REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Nie rozumiesz szału na „Grę o tron”? Pozwól, że ci wyjaśnię

„Gra o tron” jest serialem ważnym, popularnym i czasem mam wrażenie, że wszystko już na jej temat zostało powiedziane. Otóż chyba nie.

11.04.2019
9:02
gra o tron fenomen
REKLAMA
REKLAMA

Na początku tygodnia napisałem tekst, w którym trochę narzekałem na to, że świat seriali telewizyjnych i popkultury w ogóle zmienił się na tyle, że część z nas – po komentarzach wnioskuję, że nie jestem w tym poczuciu osamotniony – nie może sobie pozwolić na powtórne oglądanie filmów i seriali, a zwłaszcza tych drugich. I nie chodzi nawet o czas – po więcej odsyłam do tekstu.

Rzecz jednak w tym, że część komentarzy, które pojawiały się pod tym wpisem ostentacyjnie odnosiły się do tego, że ich autorzy... NIE oglądają serialu albo że nie rozumieją, o co chodzi w tym całym szale. Cóż, mogę spokojnie założyć, że im głośniej będzie o serialu, a powoli zbliża się apogeum zainteresowania nim, tym więcej będzie głosów ostentacyjnie niechętnych. Oczywiście głosy te nic nie wnoszą do dyskusji o serii, zakładam, że powodowane są zwykłą przekorą. Potraktuję je jednak poważnie i postaram się wytłumaczyć, na czym polega ten cały „hype” na serial HBO. Śródtytuły to niektóre z argumentów, które pojawiały się w dyskusji.

Gra o tron” jest popularna, bo jest tam dużo nagości i seksu.

„Gra o tron” nie łapie się do czołówki moich ulubionych seriali też z tego powodu. Serial HBO, zwłaszcza w początkowych sezonach, epatował nagością i seksem. I często nawet trudno było to uzasadnić fabularnie i miało się wrażenie, jakby montażysta, a wcześniej operator i reżyser, trochę się zagapili. Wydaje się to o tyle zabawne, że twórcy znaleźli naprawdę długie chwile na studiowanie genitaliów, a potem zabrakło im czasu, żeby w 7. sezonie pozamykać w sensowny sposób niektóre wątki. Nie zmienia to jednak faktu, że to nie tylko nagość przyciąga do serialu HBO. Powiedziałbym, że jest to jeden z elementów, który ma pokazywać, jak wielki wpływ na fabułę (i świat) mają miłość, pożądanie i seks. Nie wierzycie mi? To przypomnijcie sobie, od czego zaczęła się rebelia Roberta Baratheona.

gra o tron fenomen

Nie podoba mi się „Gra o tron”, bo nie sposób polubić bohaterów.

Bez przesady. Niektórych da się lubić, niektórzy od razu wzbudzają sympatię... a potem giną! Niechęć do „Gry o tron” w tym wypadku mnie nie dziwi. Bohaterowie bardzo często są antypatyczni i bezwzględni. Właśnie ta bezwzględność i brutalność są tu kluczowe. Nie chodzi bowiem o to, żeby te postacie lubić albo im kibicować. Na tym polega właśnie piękno tego serialu. Bohaterem, mówiąc ogólnie, są bowiem losy Westeros, a pierwszoplanową rolę gra tu tytułowa rozgrywka o tron. To daje poczucie nieprzewidywalności i jednocześnie wiąże z serialem silniej niż pojedynczy człowieczek, nawet jeśli jest Jonem Snowem.

Nie lubię seriali o zombie, smokach i wampirach.

To błąd, bo ten serial w zasadzie jest o wszystkim innym, a nie akurat o smokach. One są tylko elementem wyposażenia, jednym z kostiumów, który zakłada się, aby dodać tej historii dodatkowej wagi. Dzięki smokom możemy obserwować przełom, wielką zmianę, a także przekonać nas, że to, co widzimy na ekranie jest bardzo ważnym momentem w historii Westeros - wszak smoki wyginęły wiele lat wcześniej. I tyle. To serial o ludziach, ich motywacjach, dramatach i przede wszystkim historia, która jest w stanie bronić się poszczególnymi, małymi historiami, a część z nich mogłaby być materiałem na inny film czy nawet serial.

gra o tron reakcje

To słabe fantasy i... w ogóle fantasy.

„Gra o tron” jest osadzona w fantastycznym świecie, pełnym magii, niezwykłych stworzeń, nieprzyjaznych bóstw. Ale na rynku serialowym jest to tytuł naprawdę wyjątkowy. Nie dość, że serial podjął się przeniesienia dużego i złożonego wymyślonego świata na ekrany telewizorów, to jeszcze zrobił to absolutnie bez kompleksów, z filmowym budżetem, dzięki czemu udało się nie tylko zbudować wiarygodne realia, ale też sprawić, że sam świat wygląda przekonująco. Jednocześnie HBO pokazało, że jeśli czegoś się bardzo chce, to wystarczy podejść do tematu odpowiednio i wyłożyć na niego stosownie dużo pieniędzy.

„Gra o tron” jest nudna.

Jestem prawie pewien, że właśnie sposób prowadzenia akcji sprawił, że widzowie na każdy sezon czekają coraz mocniej. Udało się tutaj na tyle dobrze poprowadzić i odwlekać opowieść o Daenerys i armii nieumarłych, że finał, chociaż dość przewidywalny, zapowiada się wyjątkowo. To wisienka na torcie tej delikatnie rozwleczonej, historii. To jednocześnie finał, który - w większości - odwlekany był bardzo powolnymi, spokojnymi intrygami. Ogromną zaletą „Gry o tron” jest to, że nie traktuje widza jak idioty. Daje mu historie, które swój finał dostają po dwóch, trzech, siedmiu sezonach, budując tym samym wrażenie realizmu, dojrzewania widza wraz z bohaterami. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale daje widzom poczucie uczestniczenia w naprawdę wielkiej, wielowymiarowej opowieści.

REKLAMA

Premiera ostatniego sezonu „Gry o tron".

Ten serial naprawdę zmienił telewizje, a kolejne serwisy streamingowe, chcą mieć własne tak rozbudowane produkcje i do tego mają to być światy fantasy. Czy to nie świadczy najlepiej o tym, jak wielkim sukcesem jest produkcja HBO?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA