Wraz z premierą zwiastuna do "Gry Geralda" od Netfliksa rosną apetyty na kolejne, miejmy nadzieję, rychło nadchodzące adaptacje książek Stephena Kinga.
Fani twórczości Stephena Kinga nigdy nie mieli powodów do narzekań, jako że Hollywood od czasów premiery "Carrie" dość obficie korzysta z jego pisarskiego dorobku. King jest bodajże najczęściej ekranizowanym autorem wszech czasów. Filmy na podstawie jego powieści należą do żelaznej klasyki kina, nie tylko popularnego.
I choć jakość, zarówno powieści jak i filmów na podstawie Kinga, bywa różna, to nie sposób polemizować z faktem, że "Skazani na Shawshank", "Stań przy mnie", "Lśnienie", wspomniana wcześniej "Carrie" czy "Zielona mila" to znakomita literatura jak i filmy.
Ostatnio jednak widać wyraźne ożywienie w temacie filmowych i serialowych adaptacji prozy Stephena Kinga.
Rozrastający się świat medium seriali telewizyjnych oraz serwisów streamingowych sprawiły, że popyt na Kinga jest większy niż kiedykolwiek wcześniej.
W samym tylko 2017 roku mieliśmy premiery, jak na razie, dwóch serii telewizyjnych ("Mgła" oraz "Pan Mercedes"), a przed nami jest "Castle Rock", czyli tworzony dla Hulu (m. in. przez J.J. Abramsa) web-serial będący antologią opowiadań Stephena Kinga.
W kinach u schyłku wakacji mogliśmy (niestety) obejrzeć nieszczęsną filmową wersję "Mrocznej wieży", która ponoć ma być wstępem do serii telewizyjnej rozwijającej wątki z sagi Kinga i zaplanowanej na premierę w 2018 roku.
Przed nami premiera "TO", który to film zapowiada się na horrorowy superprzebój. W 2018 zobaczymy jego sequel, "TO 2: Pennywise", rozgrywający się 30 lat po wydarzeniach z "jedynki".
Jeszcze we wrześniu czeka nas premiera filmu "Gra Geralda", który powstaje dla Netfliksa. W sieci właśnie zadebiutował zwiastun tej produkcji.
Jej punkt wyjścia jest kapitalny – oto mamy małżeństwo, które by podsycić trochę żar zmysłowości postanawia rozpocząć erotyczną grę i przykuwa partnerkę do łóżka. Niestety w takcie „zabawy” mąż nieoczekiwanie… umiera, a kobieta musi znaleźć sposób, by wyswobodzić się z kajdanek, leżąc sama w domku na odludziu.
Jeszcze w lutym sam Stephen King miał okazję obejrzeć surową wersję i nie omieszkał podzielić się swoim zachwytem na Twitterze:
W kolejce czeka też adaptacja opowiadania z 2010 roku, "1922" o duchu żony, nawiedzającym męża, który ją zabił. Film z Thomasem Jane i Molly Parker zadebiutuje w październiku, również w Netfliksie.
Przy okazji warto spojrzeć na inne planowane adaptacje powieści i opowiadań Stephena Kinga.
Osobiście do niedawna najmocniej czekałem na "Mroczną wieżę". To prawdziwe opus magnum Kinga. Obszerna epopeja łącząca różne gatunki (od westernu, przez sci-fi, aż po horror), idealnie nadaje się na format serii telewizyjnej, w dodatku ze sporym potencjałem na binge-watching. Fatalna kinowa wersja "Mrocznej wieży" dość skutecznie ostudziła moje oczekiwania, ale mimo wszystko na serial nadal czekam, bo widzę w nim nadzieję.
W tzw. "produkcyjnym piekle" od lat znajdują się plany na adaptację "Podpalaczki", czyli historię młodej dziewczyny, która w tajemniczy sposób posiadła moc podpalania wszystkiego wokół siłą swojego umysłu. W chwili obecnej do projektu przypisany jest reżyser Akiva Goldsman. Miejmy nadzieję, że raczej prędzej niż później coś się z tego projektu wykluje.
Całkiem ciekawie zapowiada się "The Overlook Hotel", czyli prequel "Lśnienia", rozgrywający się dekady przed kultowym filmem Kubricka i opowiadającym historię powstania nawiedzonego hotelu.
Za scenariusz odpowiada Glenn Mazzara (scenarzysta i producent "The Walking Dead"), a za reżyserię sprawny wyrobnik, wprawiony wideoklipami dla gwiazd popu, Mark Romanek. Również i ten projekt znajduje się obecnie w "produkcyjnym piekiełku", ale istnieją duże szanse na to, że dojdzie do jego realizacji.
Z miłą chęcią przychylam się również do - niestety na razie wstępnych - planów Warner Bros. związanych z ekranizacją "Creepshow". Jak dotąd powstały dwie odsłony filmowych antologii komedio-horrorów autorstwa George’a A. Romero, z czego ostatnia ukazała się równo 30 lat temu. Wystąpił w nich nawet sam Stephen King.
Za najlepszą powieść w dorobku Stephena Kinga uchodzi "Bastion". Opasłe tomiszcze, liczące sobie ponad 1000 stron bardziej nadaje się na format serialowy (zresztą takowy powstał w 1994 roku), ale Hollywood postanowiło, że lepiej ich zdaniem sprawdzi się wersja filmowa.
Za reżyserię odpowiada Josh Boone (autor filmowej adaptacji Gwiazd naszych wina), a w obsadzie znaleźć ma się Nat Wolff. Chodzą słuchy, że rozwinie się to w serię (trylogię?) filmów. Tak czy siak, ja i zapewne każdy fan twórczości Stephena Kinga czeka na "Bastion", który z całego przytoczonego powyżej grona zapowiedzi ma najbardziej realne szanse na szybką premierę.