Memy kochają Gretę Thunberg. Świat tylko czeka, aż twórcy „South Parku” zrobią o niej odcinek serialu
Wydaje się, że coraz łatwiej jest zostać autorytetem i jeszcze prościej stracić ten tytuł. A Greta Thunberg przekona się o tym bardzo szybko.
Tak naprawdę wystarczy chwila, bardzo krótki moment namysłu, aby przekonać się, że prawie każda decyzja, którą podejmujemy, jest polityczna. Keczup możesz kupić polski albo zagraniczny, bo pieniążki, chociaż podobno nie mają narodowości, to miewają nóżki i lubią przechodzić przez granicę. Idąc na obiad, możesz wybrać małą, rodzinną knajpkę albo sieciówkę. I, chociaż nie są to pozornie decyzje wielkiej wagi, to ich suma finalnie wpływa na otaczający nas świat.
Wydaje się to bardzo istotne, bo chociaż na Szycie Klimatycznym ONZ Greta Thunberg kierowała swoje słowa do światowych przywódców, to w jej przekazie, i ostatnich doniesieniach ze świata, widać było, że konflikt, który buduje dziewczyna, rozkłada się nieco inaczej. I chociaż gromy spadają na rządzących, to Thunberg coraz częściej mówi, że gniew przekuwa w działanie. Podkreśla też potrzebę edukowania zwykłych ludzi w zakresie zmian klimatu.
I to nie jest zarzut. Retoryczne argumenty odwołujące się do emocji znane są od starożytności i wykorzystywane są przez polityków, media, działy marketingu w zasadzie od zawsze. Nastolatka jednak nie przebiera w środkach, w groźbach. Nie stara się ukrywać swoich intencji, co jest dość odświeżające, ale jednocześnie na tyle wyraziste, że nie pozostawia obojętnym.
Niestety, jedną sprawą jest stosunek do tego, co mówi, a drugą – stosunek do niej samej.
Problem, o którym mówi, schodzi tu na dalszy plan. Na pierwszy natomiast wysuwają się wszystkie te elementy, które łatwo jest przetworzyć w internetowym dyskursie. I jasne, relacje medialne zazwyczaj są dość pozytywne i optymistyczne, ale to, co dzieje się w Grety Thunberg jest wyrazisty i sam w sobie trochę przerysowany. Jak w obrazku opublikowanym przez fanpage tygodnika założonego przez Jerzego Urbana. Czy przeróbki z królem internetowych sloganów, czyli ze Zbigniewem Stonogą.
Ale na drugim biegunie są też takie obrazki, fejki i memy, które mają jasno określony cel, nie bójmy się tego, polityczny. Sprowadzają bowiem dziewczynę do bycia twarzą międzynarodowego spisku ekologów, czy pokazują, że Thunberg w gruncie rzeczy cieszy się splendorem, apanażami za „wykonanie zadania”, podczas gdy nie dostrzega biedy na świecie. Swoją drogą to ciekawe, że sięgnięto właśnie po kontrast między bogatą Północą a biednym Południem, który przecież jest częścią klimatycznego problemu.
Żarty dotyczącego tego, że powinna pojawić się w serialu „Miasteczko South Park” nie są wcale na wyrost.
Szkoda tylko, że zza tej beki, która bliska jest jej i wcześniejszemu pokoleniu (a więc temu, które memy w gruncie rzeczy tworzy), bardzo niewiele widać. Zdarza jej się przysłaniać to, co najważniejsze, a więc sam przekaz. Powiedzmy sobie to szczerze: żartowanie z tej dziewczyny jest łatwe. Żenujące dyskredytowanie, podkreślając jej chorobę, również. Tylko że kiedy już opadnie kurz wzniesiony przez śmieszków, okaże się, że po apokaliptycznych, ale słusznych obrazach roztaczanych przez szwedzką nastolatkę nie zostanie wiele.
A proces ten widzieliśmy już wielokrotnie. Bo tendencja do zamieniania spraw poważnych w śmiech i żarty, chociaż odbrązawia autorytety, sprawia również, że przesłania, myśli, gesty i ostrzeżenia tracą wartość. Gubią się w morzu memów, past i tej internetowej aktywności, która roznosi się najszybciej. I to jest najtrudniejsze w całej sprawie Grety Thunberg, że to, iż stała się wiralem, nigdy nawet przez chwilę, nie pozwoli jej się stać autorytetem. I tak, to, czy się z na to zgodzimy, również będzie wyborem politycznym.