REKLAMA

„Gra o tron” walczy o Emmy za scenariusz i reżyserię. Jeżeli 8. sezon znów wszystko wygra, to te nagrody trzeba zlikwidować

Finałowy sezon „Gry o tron” zawiódł na całej linii, ale niektórzy wciąż nie widzą problemu. HBO postanowiło zignorować gorące protesty fanów i udawać, że nic się nie stało. Świadczy o tym liczba zgłoszeń 8. serii do zbliżających się nagród Emmy. Co gorsza „Gra o tron” wciąż jest absolutnym faworytem do wygranej, bo Emmy żyją przeszłością.

gra o tron nagrody
REKLAMA
REKLAMA

„Gra o tron” to absolutny rekordzista w liczbie zdobytych nagród Primetime Emmy. Produkcja HBO może się na ten moment pochwalić 47 statuetkami, co daje im pierwsze miejsce pośród dramatów i seriali fabularnych ogółem. Ze wszystkich programów dostępnych w amerykańskiej telewizji jedynie „Saturday Night Live” ma bogatszą kolekcję nagród (ale komediowe show jest na antenie nieprzerwanie od 1975 roku, czyli najdłużej w historii).

Sukcesy serialu opartego na twórczości George'a R.R. Martina przyniosły dużo dobrego HBO. Emmy wciąż są bardzo prestiżową nagrodą w środowisku. I choć coraz częściej słychać wydobywające się tu i ówdzie głosy krytyki, to zdobycie większej liczby nagród od konkurencji wciąż jest sprawą niezwykle istotną. Wystarczy spojrzeć na toczącą się od kilku lat rywalizację między Netfliksem a HBO.

Serwis VOD potrzebował wielu lat, żeby wkupić się w łaski Akademii Telewizyjnej. Powoli notuje coraz większe sukcesy (w zeszłym roku zrównał się liczbą wyróżnień z HBO), ale najważniejsze statuetki wciąż trafiają do innych. Jeszcze do niedawna wydawało się, że podczas nadchodzącej 71. edycji Emmy znów będziemy światkami dominacji „Gry o tron”. Artystyczna porażka 8. sezonu sprawiła jednak, że wiele osób nie chce widzieć na szycie tego dzieła HBO. Najbardziej protestowali by zresztą niezadowoleni fani Westeros i Essos.

HBO nie przejmuje się protestami. Stacja zgłosiła „Grę o tron” do wszystkich najważniejszych kategorii.

Produkcja powalczy więc o wyróżnienie za najlepszy dramat, a poszczególne odcinki będą rywalizować w kategoriach reżyserskich, scenariuszowych, zdjęciowym oraz za kostiumy, scenografię i efekty specjalne. Bratobójczy pojedynek o nominację stoczą też aktorzy grający w „Grze o tron”, a dokładniej mówiąc: Kit Harington, Emilia Clarke, Alfie Allen, Pilou Asbaek, Nikolaj Coster-Waldau, Peter Dinklage, Richard Dormer, Gwendoline Christie, Lena Headey, Sophie Turner, Maisie Williams oraz Carice van Houten.

Fani serialu wybuchną śmiechem, ale D.B. Weiss i David Benioff mają ogromne szanse, żeby otrzymać statuetki za scenariusz i reżyserię, czyli dwa elementy bezlitośnie wykpiwane podczas seansów 8. sezonu. W tym kontekście wydaje się niemal szyderstwem losu, że dwa najlepiej oceniane epizody finałowej serii – „Winterfell” i „The Knight of the Seven Kingdoms” – nie mają szans na nagrody. Bo HBO nie zdecydowało się ich zgłosić do żaden z kategorii.

Zwycięstwo 8. sezonu „Gry o tron” wydaje się absurdalną wizją, ale przy Emmy to bardzo prawdopodobne.

Primetime Emmy to bardzo specyficzne nagrody. Pod pewnymi względami nawet mocniej uzależnione od lobbyingu niż Oscary. Wiele osób narzeka na wysoką średnią wieku i brak różnorodności w Amerykańskiej Akademii Filmowej, ale powoli zaczyna się to zmieniać. Podobnych ruchów nie widać za to wśród decydentów nagród Emmy, którzy słyną z jeszcze bardziej konserwatywnego i nieżyciowego podejścia do telewizji.

Ich przywiązanie do niektórych tytułów jest wręcz legendarne. Liczba nominacji otrzymanych przez „Ostry dyżur”, „Współczesną rodzinę” i „Simpsonów” szokuje, gdy pomyśli się jak szybko te seriale zaczęły zjadać własny ogon. Wiele produkcji musiało za to obejść się smakiem, bo jeśli członkowie Akademii Telewizyjnej nie akceptowali jakiegoś tematu, to automatycznie odrzucali cały serial. Podobny los dotknął choćby „Prawo ulicy” czy „U nas w Filadelfii”. Brak akceptacji wobec jakichkolwiek odstępstw od normy pozbawił też szans na statuetki nowe „Twin Peaks” i „BoJacka Horsemana”.

gra o tron nagrody

Co gorsza mnóstwo kategorii razi całkowitym niedopasowaniem do dzisiejszych realiów. Trudno nie odnieść wrażenia, że decydenci nagród Emmy wciąż jeszcze tkwią mentalnie w czasach sprzed rozkwitem platform VOD. Nadal uważają, że mini-seriale zawsze będą gorzej zrealizowane niż duże produkcje, a komedia i dramat nigdy nie spotykają się w ramach jednego serialu. Sytuacja wydaje się całkowicie patowa, bo nie widać szans na zmianę pokoleniową.

Dlatego nawet najwięksi producenci postanawiają grać według reguł ustalonych przez Akademię.

Ostatnio portal Variety zauważył, że Emmy w kategorii najlepszy film telewizyjny od lat nie są przyznawane prawdziwym pełnometrażowym produkcjom a zamiast tego odcinkom specjalnym i pojedynczym epizodom antologii. Doszło do tak absurdalnej sytuacji, że mający mnóstwo dobrych oryginalnych filmów Netflix w tym roku zgłosił tylko dwóch kandydatów do tego wyróżnienia: „Czarne lustro: Bandersnatch” oraz „Sense8: Amor Vincit Omnia”.

REKLAMA

Taktyka zgłaszania własnych propozycji przez stacje telewizyjne i serwisy VOD tylko pogłębia obecny kryzys. Jak zauważa Hollywood Reporter, „Gra o tron” najprawdopodobniej wygra w kategorii serialu dramatycznego, bo... nie ma konkurencji. Na rynku jest wiele świetnych seriali poruszających ważne tematy, ale większość z nich nie będzie w stanie zebrać wystarczająco dużego lobby. Z kolei kilka seriali w tym „Opowieść podręcznej” i „Wielkie kłamstewka” zrezygnowały z ubiegania się o tegoroczną nagrodę, ponieważ ich twórcy byli przekonani o pewnym zwycięstwie epickiego fantasy spod znaku HBO. Woleli poczekać na następną edycję Emmy.

A przecież zasady nie pozwalają rywalizować mniejszym produkcjom jak „Czarnobyl” i „Jak nas widzą” z gigantami (mimo że wymienione miniseriale mają odpowiednio tylko jeden i dwa odcinki mniej od 8. sezonu „Gry o tron”). Wszystko to sprawia, że najgorsze epizody kultowej produkcji mogą równie dobrze zebrać najwięcej nagród w historii serialu. Wszystko jest możliwe, gdy Emmy zarządza sytuacją.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA