"Feud: Bette and Joan" to nowy serial, który w tym roku zadebiutował na telewizyjnym ekranie. Już w ten czwartek w telewizji FOX Polska o godzinie 22:00 obejrzymy finał produkcji Ryana Murphy'ego. W rolach głównych występują Susan Sarandon i Jessica Lange. Co serialowa Joan Crawford ma do opowiedzenia o swojej roli w produkcji i samym Hollywood?
FOX: Powiedziałaś, że przed rozpoczęciem zdjęć wiedziałaś niewiele na temat Joan Crawford. Co skłoniło cię do przyjęcia tej roli, bo jeśli dobrze cię zrozumiałam, to podjęłaś decyzję nie wiedząc dużo na temat tego projektu?
Jessica Lange: Tak, to prawda. Przed rozpoczęciem zdjęć grałam w sztuce „Zmierzch długiego dnia”, co znaczy, że nie miałam czasu, żeby miesiącami przygotowywać się do "Konfliktu" (ang. "Feude: Bette and Joan"). Po prostu przyjechałam na plan i zabrałam się do pracy. Zresztą przyznałam się Ryanowi, że nie wiem co robię i nie wiem nic na temat Joan Crawford. Ale kiedy zaczęłam czytać na jej temat, bardzo się nią zainteresowałam. Joan miała bardzo ciekawą osobowość, była kobietą o wielu twarzach. Podejrzewam, że większość ludzi kompletnie jej nie znała, bo zawsze trzymała dystans. To, co pokazywała światu było jej własną kreacją – Joan Crawford w obronnej zbroi. Wiem z relacji osób jej współczesnych, że nie zdarzyło jej się wejść do jakiejś sali i powiedzieć "Dzień dobry, nazywam się Joan Crawford". Wymyśliła siebie na potrzeby świata zewnętrznego, bardzo ceniła swoją prywatność i broniła jej jak lwica.
Czy nie bałaś się zagrać gwiazdy tak wielkiego formatu, która cieszyła się w branży szczególnym statusem – była ikoną srebrnego ekranu i miała na swoim koncie liczne sukcesy? To bardzo trudne zadanie aktorskie.
Nie, nie bałam się, bo grałam już wcześniej podobne role – wystąpiłam w trzech innych filmach biograficznych, choć muszę przyznać, że żadna z tych bohaterek nie dorównuje sławą Joan Crawford. Poza tym pocieszała mnie myśl, że nikt nie znał jej naprawdę. W końcu udało mi się znaleźć do niej klucz, którym była jej przeszłość. Znalazłam emocjonalny punkt zaczepienia i na tej podstawie zbudowałam swoją rolę.
Rozbawiło mnie, że Bette nazywa ją w serialu Lucille. Czy był to jeden z jej kąśliwych docinków?
Chyba tak, Bette chciała pewnie pokazać Joan gdzie jest jej miejsce, przypomnieć kim była kiedyś Joan Crawford – wielka piękność i wielka gwiazda filmowa.
Czyli Bette chciała przypomnieć o jej korzeniach.
Pewnie tak.
Serialowa Joan ma 58 lat...
Tak, jest przed 60-tką.
Czyli Bette ma 54 lata. Obie z nich... ich kariera filmowa dobiegała końca...
Tak, to był jej schyłkowy okres. Swoje najlepsze lata miały dawno za sobą.
Jaki wiek musi osiągnąć aktorka, by jej gwiazda zaczęła przygasać? Czy dzieje się to po 40-tce? Tak twierdzi Susan.
Myślę, że zaczynamy iść w odstawkę między czterdziestym a pięćdziesiątym rokiem życia. W przypadku aktorów jest zupełnie inaczej, czego najlepszym przykładem są Tommy Lee Jones i Jack Nicholson, czyli nasi rówieśnicy, z którymi wystąpiłyśmy w wielu filmach. Nagle okazuje się, że zaczynają być obsadzani z aktorami, którzy są od nich młodsi o 10, 15 a nawet 20 lat.
Zadziwia mnie ten brak równowagi.
Ale tak jest. To niezdrowa sytuacja.
Zdecydowanie tak. To doskonale pokazuje, że kariera kobiet toczy się inaczej – jedyna różnica polega na tym, że w Hollywood jest to bardziej widoczne.
Niekoniecznie. Myślę, że w Hollywood widać jak w soczewce bardziej uniwersalny problem.
Czy chcesz przez to powiedzieć, że kobiety w pewnym wieku stają się niewidoczne?
