma wszystko, czego pragnie. Nie zna niedostatku, czas zabija masterując gry komputerowe i prowadzi urozmaicone życie seksualne - totalne przeciwieństwo übergamera. Jego życie przypomina jednak rozgrywkę w The Sims po kilkukrotnym wpisaniu kodu "motherlode" - kasy w bród, ale nie ma żadnego celu na horyzoncie...

REKLAMA

"Facet na telefon" to opowieść o smutnych ludziach, zagubionych w meandrach współczesnego społeczeństwa. Ci, którzy po chudych latach socjalizmu zachłysnęli się konsumpcją, wpadli w błędne koło nieustannej pogoni za lepszym. Wypasione auto, apartament i w końcu kochanek. Każda z klientek (a także klientów!) Adama szuka czegoś innego: urozmaicenia którego zabrakło w małżeńskiej sypialni, ukojenia bólu lub lubieżnego powrotu do pierwszych, młodzieńczych doświadczeń. Czy dostają to, czego oczekują? Czy może "usługa" jest tylko powierzchownym rozwiązaniem problemu, tkwiącego dużo głębiej?

REKLAMA

Koncept książki wyewoluował z bloga, na którym autor opisywał rzekomo realne zdarzenia i osoby (rzecz jasna w taki sposób, by trudno było je zidentyfikować). Z lektury pamiętnika wynika, że "grzesznik Adam" prowadził narrację wyłącznie z własnej perspektywy. Tym bardziej zastanawia zabieg penetracji (ups!) umysłów innych bohaterów użyty w książce. Rozumiem, treść jest oparta na faktach, ale skąd Adam wie, co myślą jego klienci i osoby postronne? Z taką umiejętnością raz-dwa rzuciłbym robotę męskiej dziwki i zapisałbym się do komanda psioników przy CBA.

Infantylna kompozycja jest jednak zaskakująco strawna i "Faceta na telefon" czyta się błyskawicznie. Gabryel ukazuje siebie jako mistrza rozpalania zmysłów w alkowie, ale trzeba mu oddać, że na papierze też robi to znakomicie (ocierając się o prostą, ale nie prostacką pornografię). Seks jest uniwersalnym tematem, lecz różnie interpretowanym w zależności od płci. Tutaj i kobiety, i mężczyźni znajdą coś interesującego. Tyle, jeśli chodzi o "pikantność". Na początku wspomniałem o refleksji, która towarzyszy lekturze. Nie są to głębokie myśli, które zmuszają do odłożenia czytnika, by je przetrawić, ale swoją konsekwentnością budują smutny obraz zagubionych ludzi. To naprawdę ostro-gorzka książka - jak czekolada z chilli.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA