REKLAMA

Kupili prawa za 350 tysięcy dolarów, zarabiają 100 milionów od odsłony. Sprawdzamy, na czym polega fenomen Paranormal Activity

Na produkcję pięciu filmów z serii Paranormal Activity wydano zaledwie 18 milionów dolarów. Zdumiewająco małe pieniądze, kiedy weźmiemy pod uwagę łączne dochody wygenerowane przez serię – prawie miliard amerykańskich banknotów. Jak to w ogóle możliwe?

Sprawdzamy, na czym polega fenomen Paranormal Activity
REKLAMA
REKLAMA

Miliardowy sukces wykonany jedną parą rąk.

Powstanie Paranormal Activity zawdzięczamy jednemu człowiekowi. Izraelczyk Oren Peli własnoręcznie napisał scenariusz, był reżyserem, nagrał filmowy materiał, edytował go i złożył w całość. Człowiek – orkiestra dokonał tego już w 2007 roku, dwa lata przed kinową premierą pod banderą Paramount Pictures. Potrzebował na to zaledwie 15 000 dolarów, z kolei pensja aktorów wynosiła zawrotne 500 amerykańskich zielonych.

oren peri

Oren Peli zdecydował się na wyróżniający jego horror format. Dzięki oryginalnemu podejściu, reżyser mógł zrezygnować z ekipy filmowej. Pomysłowy Izraelczyk nagrywał statyczne ujęcia wykonane za pomocą domowej kamery średniej jakości, bardzo często osadzonej na statywie. Podczas produkcji filmu, na planie znajdował się więc jedynie on oraz aktorzy.

Wyjątkowo oszczędna forma zapisu sprawiła, że Paranormal Activity bardzo szybko zyskało swoją własną tożsamość. Tak, jak kultowe Blair Witch Project stało się inspiracją dla masy innych horrorów kręconych z ręki, tak później Paranormal Activity zainspirowało całą rzeszę niezależnych producentów, którzy zaczęli kręcić statyczne horrory found footage.

350 000 dolarów – ta suma zapisała się w historii kina jako najbardziej dochodowa inwestycja w pozyskanie praw do marki.

Surowy, niebanalny film Orena był wyświetlany w 2007 roku na wielu filmowych festiwalach. Podczas jednej z takich imprez produkcja grozy została zauważona przez wielką wytwórnię Paramount Pictures. Niczym skaut piłkarski, przedstawiciel podległego DreamWorks dostrzegł olbrzymi potencjał w produkcji Peliego i zaproponował mu współpracę.

W 2009 roku Paranormal Activity pojawiło się w części z amerykańskich kin. Po sukcesie filmu dystrybuowanego na ograniczoną skalę, wytwórnia zdecydowała się na światową premierę. Również w Polsce. Doskonale to pamiętam. Projekt wydał mi się na tyle ciekawy, że od razu poszedłem do kina. Sala świeciła pustkami, co tylko wzmocniło surowy charakter horroru i klaustrofobiczną relację widz – reżyser – aktorzy.

paRANORMAL ACTIVITY 1

Film grozy okazał się komercyjnym sukcesem. Rozgłos, jaki zyskała marka, był na tyle duży, że w Paramount Pictures postanowili odkupić prawa do Paranormal Activity od izraelskiego reżysera. Och, jakże Oren Peli musi sobie dzisiaj pluć w brodę! Twórca pierwszego filmu oddał prawa do marki za 350 000 dolarów. W stosunku do przyszłych zysków wygenerowanych przez serię horrorów, Peli wypuścił z rąk kurę znoszącą złote jaja.

W momencie pisania tego tekstu, na kilkanaście dni przed premierą Paranormal Activity: inny wymiar, cała seria wygenerowała ponad 811 milionów dolarów zysku. Niesamowity wynik, kiedy weźmie się pod uwagę, że produkcja wszystkich dotychczasowych horrorów pochłonęła zaledwie 18 milionów dolarów. Każdy film zarobił średnio dwudziestokrotność swojego budżetu! Paramount zapisał się tym samym w historii kina, jako nabywca najbardziej dochodowej marki za tak małe pieniądze.

Paranormal Activity zyskało rozpoznawalność z jeszcze innego powodu – serii alternatywnych zakończeń, które robiły furorę w sieci.

Paranormal Activity z 2007 roku pierwotnie posiadało zupełnie inne, wyreżyserowane jeszcze przez Orena zakończenie. Oryginał kończył się wizytą funkcjonariuszy policji, którzy wchodzą do nawiedzonego domu i spotykają główną bohaterkę filmu. Wszystko to rejestruje kamera, łącznie z wywiązującym się po chwili użyciem broni palnej.

Dzisiaj wersja filmu z takim zakończeniem to prawdziwy biały kruk. Producenci z Paranormal dokręcili własne finały – jeden na potrzeby wersji kinowej, drugi dla edycji pudełkowej. Łącznie mamy więc trzy wariacje tego, jak zakończyła się historia i mnóstwo interpretacji, która z nich jest właściwa. Doszło nawet do tego, że fani Paranormal Activity zaczęli produkować własne finały, przy użyciu podobnych, niskobudżetowych narzędzi i rozwiązań.

paranormal activity 1 1

Jeszcze rzadszym wydaniem od wersji z 2007 roku jest… Paranormal Activity dystrybuowane na kasecie VHS. Taka edycja znalazła się na holenderskim rynku w 2009 roku, wzbudzając ogromne kontrowersje. Horror nie tylko stał się jednym z ostatnich filmów wydanych na kasecie, ale również doskonale wkomponował się w ten format. Produkcja nagrana budżetową kamerą, na nośniku VHS – wszystko do siebie doskonale pasowało.

