Ostatnia dekada to dobry czas dla kina spod znaku sensacji, dlatego wybór najlepszych filmów akcji tego okresu nie jest trudnym zadaniem. Biorąc pod uwagę wielki wyścig w poszukiwaniu nowej jakości, którym przewodzi pewna popularna seria z Keanu Reevesem, miłośnicy gatunku nie mają powodów do narzekań.
Strzelaniny, bijatyki, pościgi. Najlepsze filmy akcji tej dekady to filmy, które przeniosły ten przede wszystkim rozrywkowy gatunek na kolejny, wyższy poziom. Twórcy prześcigają się w kreowaniu barwnych, zapadających w pamięć antagonistów; rzucają naszym bohaterom coraz trudniejsze do przeskoczenia kłody pod nogi, dopieszczają choreografie, piłują tempo. To były dobre lata dla wielbicieli takich obrazów.
Najlepsze filmy akcji tej dekady: TOP 10
Poniższy ranking jest zatem tradycyjnie subiektywnym zbiorem najbardziej jakościowych i najcieplej przyjętych akcyjniaków, które mieliśmy przyjemność oglądać na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Zaczynamy!
Spis treści:
Mad Max: Na drodze gniewu
Chyba najbardziej oczywista pozycja na liście - więc od niej zacznijmy. George Miller po latach powrócił do swojej kultowej serii, dając widzą nie tylko jej najlepszą odsłonę, ale i jeden z najbardziej kozackich filmów akcji w historii. Jest tu wszystko, co niezbędne, żeby wciągnąć widza, zapewnić mu dwie godziny nieprzerwanej rozrywki na najwyższym poziomie i zachwycić aspektami audiowizualnymi. To arcydzieło gatunku, kino akcji wynalezione na nowo, techniczny geniusz. Czegoś tak widowiskowego, a przy okazji prezentującego się tak dobrze, próżno dziś szukać w kinie.
John Wick 4
Wiem, że wielu widzów wrzuciłaby na tę listę raczej "jedynkę" - w końcu stanowiła swoisty przełom, przetarła szlaki i zainspirowała wielu mniej lub bardziej zręcznych naśladowców - ale to, co film z 2014 roku zaczął bardzo zgrabnie, czwarta odsłona dopieściła do perfekcji. Nowy "John Wick” zredefiniował słowo "spektakularny” - Chad Stahelski z ekipą dopracowali każdy szczegół; sprawili, że strzelaniny i kopaniny zapierają dech, wprawiają w osłupienie, imponują poetyką morderczego tańca oraz kreatywną przemocą. Te sceny akcji urosły do rangi prawdziwej sztuki.
Mission: Impossible - Fallout
Od premiery "Ghost Protocol" w 2011 roku seria "Mission: Impossible" to wzór solidnego, imponującego i wykonanego z dbałością o przekonujące sekwencje akcji kina. Tom Cruise dba o to, by na ekranie pojawiła się co najmniej jedna spektakularna scena zrealizowana za pomocą efektów praktycznych, którą realizuje osobiście, bez dublerów - w "Fallout" był to słynny Halo Jump. Cykl wciąż trzyma poziom!
Top Gun: Maverick
Nigdy nie myślałem, że sequel kultowego obrazu może okazać się ze wszech miar lepszy, niż oryginał. Nie sądziłem też, że fragmenty filmu, które skupiają się na powietrznych zmaganiach bohaterów sprawią, że cała reszta produkcji stanie się w moich oczach drugorzędna. Ogrom adrenaliny, czyste doświadczanie, które wciska w fotel. Kolejny dowód na to, że Tom Cruise to gwarant mocnego akcyjniaka.
Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz
Oczywiście, filmy MCU można z powodzeniem traktować jako kino akcji, ale - biorąc pod uwagę ich liczbę - postanowiłem, że na liście może wylądować maksymalnie jeden tytuł. Wybrałem obraz dość kameralny fabularnie (jak na standardy Marvela), o nieco mniejszej skali; taki, któremu bliżej do szpiegowskiego thrillera. A przy okazji jeden z najlepszych filmów w historii tego uniwersum. Mnóstwo fenomenalnej kaskaderki, przekonujących efektów specjalnych, rozmach i widoczny budżet. Kino akcji z górnej półki; bardzo mi tego we współczesnym MCU brakuje. Co więcej - jest to też produkcja bardzo świadoma politycznie.
Na skraju jutra
Tom Cruise po raz trzeci. Przypadek? Nie sądzę. Oto iście Nolanowski koncept, ale z przymrużeniem oka, rozrywkowym nerwem, luzem. "Dzień Świstaka", ale jako fantastyczny, wciągający blockbuster SF. Bawi się koncepcją w sposób gwarantujący pierwszorzędną frajdę. Na dokładkę Emily Blunt i Brendan Gleeson. Wspaniali.
The Raid 2: Infiltracja
Gareth Evans wie, co jest pięć. Uczciwe, perfekcyjnie zrealizowane, wciskające w fotel doświadczenie przez duże "d" - serwująca kopnięcie w splot słoneczny widza jazda bez trzymanki. Oto wcielona w życie recepta na rozróbę doskonałą; cudownie kreatywną, zachwycającą pomysłowością w każdej z sekwencji akcji. Uczta również dla tych miłośników kina, którzy może i za mordobiciem nie przepadają, ale nie przejdą obojętnie obok tak dobrej reżyserii!
Szybcy i wściekli 7
Ta seria również zasłużyła na miejsce w niniejszej topce - zwłaszcza, że od piątej odsłony skupiła się na sprawianiu frajdy bezpretensjonalną, przegiętą rozwałką, którą pokochały miliony fanów na całym świecie. "Siódemka" wydaje mi się w tym wszystkim najlepszy - James Wan za sterami robi, jak zawsze, doskonałą robotę. Przednia zabawa i, co ważne, ładne i wzruszające pożegnanie Paula Walkera.
RRR
Niektórzy mogą się dziwić, ale ci z was, którzy widzieli to... cudeńko, z pewnością przyznają mi rację. To kinematograficzny obłęd, pozbawione hamulców szaleństwo, zabawa akcją za nic sobie mająca tradycyjne studyjne gorsety. A przy tym - pełna profeska i realizatorska perfekcja! Trzy godziny jakościowego kampu i przygody z bollywoodzkim sznytem. Nie mogłem oderwać wzroku!
Baby Driver
Edgar Wright to mistrz montażu i reżyserii w teledyskowym, ale niemęczącym swoją estetyką stylu. "Baby Driver", opowieść o wybitnym młodym kierowcy, który chce spłacić swój dług wobec bossa mafii, zaproponował obraz, w którym kluczowy okazuje się rytm - kompozycja akcji z muzyką. Już teraz można o nim mówić jak o samochodowym klasyku; brawurowo, humorystycznie, z popkulturową świadmością. Techniczny ideał!