„Gra o tron” miała oryginalnie skończyć się kinową trylogią. George R.R. Martin zdradza, dlaczego tak się nie stało
„Gra o tron” ma duże szanse zostać zapamiętaną jako serial z jednym z najgorszych zakończeń w historii. George R.R. Martin zdradził jednak właśnie w wywiadzie, że pierwotnie produkcja miała zostać zamknięta nie w telewizji a kinie. Dlaczego filmowa trylogia „Gry o tron” nie doszła ostatecznie do skutku?
Finałowy sezon „Gry o tron” trafił do widzów ponad dziewięć miesięcy temu, a mimo to fani wciąż czują gniew i rozczarowanie. Trudno nawet mówić o kontrowersjach związanych z odbiorem ostatnich odcinków. Przeważająca większość widzów uważa, że David Benioff i D.B. Weiss nieodwracalnie zniszczyli legendę popularnego serialu i raczej nic nie zmieni ich zdania na ten temat. Dlatego ostatnie doniesienia, że reżyserski duet stracił swoją trylogię „Star Wars” i serial „Confederate” na HBO wywołały u czytelników w większości pozytywne reakcje.
Najnowsze rozczarowanie fandomu „Gry o tron” prawdopodobnie przynajmniej na moment odwróci ich uwagę od duetu D&D. George R.R. Martin (mimo obietnic prawdopodobnie wciąż daleki od ukończenia „Wichrów zimy”) udzielił w ostatnich dniach wywiadu niemieckiemu portalowi Welt. Zdradził w nim między innymi, że cztery lata temu omawiał z showrunnerami serialu formę, jaką powinno przyjąć zakończenie „Gry o tron”.
Według oryginalnego planu „Gra o tron” miała zostać zamknięta przez trzy filmy kinowe. Pomysł na trylogię spotkał się jednak z poważną opozycją.
Ostatecznie odrzucono go i zdecydowano się kontynuować całą historię w ramach tego samego serialu. Wygląda na to, że tym razem to nie David Benioff i D.B. Weiss byli winowajcami takiego stanu rzeczy, ale stacja HBO. Martin przyznał, że firma po prostu nie była zainteresowana filmami kinowymi (taki stan rzeczy utrzymuje się zresztą do dzisiaj):
Fani serialu HBO nie mogą narzekać na epicki wymiar finałowego sezonu oraz jakość użytych efektów specjalnych. W tym sensie filmowe zamknięcie bratobójczej wojny na terenie Westeros nie przyniosłoby wiele więcej niż to, co ostatecznie otrzymaliśmy. „Gra o tron” ostatecznie zawiodła z powodu przyspieszonego zakończenia, fatalnego scenariusza i braku szacunku do wykreowanego wcześniej świata. A te elementy mogły równie dobrze nie zagrać w filmach, co w serialu. Mimo to wielu wielbicieli „Pieśni lodu i ognia” poczuje smutek na wieść o tym, że HBO nie widziało sensu w podjęciu ryzyka i nie weszło ze swoją największą marką do kin.
George R.R. Martin podkreślił też w przytoczonej rozmowie, że zakończenie książkowej sagi nie będzie bardziej czy mniej kanoniczne od historii z serialu.
Amerykański pisarz wielokrotnie w trakcie swojej kariery zaznaczał, że każda adaptacja powieści są po prostu alternatywną wersją pierwotnej opowieści. Wygląda na to, że wciąż nie zmienił zdania w tej kwestii. Różnice w finałowych scenach między „Grą o tron” a „Wichrami zimy” i „Snem o wiośnie” nie będą więc koniecznie wynikać z niekompetencji Benioffa i Weissa czy wprowadzania zmian przez którąś ze stron, ale należy je raczej przyjmować jako naturalną kolei rzeczy.
- Czytaj także: Na pocieszenie fanom Westeros został spin-off „House of the Dragon” poświęcony rodzinie Targaryenów. Jakich wydarzeń z historii Siedmiu Królestw możemy się w nim spodziewać?