O tym, że jesteśmy zasypywani azjatyckimi produkcjami o horrorowej tematyce wie chyba każdy, kto wejdzie tylko na jakiś serwis filmowy, czy przejdzie się do kina. Pierwszy Krąg czy Klątwa faktycznie zrobiły furorę, nic więc dziwnego, że skośnoocy producenci poszli za ciosem. Niestety, od dłuższego czasu mamy już dosłowny przesyt orientalnymi horrorami, masakrowani nowymi produkcjami jesteśmy średnio raz na miesiąc. Z premiery na premierę gorszymi, warto dodać. A potem ludzie się dziwią, że do takich recenzji podchodzę pesymistycznie.
Pierwsza Klątwa była jednym z głównych filarów, dzięki którym zawdzięczamy tą szaloną ekspansję azjatyckich filmów. Zdania co do filmu były mocno podzielone, co nie przeszkodziło produkcji z miejsca zyskać gorliwych i wiernych fanów. Sequel był rzeczą oczywistą, nie było wiadomo tylko co, jak, gdzie i kiedy.
KPINA
W roku 2007, trzy lata po polskiej premierze pierwszej części, ukazuje się jej kontynuacja. Jest w miarę głośno, są reklamy, masa spamu w Internecie oraz plakaty z małym chłopcem przyklejane na każdym możliwym przystanku autobusowym. Plakatowy chłopczyk był aż tak zachłanny, że przykrył nawet dzielnych 300 Spartan, mężnie wypinających torsy do przechodzących ludzi. Postanowiłem dać filmowi szansę, w końcu pierwsza Klątwa nie była znowu taka zła. Wybrałem się więc na ten film do kina. Do teraz żałuję.
PARODJA
Fabuła Klątwy 2 rozpoczyna się tuż po wydarzeniach opowiedzianych w pierwszej części. Młoda Aubrey Davis(Amber Tamblyn) dowiaduje się, że jej siostra mieszkająca w Tokio leży w szpitalu. To jeszcze nic, okazuje się bowiem, że siostrzyczka została oskarżona o podpalenie domu oraz zabójstwo własnego chłopaka, co budzi w domu Aubrey ogromne kontrowersje. Młoda panna Davis nie ma innego wyjścia, niż samodzielne wybrać się do kraju kwitnącej wiśni, aby na własne oczy zobaczyć, jak wygląda cała sytuacja. A wygląda nieciekawie, bowiem siostrzyczka nie dość, że zachowuje się jak obłąkana, to dodatkowo ginie kilka minut od spotkania w niewyjaśnionych okolicznościach, spadając z dachu budynku. Aurbey wraz z przystojnym (?) tokijskim dziennikarzem Easonem (Edison Chen) postanawiają odkryć tajemnicę jej śmierci. Nawet nie wiedzą, w co się pakują, bowiem klątwa przenosi się teraz na nich. Mają niewiele czasu...
KOMEDIA
To jedna z trzech przeplatających się nawzajem historii, tyle tylko, że to przeżycia Aubrey są w tym filmie główną osią fabuły. Żeby nie pozostało niedomówień; żadna z trzech opowieści nie jest ciekawa, każda jest tak naprawdę tylko zbiorem motywów, dzięki którym możemy zobaczyć na ekranie małego chłopca bądź nieco większą dziewczynkę. Historia opowiedziana w Klątwie 2 nie jest ani ciekawa, ani przejmująca, ani tym bardziej logiczna. Autorzy starali się zagmatwać fabułę do granic możliwości, co im się w zasadzie udało, niestety, gdzieś w połowie kręcenia filmu zgubili chyba własny tok myślenia. Mamy dzięki temu zlepkę banalnych fabularnie rozwiązań, łączących wszystko w jedną opowieść, mającą (ledwo ledwo, ale jednak)jako takie ręce i nogi. Poznajemy przy tym kilka nowych postaci ważnych dla fabuły, jak chociażby matkę dziewczynki, która zabija naszych dzielnych aktorów. Maniacy filmu(o ile tacy jeszcze są) chyba się ucieszą, reszta zapewne tylko wybuchnie śmiechem na kreacje starej japonki. Co to dużo mówić, Stephen Susco się nie popisał, scenariusz spod jego pióra nie dorównuje japońskiemu oryginałowi. Ktoś chciał się bawić w zagmatwaną, mroczną historię, wyszło jak zwykle. Brawo.
NIESTRAWNY ŻART
Jeżeli o "strasznych" chłopczyka i dziewczynkę chodzi, w Klątwie 2 dają oni prawdziwy popis... jak nie należy straszyć w horrorach. Ich gra aktorska (umownie tak to nazwijmy) pozostawia naprawdę wiele do życzenia, choć jeden czy dwa momenty faktycznie trzymały poziom i kogoś mogły wystraszyć. Niestety, w filmie "momentów" jest znacznie więcej, a na pozostałych wybuchałem niestety prostackim śmiechem a skoro Klątwa 2 to horror, a nie komedia, nie jest to chyba dobry znak, prawda? Dwojga posmarowanych na biało postaci paraduje w każdym możliwym miejscu, strasząc naszych bohaterów chyba na wszystkie możliwe sposoby. Często wygląda to naprawdę komicznie, jak chociażby podczas wychodzenia strasznej kobiety z.. kaptura od bluzy! O ataku na biedną nastolatkę w budce telefonicznej przy użyciu włosów już nie wspomnę. Komedia, parodia, kpina. Nie wiem jak to nazwać, w każdym razie nasza para straszydeł pokazuje wszem i wobec, jak dobry horror NIE powinien wyglądać. Nie wiem, czy to twórcy są tak ślepi, że nakręcili takiego potworka ( w śmiesznym oczywiście tego słowa znaczeniu), czy to może ja wymagam od nich niebotycznych zdolności. Ale czy naprawdę chcę tak dużo, pragnąc podczas oglądania horroru poczuć dreszczyk strachu, a nie rozbawienie?
ŻAŁOSNA KONWERSJA
Gra pozostałych aktorów również nie jest fenomenalna, choć oczywiście da się to wszystko przełknąć bez żadnego grymaszenia. Robią po prostu swoje, nikt nie jest na tyle charyzmatyczny, aby pamiętać czyjąś rolę na dłużej. Ot, zwykłe horrorowe mięsko, które i tak wcześniej czy później ginie. Nawiasem mówiąc, śmiertelność w Klątwie 2 jest zdumiewająco wielka, ginie cała gama różnych osób w różnych zakątkach świata. Autorzy mogliby jednak ograniczyć liczbę zgonów, wykonać je natomiast lepiej i bardziej "strasznie". Nie ilość, a jakość się liczy, mości państwo, bowiem po czasie byłem już po prostu znużony kolejnymi atakami na Bogu ducha winnych ludzi.
CZEKAMY NA WIĘCEJ
Podsumowując, do kina zapraszam tylko najwierniejszych fanów. Normalnym ludziom zdecydowanie odradzam, obecnie w kinach można spotkać całą masę innych, ciekawszych pozycji. Horror na którym wybuchasz śmiechem, na którym zastanawiasz się, kto zrobił takiego gniota oraz patrzysz wyczekująco na zegarek aż te katusze dobiegną końca nie jest raczej dobrym filmem. Żałosna konwersja japońskiego hitu, kiepskie pomysły oraz fabuła, która sama do końca nie jest siebie pewna. Bywało już lepiej z tymi Azjatami.. cóż, mimo wszystko ofensywa dalej trwa, Ring trójka zapewne właśnie powstaje w męczarniach. Już nie mogę się doczekać. Jak dla mnie 3/10.