REKLAMA

Genialny Żółw to zboczeniec. Ale czy groźny? Krótka rozprawa o tym, czy anime ma problem z molestowaniem

Wiele zmieniło się w popkulturze i świadomości społecznej od lat 80. i 90. Przekonują się o tym twórcy "Dragon Ball Super". Zbierają oni cięgi za jeden z ostatnich odcinków, w którym Mistrz Roshi ewidentnie dopuścił się… molestowania.

Dragon Ball Super
REKLAMA
REKLAMA

Na wstępie zaznaczę, że nie jestem na czasie z anime. Oglądam raz na jakiś czas filmy pełnometrażowe, z seriali ze dwa lata temu widziałem jedynie "Attack on Titan". Samego "Dragon Balla" oglądałem ostatnio w końcówce gimnazjum. Nie wiem jakie są najnowsze trendy, na co sobie dziś twórcy pozwalają, choć spodziewam się, że od czasów mojego dzieciństwa, kiedy to królował Yattaman czy Gigi  który na widok białych majteczek, doglądanych pod spódniczkami, zyskiwał super moce do gry w koszykówkę, niewiele się zmieniło.

Mały Gigi i jego bezwstydny fetysz - kolekcja damskiej bielizny

A jednak, pomimo tego, że Japonia to stan umysłu, a tamtejsze poczucie dobrego smaku oraz wyczucia jest dalekie od "naszego", gdy usłyszałem o skardze, którą jeden z widzów wystosował do tamtejszej Rady Etyki po tym, jak zobaczył jeden z ostatnich odcinków "Dragon Ball Super" w Japonii z początku uznałem, że to kolejny przykład przewrażliwionego odbiorcy, który robi wielką burzę z malutkiej chmurki.

Poszło konkretnie o odcinek Dragon Ball Super z kwietnia br., w którym Mistrz Roshi, znany co poniektórym jako Genialny Żółw (uwielbiam te wszystkie kreatywne nazwy bohaterów anime wymyślane przez polskich tłumaczy z lat 90.), zaczął trenować jedną z nowych bohaterek serii, Yurin i (nie)chcący dopuścił się na niej kilka razy… molestowania.

I z jednej strony oburzenie trochę jednak mnie dziwi. Dlaczego? No bo, czy zachowanie Genialnego Żółwia jest obleśne? Jest. Czy powinno się takie rzeczy pokazywać młodym widzom? Oczywiście nie powinno. Nie jest to dobry wzór, nawet jeśli miałby tylko kołatać się w naszej głowie. Ale 20 czy 30 lat temu tego typu motywy nikomu specjalnie nie przeszkadzały. Świat się wtedy od tego nie zawalił. W końcu nie od dziś w japońskich animacjach pełno jest sprośnego, niezbyt mądrego i dość prymitywnego humoru, który podchodzi do kobiet w sposób ordynarnie seksistowski.

Nie jest to chwalebne, ale też moim zdaniem, choć nie jestem fanem tego typu żartów, nie jest to też nadmiernie szkodliwe.

Żyjemy w czasach, które z jednej strony udają sterylną świętoszkowatość i starają się za wszelką cenę chronić moralność i poprawność polityczną, ale z drugiej epatują obleśnymi quasi-pornograficznymi obrazkami w reklamach, wideoklipach czy hollywoodzkich superprodukcjach.

A często przekazy podprogowe, bądź te zakamuflowane, potrafią działać o wiele  intensywniej niż te podane wprost.

Osobiście wychowywałem się, poniekąd, na japońskich kreskówkach zarówno z lat 90. jak i tych importowanych do nas z kanałów włoskich na pamiętnej Polonii 1 z lat 70. i 80. Pamiętam, że było tam sporo dwuznacznych i niewłaściwych scen z podtekstem seksualnym. Jedne były bardziej niewinne, drugie mniej.

Gdy miałem 8-10 lat traktowałem je jak typowe comic relief, czyli zwykłe wstawki komediowe, które w założeniu miały mnie bawić. Czy bawiły?

Kiedy wspominam tamte czasy, to najbardziej pamiętam, że największy ubaw miałem, gdy dany bohater dostawał po głowie za swoje sprośne zachowanie, bo spojrzał koleżance pod sukienkę, albo dotknął  palcem jej biustu, bądź zwyczajnie zobaczył jej bieliznę, gdy ta przewróciła się na ziemię.

Przekaz był, pomimo komizmu, dość prosty - jeśli dotkniesz dziewczynę wbrew jej woli tam, gdzie nie powinieneś, to zostaniesz ukarany.

Zarówno ja, jak i spora część moich znajomych, pomimo oglądania takich rzeczy za młodu, wyrośliśmy na porządnych facetów szanujących kobiety, bez względu na to, czy są one naszymi partnerkami, czy koleżankami. Szanujemy je nie tylko dlatego, że są kobietami, ale przede wszystkim dlatego, że też są ludźmi.

Wzorce, które przekazują tego typu sceny oczywiście są złe i nie powinno się ich pochwalać, ale czy muszą być one zakazane?

Czy trzeba ich zabraniać, albo je cenzurować? Są one przecież częścią folkloru i poetyki niektórych segmentów anime.

Poza tym, czy rzeczywiście tego typu wzorce są później wcielane w życie przez dzieci? No nie wiem. Tu już bardziej uderzyłbym w kwestie inteligencji (także emocjonalnej) poszczególnych widzów. Jeśli oglądający jest idiotą, to zawsze znajdzie sobie coś, co zainspiruje go do głupiego i złego zachowania.

Pozwólmy ludziom myśleć i podejmować decyzje dotyczące tego, jak pokierują swoim życiem.

I tak jesteśmy otoczeni głupotą i złymi wzorcami. Obecnie chyba nawet bardziej niż kiedykolwiek, wystarczy spojrzeć na zachowanie i wypowiedzi "przywódcy wolnego świata" Donalda Trumpa. Jaki on musi dawać przykład ludziom wszystkich pokoleń? Że można być niezbyt rozgarniętym nieudacznikiem, a i tak odniesie się sukces? Że trzeba mieć młodszą żonę-modelkę, którą traktuje się jak ozdobę i element meblopodobny?

Tym bardziej dziwią mnie stany egzaltacji i wyczulenia na tego typu sceny. Bo żyjemy w czasach, w których poziom erotyki na każdym kroku (od programów w tv, reklam po billboardy oraz sposób ubioru [niektórych] nastolatek i dojrzałych kobiet) jest na prawdopodobnie na najwyższym poziomie w historii naszej cywilizacji.

I jeszcze do tego dochodzi ten okropny cynizm podwójnych standardów, który widzi problem ze scenami seksu w filmach, nawet jeśli są one uzasadnione fabularnie, natomiast o wiele przyjaźniejszym okiem spogląda w stronę scen przemocy czy posiadania broni, czyniąc z niej popkulturowy fetysz.

Kadr z filmu Spring Breakers, który idealnie wyśmiewa i punktuje stan współczesnej popkultury

Nie przeceniałbym też roli, jaką odgrywają opowieści obrazkowe w tym wszystkim.

REKLAMA

Jasne, mają one duży wpływ na budowanie trendów, jednak zakładanie, że na feralnym odcinku Dragon Ball Super, z molestującym Mistrzem Roshi, wychowamy pokolenie nieczułych zboczeńców jest takim samym głupim nadużyciem jak stwierdzenie, że homoseksualizmem można się zarazić przez np. podanie ręki gejowi czy lesbijce.

Nie dajmy się ponieść niepotrzebnym emocjom i dajmy żyć Genialnemu Żółwiowi. Staruszek i tak już sporo przeżył.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA