REKLAMA

"Głód" nikogo nie pozostawi obojętnym. Ale czy to cokolwiek zmieni? Recenzja sPlay

Ponad 2 miliardy ludzi na świecie jest niedożywionych, około 800 milionów głoduje. Co niespełna cztery sekundy na skutek głodu, niedożywienia lub wywołanych tym chorób umiera jedna osoba. To oznacza, że zanim skończysz czytać ten tekst, śmierć w wyniku tylko tych czynników poniesie kilkadziesiąt osób. I nic nie możesz z tym zrobić.

Głód to jedna z najważniejszych książek ostatnich lat - recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Możesz co prawda jeść mniej, ale resztki z twojego stołu nie trafią w cudowny sposób do głodujących. Możesz co miesiąc przelewać lwią część swojej wypłaty na konta różnych organizacji niosących pomoc humanitarną, ale to nie zmieni sytuacji. Możesz również protestować i apelować do możnych i bogatych tego świata, próbować wywierać wpływ na rządy najsilniejszych krajów, ale efekt będzie żaden. Szokujące statystyki zamieszczone powyżej są autentyczne, ale prawda jest taka, że skwitujesz je wzruszeniem ramion. W najlepszym wypadku. Za pięć minut o nich zapomnisz.

caparros class="wp-image-67715"

"Jak, do diabła, możemy żyć, wiedząc, że dzieją się takie rzeczy?" - to pytania powraca jak mantra w "Głodzie" Martina Caparrósa, imponującej i wyczerpującej książce z pogranicza literatury faktu i eseju, której głównym bohaterem jest tytułowy głód, największy wróg i zabójca ludzkości. Pochodzący z Argentyny pisarz i dziennikarz na przeszło 700 stronach wnikliwie przygląda się temu problemowi, analizując jego przyczyny i wskazując skutki - także te potencjalne. Odwiedza kraje najbogatsze i najbiedniejsze, przyglądając się istniejącym między nimi nierównościom, rozmawia z tymi, którzy codziennie doświadczają głodu i tymi, którzy są w jakimś stopniu za niego odpowiedzialni.

Głód bowiem - wskazuje Caparrós - nie wynika z braku dostatecznej ilości pożywienia w skali globalnej.

Obecnie produkowane jest tyle żywności, że gdyby była odpowiednio dystrybuowana, pustego żołądka nie miałby żaden człowiek na świecie. Nawet, gdyby było nas o cztery miliardy więcej, niż jest. Daje do myślenia. Co zatem dzieje się z tym jedzeniem? Dlaczego pomimo licznych akcji humanitarnych i programów przeciwdziałania niedożywieniu, ponad jedna czwarta ludzkości nie spożywa każdego dnia przynajmniej minimum dziennego zapotrzebowania energetycznego? Kto jest temu winny? Wreszcie: czy da się coś z tym zrobić?

To tylko kilka kwestii, które podejmuje Caparrós w "Głodzie". Wydawca określa tę książkę jako "reportaż totalny" i ewentualne wątpliwości można mieć jedynie do pierwszego członu tego sformułowania. To pozycja rzetelna, skrupulatna, drobiazgowa i przygotowana z podziwu godną pieczołowitością. Żaden z istotnych elementów nie został w niej pominięty, żaden nie został też potraktowany po macoszemu.

Nie oszukujmy się jednak, nie jest to przyjemna lektura, nawet pomimo faktu, że napisana została nad wyraz przystępnie, a autor nie zalewa czytelnika niekończącymi się statystykami i suchymi faktami, a odkrywa je przed nim krok po kroku.

"Głód" uwiera, przygnębia, czasem budzi smutek, a czasem gniew. Obnaża niesprawiedliwości i nierówności, na których zbudowana została nasza - obywateli krajów spoza Trzeciego Świata, lub, jak chce autor: Tego Innego Świata - współczesna rzeczywistość. I trzeba pewnego wysiłku intelektualnego, żeby to zinterioryzować.

Tym bardziej, że treść "Głodu" wolna jest od banału, nie oferuje łatwych, ani tym bardziej sprawdzonych rozwiązań. Do wyeliminowania tego problemu, pozornie przecież rozwiązywalnego na wyciągnięcie ręki, skoro produkuje się więcej żywności, niż ludzkość jest w stanie spożyć, konieczne są - zdaniem Caparrósa - głębokie, systemowe zmiany. Wszak przyczyn głodu na świecie jest wiele i wynikają one z uwarunkowań politycznych, ekonomicznych, kulturowych, etnicznych i religijnych.

"Głód" to pozycja niemożliwa do przecenienia, ważka, wymagająca, głęboka.

REKLAMA

Poza wszystkim innym pokazuje ona jak złożone mechanizmy i zależności rządzą światem i w jaki sposób wpływają one na życie wszystkich ludzi. W zasadzie jedyną jej wadą jest fakt, że być może wpłynie ona na czytelnika, ale raczej trudno oczekiwać, by uczyniła ona to samo z rzeczywistością. I nic z tym nie możemy zrobić. Poza wzruszeniem ramion.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA