REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Frenkenweenie - najlepszy film Burtona od dawna, już na iTunes i VOD

Wielkanoc już za nami, więc może warto by teraz pomówić sobie przewrotnie o nieco innym, bardziej popkulturalnym przykładzie zmartwychwstania? Tym bardziej, że mowa tu o krzepiącej i familijnej historii, podanej w wyjątkowo atrakcyjny sposób.

02.04.2013
10:00
Frenkenweenie – najlepszy film Burtona od dawna, już na iTunes i VOD
REKLAMA
REKLAMA

"Frankenweenie" to animacja w reżyserii Tima Burtona, będąca jednocześnie skompresowanym portfolio tego reżysera. Jest tu wszystko, czego szukają fani gotyckich, mrocznych klimatów, czarnego humoru i masy, masy odwołań do filmowej (szczególnie horrorowej) klasyki. Zresztą, sama oś fabuły to parafraza historii o potworze Frankensteina, tyle, że tutaj jest to jedynie punkt wyjścia do kreślenia uroczej i ciepłej historii o przyjaźni chłopca z psem, mówiącej o przywiązaniu, poszanowaniu inności i wzajemnym zaufaniu.

Tim Burton nakręcił 30-minutowy czarno biały film “Frankenweenie” już w 1984 roku, zanim jeszcze otrzymał możliwość wypłynięcia na szerokie wody. Jego przełożonym w Disney, gdzie wówczas pracował, tak spodobała się ta krótkometrażówka, że Tim został natychmiast wywieziony na taczkach. Swoja droga, niedługo potem wspomniany film obejrzał Paul Reubens, zaproponował młodemu reżyserowi nakręcenie pełnometrażowego filmu o Pee-Weem Hermanie, no i tak się jakoś złożyło, że dziś Burton jest tam, gdzie jest. Wracając jednak do "Frankenweenie" - czemu Disney tego delikatnie mówiąc, nie kupił? No cóż, jak na ówczesne standardy tego studia, fabuła o martwym psie, który zostaje pozszywany i przywrócony do życia, ale musi być przy okazji co jakiś czas "doładowywany" i cerowany, była pewnie odrobinę zbyt makabryczna i mroczna, by można ją było kierować do dzieciaków. A szkoda, bo tamta krótkometrażówka to fantastyczny, mądry i ciepły film.

15

Minęło jednak trochę lat i Burton, który od tamtej pory odgrażał się, że kiedyś nakręci tę historię na nowo, dostał środki na spełnienie tego celu - i to, jak na ironię, właśnie od Disneya, który teraz już śmiało targetował ten film dla młodych widzów. Pozmieniały nam się czasy... Burton otrzymał więc wolną rękę i skwapliwie to wykorzystał, przygotowując imponującą animację poklatkową, a 20-minutową fabułkę rozciągnął do 90-ciu minut, dopakowując całość ogromną ilością naprawdę szalonych pomysłów. Szkielet fabuły został ten sam - młody Victor Frankenstein traci swojego pupila o imieniu Sparky, a następnie zainspirowany lekcją o elektryczności w szkole, przewraca go do życia. Owym eksperymentem żywo jednak zaczynają się interesować szkolni koledzy Victora, którzy postanawiają powtórzyć to osiągniecie. Sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli, a wszystko prowadzi do kulminacyjnej inwazji potworów - którą po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy, bo to prawdziwy pokaz kreatywności i niesamowitego talentu. Podobnie zresztą, jak i cała ta animacja - potrafiąca zrównoważyć momenty poważne i emocjonalne z tymi zabawnymi, makabreskę z ciepła historią dla dzieci, a wszystko przyprawić aluzjami dla fanów horrorów.

13

Dawno tak dobrze się nie bawiłem na filmie Burtona. Nie mam pojęcia, czy zwyczajnie miał tutaj szersze pole manewru niż przy ostatnich wysokobudżetowych produkcjach, czy może dobrze zrobił mu powrót do eksplorowania podobnych motywów, jak w starych filmach ze swojej dyskografii, abo swoje zrobiła długo oczekiwana rozłąka z Johnny Deppem i Heleną Bonham Carter (w zamian wraca m.in. Catherine O’Hara, Martin Landau i Martin Short, czyli aktorzy, którzy grywali u Burtona, kiedy ten jeszcze tworzył naprawdę kapitalne filmy), ale "Frankenweenie" to chyba pierwszy obraz tego reżysera od dawna, jaki mogę szczerze polecić każdemu, niekoniecznie dodając od razu, że trzeba być fanem takich klimatów, żeby się podobało. Obejrzyjcie koniecznie, dajcie też obejrzeć dzieciakom, warto.

"Frankenweenie" w iTunes (polskie napisy)  ·  VOD.pl  ·  NC+

14

A wraz z filmem, pojawiła się także (rzecz jasna równolegle z soundtrackiem genialnego jak zawsze Danny’ego Elfmana) płyta ze zbiorem utworów inspirowanych filmem, zatytułowana “Frankenweenie Unleashed”. A co na niej? Same dobra, cały przekrój popularnych obecne ekip, wykonujących naprawdę dobre utwory plus obowiązkowy przecież udział Roberta Smitha z The Cure (nie wyobrażałbym sobie braku tego wokalisty tutaj). Jest tutaj m.in. Passion Pit, AWOLNATION, Grouplove, Neon Trees i wielu innych, ale moją faworytką pozostaje Karen O - świetny utwór wyszedł tej pani, nic dziwnego, że trafił w tło napisów końcowych do “Frankenweenie”.

REKLAMA

“Frankenweenie Unleashed” w iTunes  ·  Spotify  ·  Deezer  ·  Wimp

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA