Przez długi czas to Cersei postrzegaliśmy jako Szaloną Królową, jednak Daenerys zaczyna jej deptać po piętach. Najpewniej już niedługo Matka Smoków pokaże w pełni swoje drugie, bardziej złowieszcze oblicze.
Uwaga, tekst zawiera spoilery!
Nie, żeby nie robiła tego już wcześniej, ale ostatni odcinek zbudował solidne podwaliny do tego, aby ukazać Daenerys jako bezwzględną i niezważającą na kogokolwiek królową. Próbuje ona budować swoją pozycję w Westeros jako ta, która niesie kres wszelkiemu zagrożeniu i wprowadza pokój, jednak zagranie ze strony Cersei może skutecznie uciąć łeb tym wysiłkom. Obecnie władająca Siedmioma Królestwami zgromadziła lud wokół Czerwonej Twierdzy. Atak ze strony Daenerys będzie równy zgładzeniu niewinnych ludzi. Cersei co prawda nie zależy na życiu poddanych, ale, przynajmniej w teorii, Matka Smoków nie może sobie pozwolić na uśmiercenie tylu postronnych osób. No właśnie, czy aby na pewno nie może?
Ścięcie Missandei przez Cersei nie pozostawia wątpliwości co do tego, że Dany nie cofnie się teraz przed niczym, bez względu na to, jak bardzo byłaby namawiana przez swoich doradców do zmiany planu. Jak słusznie zauważa Tyrion - czeka nas rzeź. Nawet ostatnie słowa Missandei są tego zapowiedzią. Wypowiedziane przez nią „dracarys” to nic innego, jak zachęcenie Daenerys do tego, aby Królewska Przystań zapłonęła i spłynęła krwią w akcie zemsty.
Teorie o tym, że Dany stanie się Szaloną Królową krążyły już od pewnego czasu.
Jeżeli dokona się powyższy scenariusz, a są wszelkie podstawy do tego, aby tak sądzić, Daenerys pójdzie w ślady swojego ojca, Szalonego Króla. A wiemy, że potrafi być ona okrutna – może nie tak, jak Aerys II Targaryen, ale z pewnością nie stroni od publicznych egzekucji, a lada moment może pójść nawet o krok dalej.
Daenerys nie zawsze słucha swoich doradców. Ci obecnie są zgodni co do tego, że bezpośredni atak na Królewską Przystań to najgorsza opcja i już za plecami potencjalnej królowej szykują intrygę. Dany często wydaje się, że wszystko ułoży się po jej myśli – nawet gdy wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują inaczej. To problematyczna skaza charakteru u władcy.
Do historii serialu przeszły momenty, w których Matka Smoków (obecnie już tylko jednego) wykazała się prawdziwym okrucieństwem. Kara, którą poniósł Xaro Xhoan Daxos, ścięcie Mossadora czy wreszcie spalenie żywcem Tarlych. Dany co prawda wielokrotnie okazała łaskę, dzięki czemu ma tylu popleczników, ale w obecnym momencie na linii czasowej serialu raczej nie ma co liczyć na jej wspaniałomyślność. Jako córka Aerysa II ma to przecież we krwi.
Z pewnością nie ma jednak na sumieniu tylu dusz co Cersei.
W tym przypadku lepiej zaoszczędzić sobie jakiejkolwiek wyliczanki, gdyż przybrałaby ona gigantyczne rozmiary. Wszystko rozpina się jednak od prób zabójstwa, po tortury, a na masakrze w Wielkim Sepcie Baelora kończąc. Daenerys musiałaby się mocno postarać, aby dorównać córce Tywina Lannistera.
Daenerys usiłuje przełamać krąg zła roztaczany przez Cersei i zaoferować w zamian sprawiedliwość oraz pokój Siedmiu Królestwom. Po drodze popełniła jednak kilka błędów zbaczając z tej drogi. Przed nią być może ten najpoważniejszy błąd. Tymczasem Cersei zniszczyłaby wszystko i wszystkich na świecie, aby zapewnić sobie ochronę i bezpieczeństwo. Jest zupełnie pozbawiona hamulców. Tyrion co prawda uważa, że jej słabością jest miłość do dzieci, ale decydując się na egzekucję Missandei pokazała, że los jej przyszłego potomka nie jest dla niej tak ważny, jak władza. Chyba pozbawionym większego sensu wydaje się próba określenia tego, kto jest bardziej „godny” noszenia niechlubnego tytułu Szalonej Królowej. Zarówno Cersei, jak i Daenerys (jeżeli nie zawaha się ruszyć na rzeź Królewskiej Przystani) w pełni zasługują na to miano.
„Gra o tron” staje się więc starciem Szalonych Królowych.
Pokojowe rozwiązanie sporu nie jest możliwe, a to nie wróży niczego dobrego tym, którzy zebrali się pod Czerwoną Twierdzą. Daenerys, w przeciwieństwie do Cersei, może i ma dobre intencje, bo jej upór w dążeniu do Żelaznego Tronu ma zapewnić Siedmiu Królestwom pokój, ale decyzje, które obecnie podejmuje są dalekie od kompromisowych.