Uwaga, w serialu pojawiają się dzieła sztuki z elementami nagości. Geniusz: Picasso – recenzja
Geniusz: Picasso to drugi sezon serialu National Geographic, który opowiada o wielkich postaciach w historii świata. O geniuszach właśnie. Wrażenia po pierwszym odcinku.
OCENA
Tytuł niniejszego tekstu to delikatna parafraza ostrzeżenia, które pojawiło się tuż przed emisją serialu.
Nie przepadałem za Picassem. To nie tak, że go nie lubiłem, ale nigdy nie robił na mnie takiego wrażenia, jak chociażby inny hiszpański malarz Francisco Goya. To oczywiście inne czasy, inny styl, zupełnie inni malarze, ale gdyby ktoś kazał mi wybierać, to na ścianie wolałbym powiesić Kolosa Goi niż Bombardowanie Guerniki Picassa i to nie dlatego, że ten drugi nie zmieściłby się w mieszkaniu. To zapewne kwestia gustu.
Dzisiaj Picasso uznany jest za geniusza. Wielkiego malarza, którego nazwisko jest znane niemalże na całym świecie. Serial przyjmuje jednak trochę inną perspektywę. Z jednej strony pokazuje artystę jako już dojrzałego i popularnego malarza. Skupia się jednak na jego drodze do wielkiego sukcesu.
Geniusz: Picasso zaczyna od korridy.
Walkę matadora z bykiem ogląda młody Pablo i razem z ojcem rozmawiają o sztuce. Ta rozmowa jest symboliczna, bo korrida wróci jeszcze w życiu Picassa. W tym momencie padają również słowa, które mocno wybrzmiewają w kontekście całego odcinka. Ojciec mówi, że matador jest artystą i ryzykuje życie, żeby tworzyć piękno.
I trochę w takim duchu stworzony jest ten serial. To klasyczna opowieść o drodze, jaką musiał przebyć młody chłopak, aby stać się tym, kim zapamiętałą go historia. Sporo tu znajomych scen, w których młody adept sztuk wizualnych musi przeciwstawić się profesorom, normom i konserwatywnemu poczuciu estetyki państwowego mecenatu. Ugrzecznione, religijne obrazy są akceptowane przez krytyków, ale Pablo czuje się tym przytłoczony. On chce malować świat takim, jakim go widzi. Nad tym wszystkim unosi się duch dawnego mistrza pędzla, którego młodzi zdolni malarze muszą symbolicznie pogrzebać. Mowa oczywiście o Goi.
Na drugim planie pojawia się to, co jest zwykle najbardziej interesujące - wielka polityka.
Życie Picassa przypadło na czasy bardzo niespokojne. W trakcie wojny domowej w Hiszpanii zostało zbombardowane miasto Guernica. Zginęło około 100 osób. Picassa poproszono o namalowanie obrazu, który utrwaliłby te wydarzenia. Jak wiemy, obraz powstał, ale w serialu jest on punktem wyjścia do rozważań nad tym, jaką rolę w okrutnym świecie pełni sztuka.
Pierwszy odcinek serialu Geniusz: Picasso prezentuje się poprawnie. Antonio Banderas i Alex Rich - ten drugi wciela się w młodzieńczą wersję malarza - wykonują naprawdę kapitalną robotę. Obaj pasują do swoich ról i od razu kupiłem ich kreacje. Wizualnie kostiumy i lokacje prezentują się doskonale, chociaż bywają czasem dość oszczędne, ale są wystarczająco przekonujące, aby poczuć klimat miejsc i czasów.
Niestety, serial jest tylko poprawny.
Jeśli mogę wyciągnąć taki wniosek po zobaczeniu pierwszego odcinka, to przyznam, że zabrakło mi... geniuszu właśnie. Nietypowego ujęcia tematu i przede wszystkim oryginalnego pomysłu. Nie trudno jest wymieszać ze sobą malarstwo, ciekawego artystę, polityczne wątki i obyczajowe skandale, dorzucić świetnych aktorów, a potem podać to widzowi na tacy i powiedzieć: tak oto hartowała się wielka sztuka. Chciałbym, zobaczyć serial o artyście, który pokaże mi znaną biografię w sposób odkrywczy i zaskakujący. Bo właśnie takie nieoczywiste ujęcia oczywistych tematów świadczą o wielkości. Wiedział o tym Milos Forman w swoich filmowych Duchach Goi i w końcu wiedział o tym sam Picasso.
Wiem, że takie poprawne, nawet trochę szkolne podejście może się podobać. Ja jednak wolałbym serial odważniejszy i oryginalniejszy. Ale tak jak w przypadku mojej sympatii do Goi i mniejszej do Picassa, może się to okazać kwestią gustu.