Co obejrzeć na Netflix Polska? „Głęboką wodę”! Polski serial wyciśnie was jak cytrynę
Serial „Głęboka woda", który wylądował niedawno w serwisie Netflix to świetna, choć niełatwa w odbiorze produkcja. Tym bardziej polecam, aby ją obejrzeć.
To nie jest nowy serial, bo telewizja zaczęła emisję niemal dekadę temu. Doczekał się zaledwie 2 sezonów, w sumie 25 odcinków. Jak na dzisiejsze serialowe realia – to niewiele. Jest w nim jednak coś takiego, co sprawia, że trudno się od niego oderwać, choć wcale nie jest to komfortowy seans.
Głównym bohaterem serialu jest Wiktor Okulicki (w tej roli świetny Marcin Dorociński), który został mianowany dyrektorem ośrodka pomocy społecznej. Sam o jego pracownikach mówi, że powinni być połączeniem Spider-Mana i Matki Teresy. Fabuła w każdym odcinku skupia się na innej sprawie, z którą muszą radzić sobie pracownicy ośrodka, ale jednocześnie rozwija wątki niektórych pracowników. Jedną z nich jest Mika (Katarzyna Maciąg), kobieta przestaje widzieć sens swojej pracy, czuje, że musi zmienić coś w swoim życiu zawodowym i związku, ale gdy pojawia się Wiktor, znowu znajduje sens pomagania ludziom.
Formuła „Głębokiej wody” jest bardzo prosta, ale nie o nią tu chodzi.
Serial jest całkiem nieźle zagrany i dobrze wyreżyserowany. Nie czuć tu, częstego niestety w polskich produkcjach telewizyjnych, wrażenia niskiego budżetu i sztuczności, zarówno w dialogach, jak i w dekoracjach czy lokacjach. Tu wszystko jest prawdziwe, naturalne i... dojmujące.
Serial bowiem ma wszystko to, co przez jakiś czas było zarzucane (choć są to zarzuty, powiedzmy, durne) polskiemu kinu. Mówiono, że jest ono przygnębiające, że najlepiej sprawdza się tam, gdzie na warsztat bierze się patologię, ludzką biedę, polskie problemy. „Głęboka woda” również jest taką opowieścią,
To serial, który na warsztat bierze wszystko to, z czym spotyka się na co dzień opieka społeczna. I nie są to sprawy przyjemne. Ze świecą szukać tutaj elementów komediowych czy istotnych wątków nie dotkniętych problemami tak trudnymi, że ich ciężar czuć zza ekranu.
„Głęboka woda” jest serialem, który w doskonałym momencie wjechał na Netfliksa.
Bo pokazuje Polskę inną niż ta znana z mediów społecznościowych i baniek informacyjnych wielu z nas. Jestem przekonany, że obejrzenie kilku odcinków serialu zwróci uwagę widza na problemy, o których nie myśli się na co dzień w zapewne niepozbawionych trosk, ale jednak uporządkowanych życiach. Są tu opowieści, które poruszają problem bezdomności, alkoholizmu czy narkomanii. Co jednak ważne, każda z tych historii jest wielowymiarowa. Nie ma tutaj prostych odpowiedzi i nędznego dydaktyzmu.
Premierowy odcinek opowiada o ludziach, którzy stracili wszystko w powodzi. Ojciec obok żony i dzieci najbardziej na świecie kochał swoje psy. I choć sam poruszał się na wózku, nie miał pracy, przygarniał kolejne poturbowane przez życie i innych ludzi zwierzaki. Do ostatnich chwil walczył o to, aby ich nie zostawić, nawet gdy nad głową wisiała mu groźba bezdomności. Początkowo trudno go zrozumieć, że stawia zwierzęta nad byt rodziny. Że nie korzysta z pomocy ośrodka, który przyjmie go z otwartymi ramionami, ale bez psów. Finalnie znajdują się opcje pomocy, a bohaterowie nie tylko naginają prawo, aby mu pomóc, ale też wspierają go w jego walce o możliwość bycia ze swoimi ukochanymi zwierzakami. Ten moment jest naprawdę oczyszczający, bo ów mężczyzna mimo bardzo trudnej, podbramkowej wręcz sytuacji, walczył po prostu o to, co dla niego było najważniejsze, co czyniło go tak bardzo ludzkim.
Nie mam wątpliwości, że to serial arcyludzki.
Trudny, niewygodny. Oglądanie go i świadomość, że te historie wcale nie muszą być wymyślone, że mogą zdarzać się i pewnie zdarzają każdego dnia, to doświadczenie wstrząsające. Ale to również cena, jaką płacimy za wybitne tytuły.