Korzystając z fali popularności serialu o Pablo Escobarze od Netfliksa, powstał właśnie film. Na dobrą sprawę nie robi on nic więcej poza streszczeniem historii z pierwszych dwóch sezonów "Narcos". "Kochając Pabla, nienawidząc Escobara" ogląda się dobrze, ale to wtórna rozrywka.
OCENA
"Kochając Pabla, nienawidząc Escobara" to film oparty na książce "Amando a Pablo, Odiando a Escobar". Została ona napisana przez dziennikarkę Virginię Vallejo (w filmie wciela się w nią Penelope Cruz), dlatego film opowiada z jej perspektywy historię największego barona narkotykowego wszech czasów, Pabla Escobara (Javier Bardem). Osią owej produkcji jest więc romans dziennikarki z głową kartelu z Medellin.
Nie trzeba być wielkim mędrcem i znawcą popkultury, by dodać dwa do dwóch i uświadomić sobie, że głównym powodem istnienia filmu "Kochając Pabla, nienawidząc Escobara" jest globalny fenomen popularności serialu "Narcos".
Produkcja z Javierem Bardemem i Penelope Cruz powstała z myślą o trzech grupach widzów. Pierwsza to ta, która ma ochotę przypomnieć/podsumować sobie dwa pierwsze sezony serialu bez konieczności poświęcania na to ok. 20 godzin. "Kochając Pabla, nienawidząc Escobara" całkiem udanie przedstawia opowieść o Escobarze i jego niezwykłym oraz burzliwym życiu.
Druga grupa odbiorców to ta, która jest na tyle zafascynowana postacią Escobara i kolumbijskich karteli z lat ich świetności, że z chęcią raz jeszcze zanurzy się w tym świecie.
Ostatnia grupa, to ludzie, którzy jakimś cudem nie widzieli ani jednego filmu, serialu czy choćby dokumentu o Escobarze. Jest to zapewne grupa najmniejsza i na miejscu twórców oraz dystrybutorów nie nastawiałbym się raczej na to, że tłumnie pojawi się ona w kinie.
O Escobarze naczytałem się mnóstwo książek, artykułów, oglądałem programy telewizyjne, dokumenty, jeszcze zanim zabrałem się za "Narcosa" w Netfliksie. Po serialu moja fascynacja tą postacią wróciła i ponownie zabrałem się za lektury przekazów medialnych, biografii itp.
Natomiast "Kochając Pabla, nienawidząc Escobara" na żadnym poziomie nie brzmiał dla mnie interesująco jako pomysł na wybranie się do kina. I pewnie gdyby nie fakt, że zawodowo zajmuję się pisaniem o kinie, a X muza jest moją pasją, w ogóle bym tego filmu nie obejrzał.
Miałem nadzieję, że seans "Kochając Pabla, nienawidząc Escobara" rozwinie jakoś znane mi wątki z serialu, skupi się na epizodach z jego życia i działalności, których nie zobaczyliśmy w "Narcosie".
Wreszcie, miałem nadzieję, spoglądając na plakat, że film pokaże mi bardziej pogłębioną relację i obraz romansu Escobara z dziennikarką Virginą Vallejo. I przy okazji zarysuje bardziej wyrazisty portret kochanki Pabla. Niestety, po raz kolejny okazuje się, że pod względem fabularnym seriale przeganiają kino. Oglądając "Kochając Pabla, nienawidząc Escobara" nie dowiemy się zupełnie nic, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej.
Film na dobrą sprawę odtwarza znane nam, choćby z "Narcosa", sceny przemytu, nalotów na posiadłości Pabla, jego relacje z żoną, romans z Vallejo, pobyt w "więzieniu" aż po zatrzymanie jego rodziny na lotnisku w Niemczech i nagły koniec życia Escobara. Historia jest wprawdzie opowiadana z perspektywy Virginii Vallejo, ale nie odczułem zbyt wielkiej różnicy w akcentach pomiędzy jej wersją zdarzeń, a wersją agenta Murphy’ego z produkcji Netfliksa.
Realizacyjnie nie ma aż tak wielkiej przepaści między serialem a filmem. Za to jeśli chodzi o samą historię, to z wiadomych względów (czas trwania) "Narcos" wygrywa. Produkcja w odcinkach jest w stanie pokazać jej po prostu więcej i bardziej szczegółowo.
Co jednak nie zmienia faktu, że "Kochając Pabla, nienawidząc Escobara" ogląda się dobrze, ale tylko dlatego, że jego fabuła to samograj.
Niezwykła historia "kariery" Escobara jest tak niesamowicie filmowa i barwna, że za każdym razem dostarcza takich samych emocji.
Javier Bardem jako Escobar prezentuje podobny poziom aktorstwa, co Wagner Moura w "Narcosie". Bardem w sumie nawet bardziej przypomina Escobara fizycznie. Z drugiej strony Moura był w stanie lepiej uformować swoją rolę, jako że miał do dyspozycji o wiele więcej czasu i przebywał z nią o znacznie dłużej.
Ciekawostką jest za to sam fakt, że kochankę Escobara gra prawdziwa żona Bardema, czyli Penelope Cruz. Sceny między nimi nabierają przez to zupełnie nowego znaczenia, a pasja i chemia między nimi jest wręcz namacalna.
To jednak za mało, by można było powiedzieć, że film wnosi cokolwiek nowego i musicie go koniecznie zobaczyć. To obraz, który ewidentnie próbuje żerować na popularności serialu "Narcos", ale robi to w najgorszy z możliwych sposób, czyli nie oferując nic nowego, a jedynie powtarzając wszystko to, co już widzieliśmy.
Seans polecam osobom, które w ogóle nie zamierzają zabrać się za oglądanie "Narcosa". W innym wypadku to jednak strata czasu, choć całkiem przyjemna.