Jeden Paranormal, masa naśladowców.

Grupy fanów kręcące alternatywne zakończenia to wierzchołek góry lodowej. Bardzo szybko Paranormal Activity doczekał się własnego, pełnometrażowego klona. Film Paranormal Entity pojawił się już w 2009 roku, próbując zarobić na wielkiej popularności oryginału. Podobny tytuł i sposób produkcji najwyraźniej wystarczyły, ponieważ Paranormal Entity doczekało się aż trzech kontynuacji.

W 2010 roku pojawiła się z kolei nieoficjalna kontynuacja Paranormal Activity, przeznaczona jedynie na rynek japoński. Paranormal Activity 2: Tokyo Night było jednak na tyle spójne z historią przedstawioną w oryginalne, że do 2012 roku wielu fanów tej serii uznawało japońską produkcję za część kanonu. Zmieniło się do dopiero po premierze Paranormal Activity 4.

paranormal activity tokyo night

Ludzie naprawdę to oglądają?

Olbrzymia popularność serii Paranormal Activity może budzić zdziwienie. Jeżeli chodzi o sam warsztat aktorski czy finezję montażu, produkcje z tego miotu są co najwyżej przeciętne. Na czym więc polega fenomen, który przełożył się na ponad 811 milionów dolarów zysku, pięć kinowych odsłon i szóstą, która niebawem ukaże się również w Polsce?

Doskonale pamiętam, czym urzekł mnie pierwszy Paranormal. Z kina wychodziłem zadowolony z przynajmniej trzech powodów. Potem doszedł jeszcze czwarty. Po pierwsze – niebanalna forma. O ile dzisiaj każdy niezależny film wygląda jak tak zwane found footage, w 2009 roku produkcja Orena Peli była powiewem świeżości na miarę Blair Witch Project. To było coś nowego. Coś innego. Coś, co było interesujące na tyle, że kupowało się bilet.

Po drugie – sposób konsumpcji. Każda odsłona Paranormal Activity jest zbudowana ze statycznych ujęć, na których przez zdecydowaną większość czasu nic się nie dzieje. To właśnie etap oczekiwania jest najważniejszy dla całej serii. Kluczem do sukcesu PA stało się napięcie. Same straszydła, gdy już znajdują się na kilka sekund w obiektywie kamery, nie robią takiego wrażenia.

Coś na tym zdjęciu jest nie tak…

Najlepsze, a zarazem najstraszniejsze, zawsze jest to, co następuje chwilę wcześniej. Widz siedzi wtedy jak na szpilkach, rozgląda się dookoła, przygląda każdemu szczegółowi umeblowania i stara się odgadnąć, co już za moment na niego wyskoczy. Biega wzrokiem dookoła ekranu i czeka. Czeka. CZEKA. To właśnie owe czekanie, z napiętymi mięśniami i rozszerzonymi źrenicami, jest najbardziej emocjonującym etapem oglądania filmu.

Po trzecie – poznanie bohaterów. Zazwyczaj jest tak, że przez pierwszą połowę filmu z serii Paranormal Activity nie dzieje się absolutnie nic. Zero. Nul. Nada. Bohaterowie rozmawiają ze sobą i wykonują codzienne zajęcia. Kamera uchwytuje ich monotonny dzień i naturalne zachowanie. Luźne pogawędki, normalne czynności i nijakie reakcje.

Dla wielu widzów może to być zbyt nudne. Dla mnie to świetna okazja do poznania bohaterów. Pierwsza połowa filmu pomaga w utożsamieniu się z aktorami, a następnie lepszym przeżywaniu ich strachów. Więź między bohaterami i widzem jest silniejsza, niż w przypadku kolejnego generycznego horroru z grupą nastolatków, którzy jadą do domku letniskowego głodni alkoholu, zabawy i seksu.

Paranormal_gallery_03 (1)

Po czwarte w końcu – niezależnie, jak nieprawdopodobnie by to brzmiało, Paranormal Activity to spójne uniwersum. To chyba jedyna seria horrorów, w której przez pięć kolejnych odsłon przetacza się ta sama postać żeńska. Powiązana ze sobą historia spaja społeczność skupioną wokół filmów i sprawia, że ta ma po co czekać na kolejne odsłony historii o duchach i opętaniu.

Paranormal Activity: inny wymiar szykuje rewolucję w serii.

Już 30 października 2015 roku w polskich kinach pojawi się Paranormal Activity: inny wymiar. To pierwsza produkcja z tej serii od czasu Paranormal Activity 2, na którą mam zamiar wybrać się do kina. Wszystko dlatego, że powstający od trzech lat film chce być kompletnym odświeżeniem serii, z nowymi elementami i sposobem na przestraszenie widzów.

Po raz pierwszy w historii serii niewidzialne zło ma zostać zarejestrowane na filmowej taśmie, za pomocą niezwykłej kamery. Oznacza to, że dotychczas niewidzialne siły odsłonią swoje oblicza i już samo to jest dobrym zabiegiem marketingowym, dzięki któremu można rozważać kupno biletu.

REKLAMA

Mnie do kina pcha jednak co innego. Paranormal Activity: inny wymiar to pierwszy film z serii, który będzie wspierany technologią wyświetlania obrazu 3D oraz Real 3D. Właśnie dlatego odważę się na wizytę przed wielkim ekranem. Chcę założyć trójwymiarowe okulary i zobaczyć, na co w pełni stać statyczny horror, w czasie emisji którego cały czas będę błądził po ekranie, szukając niepokojących przejawów aktywności. Tym razem jak najbardziej do zobaczenia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA