„Gra o tron” dobiega końca, a co z książkami George’a R.R. Martina? Sprawdzamy, jak może potoczyć się saga
Wiele osób zastanawia się, kiedy i czy George R.R. Martin ukończy swoje „Wichry zimy”. Tego oczywiście nie wiemy, ale z pozostawionych przez autora tropów można wysnuć teorie na temat tego, jak wyglądałaby ta książka.
W odstępach kilku miesięcy, a czasami częściej, dochodzą do nas słuchy, że autor ukończył już prace, by zaraz potem dowiedzieć się, że jest zupełnie inaczej. Niekiedy słyszymy, że ułożył on już zakończenie, a innym razem, że zupełnie nie ma na nie pomysłu. Trzeba zaakceptować fakt, że status jego prac jest nieznany. Równie dobrze możemy nigdy nie otrzymać finalnego dzieła, bo Martinowi lat nie ubywa. Powodem takiego impasu wcale nie jest to, że mu się najzwyczajniej w świecie nie chce. Po prostu autor sam zbudował taką historię, że nie sposób z niej wybrnąć.
George R.R. Martin jednocześnie głośno mówi o „Wichrach zimy”. Z jego wypowiedzi da się pozbierać wskazówki podpowiadające, w którą stronę może podążyć jego powieść, czego należy się spodziewać, a co należałoby zupełnie wykluczyć.
„Gra o tron” rozminęła się z książkowym pierwowzorem, ale autor mówił twórcom o swoich planach na rozwój fabuły.
Rozbieżności zaczęły pojawiać się w 6. sezonie. Scenariusze kolejnych odcinków tej serii czerpały nie tylko z „Tańca ze smokami”, ale nawet z tomu wcześniejszego, tj. „Uczty dla wron”. Pojawiły się tu też wątki, których autor nie zdołał spisać.
George R.R. Martin zresztą cały czas pozostawał z Davidem Benioffem i Danem Weissem w kontakcie. Na tej podstawie możemy wnioskować, że zostali oni odpowiednio poinstruowani co do toru rozwoju fabuły w przyszłych książkach i przenieśli to, przynajmniej częściowo, na ekran w kolejnych sezonach. Producenci serialu mówili jednocześnie, że nie będzie on spoilerować książek, bo choć oczywiście będą punkty wspólne i historia będzie zmierzać w tym samym kierunku, to jednak wiele rzeczy będzie się różnić od siebie. Sam George R.R. Martin w jednym z wywiadów mówił:
Główne elementy zakończenia bazują na tym, co powiedziałem twórcom serialu pięć albo sześć lat temu, ale mogą pojawić się zmiany, na pewno dodanych będzie wiele nowych rzeczy.
To sugerowałoby, że bieżące odcinki „Gry o tron” w pewnym stopniu są styczne z tym co mielibyśmy przeczytać w „Wichrach zimy”. Jak bardzo? To już pozostaje w sferze domniemywań.
Istnieje także prawdopodobieństwo, że Martin poprzez serial chce przetestować odbiór zakończenia. Na tej podstawie podejmie zaś decyzję czy wprowadzi je na kartach powieści, czy też postawi na coś zupełnie innego. To mogłoby mu też podyktować sposób rozwinięcia niektórych wątków. Być może zatem koniec finałowego sezonu przybliża nas do publikacji książki?
George R.R. Martin mówi, że sezonów „Gry o tron” mogłoby być dużo więcej.
Jak informowało Variety po ostatniej gali rozdania nagród Grammy, autor „Pieśni lodu i ognia” twierdził, że życzył sobie, aby serial był dłuższy. Ostatecznie wygrała koncepcja Weissa i Benioffa:
Mogliśmy trwać 11, 12, 13 sezonów, ale oni chyba chcieli już mieć życie. Jeśli czytaliście moje powieści, wiecie, że jest tam wystarczająco dużo materiału na więcej sezonów. Oni pewne rzeczy wycięli. Ale w porządku, mamy teraz pięć prequeli, które mają szansę powstać.
Tu jednocześnie widać przyzwyczajenia Martina do rozciągania opowieści do niebotycznych rozmiarów. Dla niego nie ma drogi na skróty. Po czwartym tomie mieliśmy doświadczyć przeskoku w czasie o pięć lat. Martin nie miał jednak pomysłu, jak skutecznie wprowadzić to rozwiązanie, zatem po prostu rozpisał ten okres zamiast go omijać. Tym samym zasadził jeszcze więcej fabularnych nasion, które zaczęły wzrastać. Wyrósł z nich ogród wątków i intryg, który tak zarósł, że trudno się z niego wyplątać. Ucięcie tych gałęzi nie jest możliwe, dlatego przed Martinem stoi wyzwanie ujarzmienia tej bestii, którą sam stworzył. Jednak przy jego tendencjach będzie to niezwykle trudne i karkołomne zadanie, czego sam jest zresztą świadomy:
Zmagam się z tym od kilku lat. „Wichry zimy” to nie tyle jedna powieść, co tuzin powieści, każda z innym bohaterem, postaciami drugoplanowymi, wrogami, sprzymierzeńcami i kochankami, w których ich losy w złożony sposób splatają się ze sobą w miarę upływu czasu. To bardzo, bardzo trudne (...). Jestem świadomy tego, że muszę zrobić coś wspaniałego, a próba zrobienia czegoś wspaniałego jest ciężka do udźwignięcia.
Widzowie narzekają, że serial zszedł na psy, a powodu tego upatrują w tym, że odszedł on od bogatego materiału źródłowego.
Jest w tym nieco racji, ale showrunnerzy zrobili to, na co George R.R. Martin nie może się zdobyć. Postanowili zakończyć tę historię, a przy takim ogromie wątków, które oferuje serial, była konieczna pewna skrótowość. Nie było już czasu na prowadzenie bohaterów daną ścieżką lub zawracanie ich z niej. Postacie zostały zmuszone do podejmowania nietypowych działań i często złych decyzji, aby mogły dojść do określonych punktów fabularnych. Stały się marionetkami w rękach nadchodzącego finału. Nikogo nie można chyba jednak obarczać za to winą. To był jedyny kompromis, na jaki można było pójść.
George R.R. Martin raczej nie pozwoli na to, abyśmy analogiczną sytuację obserwowali na kartach książek. Dlatego potrzebuje tak dużo czasu na odpowiednie ułożenie wszystkiego i opisanie tego. Trzeba wziąć w ręce motykę i nożyce i zabrać się za porządki w wyhodowanym ogrodzie.