Kolejną przeszkodą, której Joan nie mogła pokonać była uroda, bo w naszej kulturze piękność jest z definicji utożsamiana z młodością. Żyjemy w kulturze, w której pięćdziesięcioletnia albo jeszcze starsza kobieta nie jest uważana za piękność. Kiedy słyszymy zachwyty nad czyjąś urodą, możemy być pewni, że jest to ktoś młody.
Ale to dotyczy wyłącznie kobiet, bo mężczyźni są traktowani inaczej.
Zgadza się, bo żyjemy w środowisku białego patriarchatu.
Masz rację.
A patriarchalne społeczeństwo zawsze faworyzuje mężczyzn. Bez wyjątku.
To ciekawe, bo Joan padła też ofiarą podwójnych standardów. W dwóch pierwszych odcinkach słyszymy, że jest aktorką, która spała z każdym, ale .... a potem poznajemy Jacka Warnera, który wykorzystuje wszystkie kobiety pracujące w jego wytwórni filmowej...
Tak, sypia z każdą kobietą, która wpadnie mu w oko.
Dokładnie. To niesamowite. Joan miała po prostu duży apetyt seksualny, ale była kobietą, więc była za to ganiona, bo przyjemności cielesne nie powinny być dla niej ważne.
Zgadza się. Była bardzo wyzwolona. Przeczytałam gdzieś, że nie wstydziła się swojej seksualności. Po prostu ją akceptowała i pewnie dlatego krążyło na jej temat wiele niesamowitych historii. Bardzo ją za to podziwiam.
A możesz podać jakiś przykład?
Przeczytałam gdzieś, że jeśli chciała się z kimś przespać, to po prostu szła z nim do łóżka. Mówiła o tym bez zażenowania. Rozbierała się i czasem wchodziła nago do pokoju.
Była odważna, co bardzo mi się podoba.
Mi też. To wspaniała cecha. Ale dlaczego istnieją podwójne standardy? Dlaczego kobiety i mężczyźni są oceniani inaczej?
Nie powinno tak być. Nie udało się nam jeszcze tego dokonać, ale podwójne standardy nie powinny już nas obowiązywać. A jak układała się twoja współpraca z Susan?
Doskonale. Uwielbiam z nią pracować. Bardzo dobrze wspominam naszą wspólną pracę na planie.
Trudno jest mi sobie wyobrazić, że pracuję z inną aktorką na planie i ciągle przeciwko niej spiskuję, próbując uprzykrzyć jej życie. Czy podczas pracy nad serialem spotykałyście się każdego dnia?
W zasadzie nie, bo było wiele dni zdjęciowych, kiedy nie pracowałyśmy razem na planie. Nasze wątki są prowadzone równolegle, a więc jest sporo scen nakręconych tylko z jedną z nas, ale dobrze się rozumiałyśmy i nawet miałyśmy podobny rytm pracy. To nie jest przeintelektualizowany serial, a więc nie musiałyśmy dużo rozmawiać na temat naszych ról. Po prostu przychodziłyśmy na plan i zabierałyśmy się do pracy. Uwielbiam Susan za jej odwagę. To kobieta, która jest całkowicie wyzbyta próżności.
Przypomina mi... ma w sobie coś z Bette, chodzi mi o to, że...
Chyba tak. Ja sama odkryłam w sobie pewne cechy Joan, kiedy zaczęłam być nią na planie. Nie mogę oczywiście powiedzieć tego samego o Susan i Bette, bo nie wiem aż tyle na jej temat. Moją bohaterkę udało mi się poznać znacznie lepiej.
Rozumiem. Susan i Bette to osoby, które nie boją się iść pod prąd. Wiem, że dobrze znasz Ryana, z którym wcześniej pracowałaś.
Zgadza się.
Czy kiedy zaproponował ci tę rolę w serialu, na temat którego wiedziałaś niewiele, postanowiłaś zaufać mu, bo to był Ryan?
Wiedziałam, że dostałam bardzo ciekawą rolę.
Bo tak jest. Tak właśnie opisałam ją wczoraj wieczorem. To rola jedyna w swoim rodzaju.
Zgadza się. Miałam pewność, że będę miała okazję wykorzystać cały swój warsztat aktorski. Ryan dobrze mnie zna, zna moje mocne strony i wie, jakie role mnie interesują. A więc tak, całkowicie mu zaufałam.
A gdybyś przez ostatnie pięć lub sześć lat nie pracowała tak często z Ryanem, to w jakich rolach moglibyśmy cię oglądać?
Na pewno nie występowałabym tak często w produkcjach telewizyjnych. Tego jestem pewna. Powiedziałam "tak" wyłącznie ze względu na niego. Pewnie występowałabym w kameralnych produkcjach filmowych i na scenie.
Czy zgodzisz się ze mną, że żyjemy w złotej erze telewizji, nie tylko kablowej, ale też streamingowej, dzięki czemu jest coraz więcej ciekawych ról dla kobiet?
Zdecydowanie tak. Dwadzieścia kilka lat temu produkcje telewizyjne były uważane za coś gorszego. Aktor był albo aktorem filmowym albo telewizyjnym. Nie było drogi środka. W tej chwili granice się zatarły, z czego bardzo się cieszę, bo w Anglii było tak od zawsze.
To prawda.
Pamiętam, że kiedy wystąpiłam po raz pierwszy w sztuce wystawianej w jednym z londyńskich teatrów, część aktorów przychodziła prosto na spektakl z nagrania audycji radiowej albo programu telewizyjnego i nie było w tym nic dziwnego. Praca dla telewizji nikogo nie stygmatyzowała, granice były płynne. W Stanach Zjednoczonych było zupełnie inaczej. Angielski aktorzy pracowali dla radia, telewizji, teatru i kina i żadne z tych mediów nie było uważane za gorsze. To samo dzieje się w końcu w Stanach.
Ryan dużo robi, żeby zapewnić kobietom równe szanse. Przede wszystkim prowadzi założoną przez siebie fundację Half Foundation. Co jeszcze mogą zrobić przedstawiciele branży i widzowie? Co może zmienić istniejące dysproporcje?
Tego nie wiem. Aktorzy są w trudnym położeniu. Mogą albo szukać nowych projektów na własną rękę, z czym wiążę się dużo pracy, albo być na łasce innych i po prostu cierpliwie czekać na nowe propozycje.
Tak. Wspomniałaś, że przeczytałaś dużo książek na temat branży filmowej w tamtych latach, kiedy istniała sztywna klasyfikacja ról dostępnych dla kobiet w pewnym wieku. Klasyczna typografia obejmuje matki albo hetery...
Zgadza się. Są tak naprawdę trzy rodzaje ról kobiecych.
Tylko trzy.
Zgadza się – dzierlatki, matki i stare wiedźmy.
Mam wrażenie, że jednak coś się zmienia – przynajmniej w literaturze, a na zmiany na dużym ekranie musimy jeszcze trochę poczekać.
Tak.
Podejrzewam, że także dzisiaj szefami wytwórni filmowych są mężczyźni.
O tak! Są odosobnione wyjątki, ale w większości przypadków szefem jest mężczyzna. Musimy też pamiętać, że przeciętnym widzem jest nastoletni chłopak. To zabójcza kombinacja.
I to koszmarne zdanie Jacka Warnera o tym, że kiedy obsadza aktorkę w filmie, to musi być to kobieta, z którą chciałby się przespać... Jeśli to ma być główne kryterium wyboru, to...
Tak. Z drugiej strony, serce rośnie, że powstają też takie produkcje jak „Ukryte działania” – film, który zarobił w kinach ponad 100 milionów dolarów. To znak, że w końcu coś się zmienia.
Zdecydowanie tak. To samo mówiono o „Igrzyskach śmierci”, zastanawiano się, czy widzowie uwierzą, że główna bohaterka...
Ale to zupełnie inny gatunek i film, który nawiązuje do tradycyjnego kina, jakie powstawało w latach 70-tych i 80-tych.
Tak, ale widzowie coraz chętniej oglądają starszych aktorów. Czy pamiętasz film „Hotel Marigold”? Mam wrażenie, że rośnie średnia wieku obsady. To musi się zmienić, ale do tego muszą znaleźć się odważni producenci, którzy podejmą takie ryzyko.
Tak. Niestety większość hollywoodzkich produkcji jest robionych na tą samą modłę. Jeśli jakaś formuła się sprawdzi, to wszyscy rzucają się robić podobne filmy aż dany temat czy motyw zostanie ograny do końca. Może triumf kina kobiecego jakiego jesteśmy świadkiem coś zmieni, ale nadal pozostanie anomalią w świecie sprawdzonych formatów.
Tak. Ale to nie powinny być to wyjątki. Coś naprawdę powinno się zmienić.
Tak.
Nie mogę doczekać się kolejnych odcinków. Muszę ci powiedzieć, że wspaniale grasz w tym serialu. Naprawdę wspaniale.
Dziękuję. Bardzo dziękuję.
"Konflikt" bardzo mi się podoba i cieszę się, że udało nam się porozmawiać.
Ja też się cieszę i dziękuję ci za rozmowę.
*Materiał gościnny nadesłany przez FOX