REKLAMA

Chcecie zabrać dzieci do kina? Dobra rada - są tam ciekawsze animacje niż Gru, Dru i Minionki

Wiem, wiem. Dzieci uwielbiają Minionki. Wyrządzające zło i występek urocze stworki są niezwykle popularne wśród młodych widzów. Jeżeli jednak chcecie wydać pieniądze na seans, w czasie którego wasza pociecha nie tylko będzie się zataczać ze śmiechu, ale również wyciągnie coś mądrego - cóż, są lepsze oferty.

Recenzja Gru, Dru i Minionki - film, który zachwyci tylko dzieci
REKLAMA
REKLAMA

Żeby nie było wątpliwości - najmłodszym widzom Gru, Dru i Minionki na pewno przypadnie do gustu. Tyle tylko, że równie dobrze spodobają się im fatalne, nieodpowiednie dla dzieci Minionki, a także losowa kolorowa bajka puszczona po raz piąty na Netfliksie. Najmłodsza klientela nie jest przesadnie wybredna, jeżeli chodzi o komputerowe animacje. Dlatego to rodzic bądź opiekun powinien podjąć możliwie najlepszą decyzję przy wyborze bajki.

 class="wp-image-88603"

Gru, Dru i Minionki to nie jest najbardziej wartościowa animacja, jaką wyświetlają teraz w kinie.

Trzecia część przygód byłego mistrza przestępczości Gru jest lepsza od solowych Minionków, ale wciąż nie tak dobra jak pierwsze Jak ukraść Księżyc z 2010 roku, od którego zaczęło się to całe żółte szaleństwo. Na wszystkie cztery dzieła studia Illumination Entertainment, Gru, Dru i Minionki plasuje się gdzieś tam pośrodku. To niezły wynik. W zależności od waszych oczekiwań „aż” niezły albo „tylko” niezły.

Czym Gru, Dru i Minionki wyróżnia się na tle poprzednich animacji? Przede wszystkim liczbą wątków. Tych jest teraz prawdziwy natłok. Z jednej strony obserwujemy „wyzwania dnia codziennego” dla małżeństwa Gru i Lucy, które zostaje zwolnione z Ligi Antyzłoczyńców. Para ratuje Hollywood przed zakusami Balthazara Bratta - złoczyńcy, który pod względem stylu, zachowania oraz obycia pozostał w latach 80-tych ubiegłego wieku. Na to nakłada się odkrycie, że Gru posiada brata bliźniaka, który jest wziętym biznesmenem z Niemiec. Do tego dochodzi strajk Minionków, według których główny bohater stał się zbyt dobry, toteż nie mogą mu dalej służyć.

 class="wp-image-88607"

Powyższych wątków wystarczyłoby na dwie, może nawet trzy części animacji od Illumination Entertainment. Scenarzyści postanowili jednak upchnąć wszystko na 96 minutach cyfrowej taśmy, co ma swoje dobre i złe strony. Dobre, bo powodów do gagów jest teraz cała masa, a żaden żart ani humorystyczne otoczenie nie powszednieje. Złe, ponieważ galopująca akcja sprawia, że pietyzm scen, dialogów i relacji między bohaterami ulega pod naporem jednej efektownej sceny, która goni drugą. Seans jest jak seria z karabinu, która jedynie częściowo trafia do celu.

Najlepszym i najbardziej odważnym pomysłem na Gru, Dru i Minionki jest marginalizacja żółtych stworków.

Dzięki temu Gru, Lucy oraz nowe postaci dostały odpowiednio dużo ekranowego czasu. Najmłodsi widzowie nawet tej zmiany nie zauważają, chłonąc pędzącą galopem akcję. Za to widzowie dorośli w końcu odetchną od obecności Minionków, które na krótką metę są kapitalne, ale na dłuższą mocno frustrujące. Chwała producentom, że pomimo niezwykłej popularności małych nicponi, odważyli się na taki zabieg. Bohaterowie, którzy dotychczas musieli dzielić taśmę filmową z łobuziakami, jedynie na tym zyskują. Zwłaszcza sympatyczna Lucy, która w tej odsłonie jest fenomenalna.

 class="wp-image-88610"
REKLAMA

To jednak wciąż nie jest ten poziom, ta magia co w ponadczasowych dziełach Disneya oraz Piksara. Gru, Dru i Minionki to liga poniżej. Rzemiosło, z którego dzieci będą zachwycone, ale siedzący w kinowych fotelach dorośli zdadzą sobie sprawę, że czas z pociechą mógł zostać spędzony lepiej. Bardziej owocnie. Jeżeli podopieczny naprawdę upiera się na wizytę w kinie, moim zdaniem o wiele bardziej wartościowe będą Auta 3 - zaskakująco dobre, najlepsze w całej serii, a do tego posiadające przesłanie, które w animacjach dla dzieci nie pojawia się zbyt często.

Ode mnie sześć bananów na dziesięć.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA